26 stycznia 2017

Od Somniatisa cd. Tiffany

Somniatis obrócił się zdziwiony. 
- Tiffany - wyszeptał zaskoczony. Dziewczynka tylko przytuliła go mocniej. Mężczyzna kucnął, delikatnie odpychając małą od siebie. Dopiero teraz zauważył, że ma łzy w oczach. - Czemu płaczesz? Hej, nie ma powodu by się smucić.
  Z kieszeni wyciągnął staroświecką, tkaną chusteczkę i otarł nią łzy podopiecznej. 
- Ale... - Tiffany unikała wzroku mężczyzny. - Powinieneś być zły. Że... że uciekłam.
- To... - Atis zrobił markotną minę. - To moja wina. Musiało być ci ciężko... podobno dziewczynki w twoim wieku przechodzą różne... trudne chwile. Utrata przyjaciół, problemy z miłością, ból egzystencjonalny... Ja nie byłem w stanie ci pomóc sobie z tym poradzić, więc to moja wina.
- Ale... - zaczęła dziewczynka, jednak teraz dla odmiany to mężczyzna przytulił ją mocno, nie dając jej dokończyć. Nagle poczuł się niesamowicie szczęśliwy.
- To już nieważne - powiedział, nie puszczając Tiffany. - Nieważne. Wróciłaś. Jesteśmy razem. Teraz będzie lepiej, zobaczysz. - Po policzkach mężczyzny spłynęło kilka łez, jednak gdy gwałtownie wstał, otarł je rękawem. - Choć Tiffany. Mamy na prawdę piękny, pochmurny dzień! Toniemy po pas w śniegu, a ja kawałek stąd widziałem niewielki sklepik. Co powiesz na to, żebyśmy udali się na lody?
(Tiff? #lody dla ochłody pod koniec stycznia)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz