11 kwietnia 2018

Od Calii cd. Argony

    
    Obudziłam się i od razu poraziło mnie oślepiające światło. Nie wiedziałam, gdzie jestem, usłyszałam tylko jakieś szuranie, dźwięk spadającego na podłogę krzesła i szepty.
– No, no, no – usłyszałam ten sam męski głos, który pamiętałam z kawiarni. – Doigrałaś się, pchlarzu.
Zmarszczyłam brwi, próbując zrozumieć jego słowa.
– Co? – mruknęłam ze zdzwieniem. – O czym ty... Nie no serio? – parsknęłam, gdy zorientowałam się o co może chodzić mojemu nowemu (nie)przyjacielowi. – Nie jestem wilkiem – oznajmiłam pewnie. – Na szczęście – dodałam cicho.
Talizman na moim czole stał się cieplejszy i mogłam wyczuć, że mężczyzna jest zdezorientowany. Wyszeptał coś do swoich towarzyszy i zaraz odzyskał dawny ton.
– Wy wszyscy tak mówicie – rzucił oskarżycielsko. – Staniesz przed sądem!
Zaśmiałam się, co dla mężczyzny było szokujące.
– Nie, nie – wyjaśniłam z politowaniem. – Ja naprawdę nie jestem wilkiem. Wstrzyknijcie mi jakieś serum przemiany czy czego tam używacie to sami zobaczycie.
Kolejne zawahanie i szepty.
– I... Naprawdę nie masz z wilkami nic wspólnego? – zdziwił się mężczyzna.
– Czy pan mnie obraża? – Uniosłam brew. Mój rozmówca zmieszał się lekko. Zapytał o coś kogoś innego, a gdy otrzymał odpowiedź, niepewnie podszedł do światła. Wyglądał trochę tak, jakby bał się, że za chwilę się na niego rzucę. Rozpiął paski, którymi były przypięte moje ręce i podrapał się zawstydzony po karku.
– Pani rzeczy oddadzą pani przy wyjściu – powiedział, unikając mojego wzroku. – Chyba tylko... No, mogliśmy przez przypadek zgubić pani węża – wyznał, czerwieniąc się.
– Wę... A, tak – zreflektowałam się natychmiast, uświadamiając sobie, że może chodzić o Lizzy, która pewnie teraz spała sobie bezczelnie w kieszeni zabranej mi kurtki. I pewnie z jakimiś zdobyczami obok.
– No cóż, jak już go znajdziecie to odeślijcie z powrotem do mnie – poprosiłam z uśmiechem. – Do widzenia.
Mężczyzna chyba nie zorientował się, że nie podałam mu nawet swojego adresu, a ja nie zamierzałam wyprowadzać go z błędu. Odzyskałam kurtkę (z "wężem" w środku, dokładnie tak, jak podejrzewałam), broń i telefon, po czym postanowiłam skontaktować się z Argoną. Nikt nie będzie mnie tak bezkarnie wystawiał. A już na pewno nie ona.
(ARGO? :3 WYBACZ, ŻE TO TYLE TRWAŁO :/ )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz