15 września 2020

Od Tiffany cd. Lorema

Przyjemnie chłodna woda płynęła wolno po ciele dziewczyny, pozwalając jej na złapanie oddechu. Zmęczona, brudna i śmierdząca w końcu mogła poczuć, jak to jest się zrelaksować, a kąpiel pod prysznicem nigdy nie wydawała się taka cudowna. Jedynym, chaotycznym dźwiękiem który nie chciał, aby Tiffany całkowicie odpłynęła, był głośny huk dochodzący zza okna, a chwilę potem - błysk przeszywającego niebo pioruna. Za pierwszym razem, kiedy ogłuszył ją hałas, podskoczyła do góry i nieomal poślizgnęła się, uderzając głową o półkę z różnymi lubrykantami. Oczy malutkiej zabłysły, kiedy zauważyła szampon z dodatkiem aloesu i cudownym, delikatnym zapachu. Pomimo zużycia już wcześniej odrobiny waniliowego płynu do kąpieli, zdecydowała się dodatkowo polać swoje ciało swoim cudownym znaleziskiem. 
  Nie słyszała nic, co działo się obecnie za drzwiami. Zarówno woda jak i przerażająca ulewa, która rozpętała się dosłownie chwile po tym, jak Tiffany weszła do łazienki, gotowa się umyć. Poczuła, jak spływa z niej cały brud, utrzymujący się na cielsku od jakiegoś czasu. Było dobrze, przynajmniej przez pierwsze kilka minut, nim złapało ją znużenie. Było ono zdecydowanie bardziej mocniejsze, niż burczący z głodu brzuch, który starał się przenieść sygnał do głowy Tytanii, informujący o jedzonku. Przez najbliższe kilka dni obiecała sobie, że pozostanie przy Loremie w jego czterech ścianach, aby móc do końca zregenerować energię na następne poszukiwania Somniatisa. 
   Posmutniała na myśl o swoim opiekunie. Nie dostała jednak ataku, ani nie przyszło jej do głowy uderzać pięścią w kafelki, czekając na ich rozpad. Po prostu skuliła się jak maleńkie kocię, pozwalając, aby łzy spływały po jej policzkach. Tak, to się właśnie nazywała prawdziwa tęsknota. Nawet do ojca nie pragnęła tak bardzo, jak właśnie do zegarmistrza o złotym sercu i dwukolorowym spojrzeniu. Mogła się zastanawiać, gdzie on teraz jest i czy w ogóle jej szuka. Być może udało mu się znaleźć wybrankę swojego serca, z którą planuje już potomstwo, nie myśląc o czarnowłosym utrapieniu, błąkającym się po Ainelysnart z jednym sprzymierzeńcem o dość interesującym ubarwieniu. 
  Impsum zapukał do drzwi, pytając się, czy wszystko z nią w porządku. Odkrzyknęła jedynie, że zaraz wychodzi, chwytając ręcznik. Przez ostatnie pięć minut z łazienki nie było słychać odgłosów pluskania, więc ten pomyślał sobie pewno o najgorszym. O tym, że panienka Rivers mogła zasnąć w wanience. Byłoby to z jej strony wyjątkowo nieuprzejme. 
   - Och, już wychodzę! 
   Głos dziewczęcia przebił się głucho przez ścianę.
(Lorem?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz