8 maja 2019

Od Somniatisa i Argony cd. Akiro

    Czarna Wołga niemal bezgłośnie jechała niemal pustymi ulicami Areny Pierwszej. Argona siedziała z przodu, a Akiro wraz z Somniatisem i mężczyzną w czarnym, eleganckim garniturze zostali wepchnięci do tyłu. Nieznajomy wyglądał profesjonalnie, jakby podobne sytuacje były dla niego codziennością (co w sumie mogło być bliskie prawdy). Akiro wyglądał na beztroskiego i mimo spiętych dłoni znalazł wygodna pozycję i wyglądał, jakby słuchał muzyki, której nikt poza nim nie mógł usłyszeć. Zaś Somniatis starał się nie bawić nerwowo palcami. Jego przyjaciel prosił, by mu zaufał, nie powinien się tak denerwować, skoro ten najwyraźniej miał jakiś plan, jednak nie mógł pozbyć się myśli o publicznej egzekucji. Było to dość absurdalne, bo z tego co wiedział Wataha nie stosowała czegoś takiego... niemniej niepokoił się. Dobrze pamiętam, gdy podczas paranoi, jaka ogarnęła część podziemia artystycznego jeden z jego przyjaciół został zamordowany w kanałach i przyozdobiony symbolem wilka. Nawet najbardziej łagodna i pacyfistyczna organizacja zrobiła coś takiego. A Argona nigdy nie była łagodna i pacyfistyczna. No i Pectis. Pectis służyło Leniniewskiemu. Załatwiało za niego wszystkie jego ciemne interesy. Mogą nie uwierzyć w to, że on żyje. Mogą nie uwierzyć nawet jego mocy. Przecież jaką mają gwarancję?
  Drzwi otworzyły się ze szczękiem, wytrącając Somniatisa z równowagi. Mężczyzna spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na szofera, po czym szybko odpiął pasy i wysiadł. Zaraz za nim z pojazdu wydostał się Akiro. Przeciągnął i rozejrzał beztrosko.
- Myślałam, że pojedziemy gdzieś dalej - skomentował, gdy jadący z nimi już wcześniej prawnik wskazał im drzwi do pobliskiej kamienicy.
 Słowa chłopaka pozostały bez komentarza i cała grupa weszła do wnętrza budynku. Było ono urządzone w sposób nowoczesny, dominowały w nim czernie i biele oraz ostre, proste krawędzie i bryły. Minęli recepcję, w której młodziutka dziewczyna rzuciła im przelotne spojrzenie, po czym wróciła do rytmicznego wybijania znaków na klawiaturze.
  Weszli po schodach i skierowali się do niepozornych, czarnych drzwi. Tabliczka na nich głosiła: pokój 101. Somniatis poczuł nieprzyjemne uczucie. Kojarzył ten numer z jakiejś książki, nie mógł sobie jednak dokładnie przypomnieć z jakiej.
  Drzwi zostały pchnięte i znaleźli się w niewielkim, obłożonym materiałem tłumiącym dźwięki pomieszczeniu, na którego środku stał stolik i trzy krzesła. Przy jednym z nich stała już wysoka, ładna dziewczyna, ubrana w elegancką marynarkę i spodnie. Miała czarne włosy i pełne usta. Argona skierowała się od razu do niej z ponurym wyrazem twarzy.
- Wygrałam - powiedziała, ściskając kobiecie dłoń, po czym odwracając się tak, by stać bokiem do dziewczyny i przodem do pozostałych. - To jest Akiro Ori. I jest odpowiedzialny za upadek Wieży.
- Czyli jednak zrobił to członek Watahy? - Camille spojrzała z przekornym uśmiechem na Alphę.
- Nie zrobił tego jako członek Watahy - ucięła kobieta i dała znać Akiro, żeby usiadł. - Powiedziałabym, że pracował raczej jako twój człowiek.
- Jak to? - Camille zmarszczyła brwi.
- Przekonaj się. - Argona odsunęła jej krzesło i wskazała, żeby usiadła, a sama z założonymi rękami stanęła za jej krzesłem.
  Prawnik, który ich tutaj przyprowadził opuścił pomieszczenie, a Somniatis stał, rozglądając się na boki i nie wiedząc co z sobą zrobić. Wreszcie podszedł do Akiro i stanął za przyjacielem.
- Nie będziesz nam potrzebny, Somniatisie - oznajmiła Alpha. - Zaczekaj na zewnątrz.
(Akiro?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz