3 października 2014

"Jeśli chcesz oglądać tęczę, musisz dzielnie znieść deszcz."

Imię i Nazwisko: Vincent Kurohiko
Pseudonim: Wstyd przyznać, ale czasem zdrabniają jego imię do Vincuś
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Demiseksualny
Wiek: 19 lat
Żywioł: Dobro i zło
Cechy charakteru: Może wydawać się zimny lub chamski, jednak jeśli uda ci się przełamać lody ukaże swoją milszą osobowość. Na co dzień nie ukazuje jej, gdyż boi się, że jeśli się do kogoś przywiąże później nieświadomie zabije tę osobę. Jego milsza część jest nadopiekuńcza i strasznie gadatliwa, choć jeśli zapyta się go o przeszłość milczy.
Aparacja: Jako człowiek jest dość wysokim, szczupłym mężczyzną. Ma krótkie białe włosy i równie jasną cerę. Ma również heterochromię, przez co jego prawe oko jest niebieskie, a lewe złote. Zawsze w eleganckim garniturze. Często nazywany jest przystojnym jednak nie bardzo w to wierzy.
Jako wilk jest dość przeciętnego rozmiaru i nie wyróżnia się za bardzo. A przynajmniej się stara. Jego sierść jest biała z wyjątkiem ogona i uszu. Jedyną wyróżniającą go rzeczą jest szalik i talizman w postaci lampki.
Praca: Ochroniarz premiera
Stanowisko: Szpieg
Historia: Ma coś w stylu rozdwojenia jaźni. Wszystko zaczęło się, kiedy był mały. Zaczął po prostu mordować. Najpierw zwierzęta, potem członków watahy. Najpierw nie był tego świadomy, ale, kiedy otworzył oczy leżąc obok zmasakrowanego ciała swojego najlepszego przyjaciela zrozumiał że to on morduje. Uciekł z watahy. Nie może nic na to poradzić i mniej więcej raz w miesiącu każda żywa istota w promieniu dwóch kilometrów od niego jest narażona na śmierć.
Moce:
  • Władza nad dobrem, czyli coś w stylu rozdawania rozweselających ziółek za pomocą dotyku
  • Potrafi odczytać wspomnienia człowieka za pomocą dotyku, ale tylko te najlepsze i najgorsze
  • Udawanie martwego, jego serce przestaje bić, przestaje oddychać. Taka jakby hibernacja, jednak może trwać tylko godzinę.
  • Może stworzyć iluzję w głowie swojej ofiary przedstawiającą dowolny krajobraz czy przedmiot, jednak musi utrzymywać kontakt wzrokowy z ofiarą.
Umiejętności i Zainteresowania: Jest bardzo dobry w walce wręcz i nieco tylko gorszy w walce z użyciem broni białej czy pistoletów. Potrafi kierować niemalże każdym rodzajem transportu - od zwykłego samochodu aż do helikoptera. Można by też zaliczyć zabijania bez śladu, ale działa to tylko w momencie, gdy demon przejmuje nad nim kontrolę, więc nie jest w stanie "uaktywnić" tego świadomie.
Partner: Brak
Zauroczony w: Nikim
Rodzina: Nie widział ich odkąd opuścił swoją watahę.
Przedmioty: -
Talizman: Jest to niewielka latarenka, którą widać na obrazku z wilkiem. Nazywa się Light i potrafi nieco okiełznać demona.
Miejsce zamieszkania: Niewielkie mieszkanko w 1 Arenie, chociaż prawie w nim nie przebywa niemalże bez przerwy pracując.
Ciekawostki:
Towarzysz: -
Właściciel: Iva

Od Anastasi

Szłam przez las, nagle przed mną ukazała się stara brama, weszłam przez nią i znalazłam się na cmentarzu.
- Pięknie... - powiedziałam do siebie i uśmiechnęłam się szyderczo... poszłam pod górkę, skręciłam w prawo koło mauzoleum i znalazłam się przy wielkim pomniku śmierci... popatrzałam na tabliczkę..."Śmierć... czeka na każdego... po ciebie też przyjdzie..." przeszedł mnie dreszczyk... popatrzałam na pomnik i usiadłam z uśmiechem... wpatrywałam się właśnie w mojego ojca... zastanawiałam się kiedy po mnie przyjdzie... ale tak w odwiedziny bo już go z 4 lata nie widziałam. Gdy tak się zamyśliłam... usłyszałam kroki... mokre kroki... nie odwróciłam się, żeby go zmylić wstałam i poszłam w głąb cmentarza... nadal szedł... zatrzymałam się i odwróciłam... za mną był czarny basior, nie zdziwiłam się bo jak zwykle jakiś zabójca próbuje mnie zabić. Nadal patrzałam na niego a on na mnie, nikt nic nie mówił... w końcu odezwałam się...
- Czego? Nie można w spokoju po cmentarzu pochodzić? Co?...

  (Ktoś? Najlepiej czarny basior?)

Od Akumy do Mixi

  Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. To... Ona... nie byłem w stanie wypowiedzieć jej imienia... Nóż wypadł z mojej ręki, a w moich zimnych oczach zaszkliły się łzy. Cofnąłem się o krok. Nagle poczułem skrajne przerażenie, nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego. A przynajmniej od momentu, w którym stałem się demonem... Na powrót przybrałem wilczą formę i wymijając Ją wybiegłem na zewnątrz. Ciemno. Musi już zmierzchać... 
- Akuma? - rozległ się głos z jaskini
  Ruszyłem biegiem, nie oglądając się za siebie. Akuma! Ty kretynie! Jak mogłeś! Jak...?! Błyszczące łzy upadały za mną na ziemię. Co się ze mną dzieje? 
  Wypadłem z lasu prosto na skałę Alphy. Zatrzymałem się kilka centymetrów od jej końca. Zacząłem dyszeć ciężko, spoglądając w dół. Usiadłem.
- Jestem debilem - powiedziałem cicho
(Mixi lub Shai? Ktoś inny lub nikt?)

Od Vane`a do Shontay`i

- Nie twoja sprawa - fuknąłem.
- No, weź się nie obrażaj... - widać było, że wcale nie żałuje tego co zrobiła.
- Nie mam zamiaru rozmawiać z niedoszłą morderczynią - wycedziłem przez zęby.
Westchnęła ciężko i przewróciła oczami.
- A, teraz do widzenia - powiedziałem i odwróciłem się z całą godnością na jaką mnie było stać.
(Shontya?)

Od Mixi do Shai/Shailene/Akumy

Dowódca zabójców w mgnieniu oka zamienił się w człowieka. Już chciał rzucić nożem... Już się zamierzał, kiedy...
- NIE!!! - wrzasnęłam na całe gardło. No, dobra to był człowiek, ale ja w nim (a raczej niej) widziałam coś znajomego. Wtedy ten człowiek zamienił się w Shailene.
- Shai? - zapytałam niepewnie. - Shai, to naprawdę ty! - to był krzyk euforii.
W moich oczach zaszkliły się łzy i po raz pierwszy od miesięcy nie były to łzy smutku, a radości.
- Mixi, Aku... - moja przyjaciółka uśmiechnęła się. Jej pysk był mokry od łez.
Spojrzałam na Akumę, jego oczy szkliły się od łez.
(Shai? Aku? Nie chciałam żeby było aż tak łzawo... Ale cóż obiecałam Argo, że nie będę już jadła tych czarnych tabletek... ;-P)

2 października 2014

Od Ketsurui'ego do Zorrie

- Hej, mała! - uśmiechnąłem się szarmancko - Co u Ciebie?
  Wadera podskoczyła jak oparzona i jeżąc sierść stanęła kilka kroków dalej. Podrapałem się z zakłopotaniem po karku.
- Wybacz, jeśli Cię przestraszyłem, ale akurat tędy przechodziłem i nie mogłem przegapić takiego różowego cudu! Przypominasz mi trochę moją dawną przyjaciółkę, masz może siostrą?
(Zorrie?)

Nasz tysięczny post!!

Z tej okazji ogłaszam wielkie poszukiwanie Tofisi, czyli królika potrafiącego przemieniać się w smoka. Wyjątkowo złego i nieprzewidywalnego... Poszlaki dotyczące pobytu Tofisi będą się pojawiać w różnych miejscach na caaałym blogu. Jeśli takowy znajdziesz piszesz krótkie (5-10 zdań) opowiadanie o tym. Osoby z największą ilością takich opowiadań dostaną nagrody (mogą to być jakieś konie lub przedmioty z czarnego rynku na hw, punkty lub whatever... uzgodnię to ze zwycięzcami przez pocztę, oraz tytuły Poszukiwaczy Zaginionego Królika!)

Od Shai do Ceresa

(c.d. tego)
- No i gdzie teraz? Życie ssie. - przechadzając się jak co wieczoru po lesie usłyszałam te właśnie słowa.
Chodzenie nadal sprawiało mi ból, bo rana po strzale jeszcze się nie zagoiła. Przeszłam jeszcze kilka metrów i zobaczyłam brązowego basiora leżącego na trawie i mamroczącego coś pod nosem, to on pewnie powiedział to, że życie ssie... Przeżyłam zapewne więcej złego od niego i nigdy nie powiedziałabym takiego czegoś. Tak więc patrząc na niego z góry mruknęłam "Idiota" i nadepnęłam na niego z całej siły, po czym ruszyłam w dalszą drogę, ale chyba nie miał zamiaru leżeć tam dalej, bo usłyszałam za sobą kroki...

(Ceres, idioto:) ps. Argo idź pij herbatę)

1 października 2014

Od Shailene - Od Shai

Jeszcze tylko parę kilometrów. 
No cóż... w sumie to powtarzam to od kilku tygodni, tak to jest kiedy szuka się królika który może się zmienić w smoka. Tym razem muszę przyznać, że całkowicie nie nadaję się do jakichkolwiek poszukiwań, nawet szukanie Aku i Mixi kończy się źle. Albo coś próbuje mnie zabić albo ja muszę coś zabić. 
Lecz tym razem było gorzej. Nie dość, że nie znalazłam Tofisi, do tego zgubiłam Mordimera, a wisienką na torcie jest to, że jakiś głupi pokemon twierdzący, że jest moim ojcem zmienił mnie w człowieka, zabrał moce i powiedział, że to mi pomoże.
Cudownie, Shai, cudownie. 
Przynajmniej ja żyję.
Chyba.
Przynajmniej teraz jestem pewna, że do watahy zostało naprawdę kilka kilometrów, a może kilkaset metrów, bo moce już wróciły, tylko nie mogę ich użyć.
A czemu?
Bo Shai musiała napotka demorusa, który stwierdził, że przebije jej brzuch strzałą. 
Tak więc kulejąc podążam w stronę granicy watahy, do jaskini Alphy. 
Niestety albo stety czytałam księgę watahy i wiem, że aby wróciła do mnie postać wilka, muszę przekroczyć granicę watahy, a w tym wypadku jest to jaskinia Mixi, jeżeli więc będzie tam Akuma, bez wahania mnie zabije, no bo w końcu to Akuma. 
Właśnie, a co jeśli oni nie żyją? Jeśli wataha nie istnieje? Dwa miesiące to bardzo dużo, praktycznie wszystko mogło się stać.
Tak więc ruszam przed siebie z nadzieją, że przynajmniej zdążę krzyknąć "wróciłam".
Maszeruję jeszcze pół godziny ściskając coraz mocniej bolącą ranę, aż w końcu moim oczom ukazuje się jaskinia Alphy. Łzy szczęścia zaczynają spływać po moich brudnych policzkach. Bez zastanowienia wpadam do jaskini a moim oczom ukazuje się płacząca Mixi i nieumiejętnie pocieszający ją czarny basior. 
Tak jak się spodziewałam, wyciąga nóż i mierzy w moją stronę, no tak. Granica jest pół metra przed nim. 
Tak więc spełniam swoje postanowienie, robię krok do przodu...
-Wróciłam - mówię i padam na ziemię z wycieńczenia, z nadzieją, że zmieniłam się w wilka.
(Aku, Mixi? Powracam aby was dręczyć:* )

Od Ceresa

"Haha, debil... Po raz kolejny się zgubiłeś". Rozglądałem się po lesie.
- No i gdzie teraz? - nic nie przychodziło mi do głowy -Życie ssie - padłem na ziemię i zignorowałem wszystko co się wokół mnie działo.
- Idiota... - usłyszałem czyjś głos.
(Shailene?)