11 listopada 2018

Od Somniatisa cd. Akiro

    Chłopak opuścił sklep już ponad trzy godziny wcześniej, jednak Somniatis wciąż męczył się nad naprawieniem żyrokompasu. Przestawienie się na nowe warunki zawsze bywało problematyczne, jednak praca, na której musiał skupić wszystkie elementy swojej świadomości w pewnym sensie przynosiła mu również wytchnienie. Nie mógł w końcu przy tym myśleć o czymkolwiek innym.
  Wreszcie, gdy urządzenie było gotowe poczuł, że nie jest sam w pomieszczeniu, mimo że jego asystent opuścił go dawno temu. Gwałtownie rozejrzał się dookoła, jednak nikogo nie zauważył.
"Wydawało mi się?"
W warsztacie było ciemno. Nie zauważył wcześniej, że zapadł zmrok, używając swoich zdolności oświetlał dostatecznie dużo by widzieć, co naprawia.
  Odłożył ostrożnie urządzenie i podszedł do drzwi. Tabliczka, wisząca na ich klamce wciąż mówiła ewentualnym klientom, że warsztat jest otwarty, mimo że od ponad godziny powinien nie być. Atis odwrócił ją i przekręcił klucz w zamku. Westchnął myśląc o tym, jak nieodpowiedzialnym jest pozostawianie drzwi otwartych w nocy, żyjąc w tak biednej dzielnicy. Powoli ruszył na zaplecze. Zdecydował położyć się wcześniej. Czuł, że jeśli dalej będzie nad czymś pracował to ponownie może zacząć doświadczać objawów paranoi.
  Stanął na progu swojego pokoju i zapalił światło. Na chwilę oślepił go jasny blask białej jarzeniówki, jednak wzrok szybko ponownie przyzwyczaił się do oświetlenia. Somniatis zamrugał, poczuł, jak mu cierpnie skóra na karku. Przed nim, opierając się o ścianę plecami stała czarnowłosa kobieta. Gdy podniosła wzrok, w jej czerwonych tęczówkach odbiło się światło.
- Witaj Somniatisie - powiedziała cichym, złowrogim tonem.
  Mężczyzna odetchnął.
- Argona.... Co ty tutaj robisz?
- To tylko... - pstryknięcie palcami i w pomieszczeniu zaległa całkowita ciemność. Atis zrobił odruchowo krok do tyłu, jednak jakaś siła podcięła mu nogi i pociągnęła do przodu, uderzając go boleśnie brzuchem o jakiś twardy materiał. Ostre światło, zupełnie niepodobne do tego od jarzeniówki oślepiło już drugi raz tego wieczoru. - Rutynowe przesłuchanie.
  Czarnowłosy poczuł, że dziewczyna pochyla się nad nim, regulując ustawienie lampy, przed której blaskiem starał się osłonić oczy.
- A propos czego? - Mężczyzna był nieco oszołomiony. Zdecydowanie zbyt często ostatnio był przesłuchiwany.
- A propos wysadzenia Wieży.
***
- Mówiłem przecież, że nic nie wiem. - Somniatis podał kawę Argonie, drugą ręką przyciskając lód do policzka.
- Wiem przecież. - Argona westchnęła. - Musiałam się upewnić. Będę potrzebować twojej pomocy.
- Co jest tak niezwykle tajnego, że musiałaś mnie poddać wymyślnym torturom, zanim zdecydowałaś się powierzyć mi to zadanie? - Mężczyźnie powoli nieco wracał humor. Po sporej dawce adrenaliny i stresu, endorfiny gwałtownie uderzały mu do głowy.
- Nie przesadzaj, nie było tak źle. - Argona skrzywiła się. - Zapewne wiesz o wysadzeniu Wieży? Chce dorwać tego, kto to zrobił. Twoja moc mi w tym pomorze.
- Chcesz mieć pewność, że mówią prawdę? - od razu załapał mężczyzna.
- Nie pozostawiając przy tym trwałych śladów na ich psychice. Tak.
- Nie mam chyba wyboru, prawda, Alpho? - Atis uśmiechnął się nieco nostalgicznie.
- Owszem. - Argona wstała. - Zaczniemy od przesłuchania Watahowiczów. Z tego co wiem najbliżej mieszka Mewa.
- Akiro powinien tutaj być z samego rana - zauważył mężczyzna. - Myślę, że dobrze będzie, jeśli załatwisz z nim to od razu. Myślę, że może być pomocny podczas poszukiwania winnego.
- On z jego kontaktami, co?
- Yhym.
- Więc zaczekamy tutaj do rana - zadecydowała Argona.
(Akiro? Pułapka zastawiona xd Wybacz, że tyle to trwało. Miałam blokadę twórczą ;-;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz