23 maja 2019

Od Camille cd. Lorema

     Non est, non potest esse vera (Nie. Nie, to nie może być prawda) — rzuciłam po łacinie, po czym ukryłam twarz w dłoniach, starając się nie dać się ponieść panice — non, ego sum certus est Romae. Non possum non sentire. Si non est hic? Haec ubi sum? Quid de me? (nie, jestem pewna że jest z Rzymu. Czuję to. Jeżeli nie ma go tutaj? To gdzie jestem ja? Co ze mną?) — spojrzałam na dziwną kobietę stojącą obok mnie. — Vere omnibus mortuus est? (Naprawdę wszyscy zginęli?) — zapytałam pusto po raz kolejny.
Ut dixi. Omnes. Iliados, Lorem, Patricii. Illic est nemo. (Tak jak mówiłam. Wszyscy. Iliada, Lorem, Patrycjusz. Nie został nikt) — Trzy imiona dźwięczały mi w głowie jak dzwony. Pierwsze, kobiece, kojarzyło mi się tylko z dziełem Homera. Drugie z pewnością należało do człowieka, którego szukałam, nie wiadomo nawet po co. Trzecie zaś...? Przeliterowałam je sobie w głowie, aż nagle dotarło do mnie dlaczego jego brzmienie jest dla mnie znajome. Spojrzałam na mojego towarzysza dziwnym wzrokiem, a nasze spojrzenia spotkały się.
— Panie Tenebris... Niech mi pan łaskawie przypomni: jak ma pan na imię?
— Patrycjusz — odparł cicho, a ja podniosłam brew.
— Eukalipso? In quodam loco huic adiunctus est? Faciem cognoscis? (Eukalipso? Czy kojarzysz skądś tego mężczyznę? Czy poznajesz jego twarz?) — spojrzałam na nimfę wyczekującą, uważnie obserwując jej twarz. Może zwariowałam, może nie szukam wcale tam gdzie trzeba, może to nawet nie chodzi o Rzym. Jednak jeśli była jakaś szansa, jakakolwiek szansa - musiałam spróbować. Widziałam jak mruży oczy, by skupić wzrok na twarzy Tenebrisa, który wydawał się lekko podenerwowany obrotem spraw. Nagle oczy nimfy rozszerzyły się ze zdziwienia, a gdy otwierała usta, by mi odpowiedzieć, na moją twarz wypłynął szeroki uśmiech.
(Lorem?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz