7 sierpnia 2014

Od Shontaya do Hoinkasa

Cd. Tego
Ehh... To tylko jakiś dzieciak- Pomyślałam. W sumie nie jestem lepsza... Nie ważne trzeba go raczej gdzieś przenieść nie może leżeć tu cały czas. Wzięłam wilka lekko na swój grzbiet i zaniosłam do jaskini.
-Na wszelki wypadek może będę czuwać całą noc, nie wiem czy mu się coś nie przestawiło w tym jego pustym łbie i nie zaatakuje mnie w nocy.- Niestety wkrótce i tak zasnęłam. Obudził mnie piękny zapach.
-Hę? co tak pachnie? -Spytałam odruchowo.
-Pomyślałem że będziesz głodna więc przygotowałem królika...-Odpowiedział jakby nigdy nic.
-Dzię...dzięki-Wydusiłam, Zatkało mnie, Jest w obcej jaskini koło niego jest jakiś obcy wilk a on myśli o jedzeniu? W sumie to przez to jest nawet słodki...

(Hoinkas?)

Od Ako Do Akiko

Cd. Tego
Nie musisz tyle razy dziękowac- Powiedziałam jakbym mnie to wcale nie obchodziło.
- Przepraszam... - Powiedziała cicho.
- Za co? Warknęłam podirytowana.
- Wiesz dawno z nikim nie rozmawiałam...

(Akiko?)

Od Ako - Do Mixi

Cd. Tego
-Nie jestem za młoda, nie potrzebuje opiekuna, nie jestem taka jak myślisz!- Wykrzyczałam i zwolniłam tępo.
-Po prostu powiedz że nie chcesz żebym z tobą podróżowała że jestem mała i głupia!- Zawyłam i uciekłam.
(Mixi będziesz mnie gonić xd?)

Od Mordimera - Cd. Hoinkasa

Cd. Tego
Mordimer podbiegł do nieprzytomnego wilka.
- O nie! Proszę! Nie umieraj! - dramatyzował.
Rozglądał się przerażony wokół, szukając pomocy. W tej krótkiej chwili niemal zupełnie zapomniał, że przecież wyszedł na spacer z Zinderem. Mimo, że ten ostatni nie wydawał się zbyt szczęśliwy.
- Zindeeeer! Szybko! On umiera! - wrzeszczał szczeniak, biegając w kółko.
Po chwili zza zasłony pobliskich krzaków wychynęła błękitna głowa gryfa.
- Czego chcesz mały?! - wrzasnął Zi, przybierając szybko postać wilka, aby mimo wszystko zbytnio nie straszyć malca.
- On... on.. on... spadł. - powiedział ze łzami w oczach.
Zi westchnął głośno i podszedł od niechcenia do nieprzytomnego.
- No i? Od tego chyba się nie umiera, wiesz?
Mordimer zrobił wielkie oczy w których była szczera nadzieja.
- Na prawdę? A ja tak się bałem... - wyszeptał.
Od ostatnich strasznych wydarzeń których był świadkiem, stał się nieco bardziej delikatny. Zinder miał nadzieję, że to minie. W końcu nawet on nie miał tyle cierpliwości do szczeniąt, aby w pewnym momencie nie zechcieć się go pozbyć w jakiejś ciemnej jaskini. Albo na dnie głębokiego wąwozu. Wilk rozmarzył się chwilę i został brutalnie sprowadzony do rzeczywistości przez skowyt szczeniaka.
- Pomóż mu! - zażądał mały, tupiąc łapkami.
Zi warknął i wywrócił oczami.
- Bogowie, za co mnie tak karzecie? - mimo wszystko, dla świętego spokoju podszedł bliżej i zaczął oglądać nieprzytomnego.
(Hoinkas? ^^)

Od Zindera - Cd. Zorrie

Cd. Tego
 Zwinąłem skrzydła i wylądowałem nieopodal w pobliżu zrujnowanej jaskini która kiedyś była moim domem.
- Kiepsko to wygląda. - powiedziałem, krzywiąc się na wspomnienie czekających mnie porządków.
Nie wiedziałem gdzie podziała się Zorrie i miałem tylko nadzieję, że nic jej się nie stało. Spojrzałem na czyste teraz niebo. Wyglądało na to, że nagła zmiana pogody nie miała się powtórzyć.
- Co teraz zrobisz? - zapytał Iv.
- Bo ja wiem? Może zmienię otoczenie? - zaśmiałem się wymuszenie. - Póki co jednak, polecę i może znajdę jakieś lepsze miejsce do mieszkania.
Uznałem, że więcej czasu i energii stracę na doprowadzaniu jaskini do porządku niż na przystosowaniu nowej. Cóż mimo, że lubiłem to miejsce, nic przecież nie trwa wiecznie.
Iv kiwnął tylko w ciszy głową i rozwinął wielkie skrzydła, pozwalając aby silny wiatr uniósł go wysoko w powietrze. Ja zaś zebrałem te nieliczne rzeczy które nie zostały zniszczone i ze sporym tobołem poleciałem przed siebie z nadzieją, że jeszcze przed zmrokiem znajdę miejsce na nowy dom.
(Ktokolwiek pomoże? ^^)
(Jeśli mam jeszcze jakieś notki do dokończenia to mi przypomnijcie ^^ Mogłam nie zauważyć xD)

Od Zindera - Cd. Seldy

Cd. Tego
Spokojnie i z lekkim znudzeniem przemierzałem pogrążony w przyjemnym półmroku las. Gałęzie nade mną splotły się tak gęsto, że słońce z wielkim trudem przez nie prześwitywało tworząc na burej trawie jasne plamy. Byłem tak zamyślony, że nawet nie zauważyłem kiedy jakaś wadera, dodam całkiem ładna, zderzyła się ze mną. Od impetu poleciałem kawałek do tyłu, ale ona miała zdecydowanie gorzej. Biedna istotka upadła nieopodal tracąc przytomność. Od razu poczułem się winny. W końcu gdybym był uważniejszy nie miałaby takich kłopotów. Westchnąłem, podchodząc do niej i masując obolałą głowę w którą uderzyła. Na szczęście oprócz małych mroczków które uparcie latały przed oczami, skończyło się na sporym guzie.
- Rany… Hej, maleńka, obudź się. - trąciłem ją lekko łapą, ale nic to nie dało.
Rozejrzałem się wokół szukając czegokolwiek do pomocy. Nagle przypomniałem sobie, że w pobliżu jest przecież niewielkie jeziorko. Co prawda paskudnie zielone i raczej śmierdzące, ale jednak. Nie myśląc wiele przybrałem postać człowieka i delikatnie wziąłem nieprzytomną na ręce. Po kilku chwilach znaleźliśmy się w pobliżu bajorka. Taaak… zdecydowanie było jeszcze bardziej paskudne niż je zapamiętałem. Ułożyłem ją nieopodal na wyłożonym mchem brzegu i zmoczyłem kawałek materiału. Delikatnie zwilżyłem nim głowę i nos nieprzytomnej. Szczerze, to nie miałem pojęcia co robić. W końcu nie była człowiekiem więc jak niby miałem ją ocucić? Dla bezpieczeństwa przybrałem na powrót postać wilka. W końcu raczej nie byłaby zachwycona widokiem człowieka. Miałem nadzieję, że szybko oprzytomnieje, bo w przeciwnym wypadku będę musiał pognać po pomoc. Mordimer na szczęście znał się na leczeniu i z pewnością by jej pomógł, ale nie chciałem jej teraz ruszać.
(Seldy?)

Od Iverno - Cd. Mixi

Cd. Tego
Iv zmieszał się wyraźnie. Rozejrzał wokół, jakby szukając jakiegoś innego wilka który przypadkowo ma tak samo na imię i dziwnym trafem stoi gdzieś nieopodal.
- Ze mną? Po co? - zapytał, nim zdołał się powstrzymać.
Mixi jednak była już na zewnątrz i albo nie usłyszała, albo po prostu zignorowała pytanie. Wilk chcąc nie chcąc ruszył za nią. Musiał przyznać, że zupełnie mu się to nie podobało. Nie lubił takich dziwnych sytuacji, ale zaczął się uspokajać i zapewniać samego siebie, że w końcu nie mogło jej chodzić o nic ważnego. W innym wypadku na pewno poszukałaby go szybciej, a nie zaczepiła przy okazji.
Przez chwilę szedł obok dwóch wilków w niemal całkowitym milczeniu. Mixi cierpliwie opowiadała Vane’owi o terenach należących do watahy, o jej zasadach i innych wilkach wchodzących w skład. Iv uznał niebawem, że może jednak skorzysta na tym z pozoru nudnym spacerze i dowie się czegoś interesującego. Natychmiast jednak zmienił zdanie, gdy na horyzoncie pojawił się Zinder. Błękitny wilk zaczął brykać swobodnie, jakby ciesząc się promieniami słońca. Iv skrzywił się znacznie na ten widok. Nie miał niestety jak uciec. Był na odkrytej przestrzeni więc uznał, że po prostu zignoruje sytuację. Zupełnie jakby go nie było.

(Mixi? Vane?)

Od Mordimera - Cd. Shailene

Cd. Tego
Mordimer przeciągnął się leniwie. Miał obolałe całe ciało, ale i tak czuł się znacznie lepiej niż na początku. Przyjemny sen w bezpiecznym i wygodnym miejscu poprzedzony kolacją, zdziałał dosłowne cuda.
- Co? - zapytał, jakby nieprzytomnie.
- Tofisia. Zniknęła gdzieś. - powtórzyła wadera, ponownie krążąc niespokojnie po wnętrzu.
Mordi zrobił wielkie oczy, przypominając sobie ostatnie spotkanie ze smoko-królikiem. Zupełnie nie miał ochoty tego powtarzać, no ale w sumie nie miał większego wyboru. W końcu był coś winien swojej dobrej wybawicielce. Skinął więc tylko głową i dzielnie ruszył za nią w kierunku wyjścia. Ukradkiem zaczął się rozglądać wokół, szukając swego ducha, ale niestety nigdzie go nie było. Po chwili uznał, że może to nawet lepiej. Musiałby bowiem tłumaczyć Shailene dlaczego sprowadził do jej sanktuarium nie do końca przyjazną istotę.
Przez jakiś czas szli w milczeniu. Mordimer pozwolił sobie nawet na ciekawskie rozglądanie po okolicy która teraz jakoś wydawała się znacznie bardziej przyjazna. W końcu jednak gdy ponownie zgubił orientację, nie wytrzymał i zapytał, chcąc jednocześnie zapanować nad roztrzęsionym głosem. W końcu był już “dorosły” i nie mógł pokazać, że bolą go łapy, jest głodny, lekko marudny, znudzony i kompletnie zagubiony.
- To… właściwie gdzie ona może być? Znaczy… gdzie będziemy jej szukać? - zapytał siadając na miękkiej trawie. - Mamy jakiś plan?
(Shailene? ^^)

Od Zindera - Cd. Erny

Cd. Tego
Rozwinąłem wielkie, ciemne skrzydła i wydałem najgłośniejszy ryk na jaki było mnie stać. Niestety, nie osiągnąłem nic więcej poza późniejszym bólem gardła, ale zawsze warto było spróbować, prawda? W końcu, nie mogłem stać z boku i spokojnie patrzeć jak zabijają mi brata. Tylko JA mogę to robić. Silne trzęsienia ziemi najwyraźniej bardziej drażniły bestię niż raniły. Na szczęście, po jakimś czasie spadł deszcz. Omal nie zacząłem krzyczeć z radości. Miałem wyjątkową łączność z wodą. Dodawała mi sił i niekiedy potrafiłem nią kierować. Przede wszystkim, musiałem jakoś odciągnąć demona od Iva. Ranny na nic mi się nie przyda. Podejrzewałem oczywiście, że skoro czarownik niewiele zdziałał, to ja tym bardziej. Rozwinąłem skrzydła chcąc sprowokować czymś bestię, gdy nagle świetlista błyskawica uderzyła z niesamowitą siłą. Na krótką chwilę zupełnie oślepłem. Nawet nie wiem kiedy przybrałem postać człowieka. Gdy doszedłem do siebie, siedziałem na ziemi w brudnej kałuży, z zapewne głupkowatą miną trąc bolące oczy.
- Co do wszystkich diabłów? - wyszeptałem, starając się stanąć na nogi.
Równie dobrze mogłem jednak chcieć tańczyć na lodzie. Efekt byłby ten sam. Najwyraźniej przemiana osłabiła mnie bardziej niż chciałem przyznać. Szybko oceniłem sytuację. Demon z miną triumfu zbliżał się do rannego Iverno. Przed nim stała szczerząca kły wilczyca. Poszukałem Mordiego i dopiero po chwili spostrzegłem go leżącego, niczym kupka nieszczęścia, pod jednym z nagrobków. I nagle mnie olśniło. Byliśmy na cmentarzu, a ten maluch jak nikt inny potrafił dogadywać się z umarlakami.
- Mordi! Duuuchy! - wrzasnąłem przeciągle, gdyż właśnie oberwałem w bok skrzydłem.
Nie widziałem czy cokolwiek dały moje słowa. Po chwili jednak miałem wrażenie, że powietrze znacznie się oziębiło. Nagrobki przybrały dziwną, zielonkawą barwę.
- Ale… ja się boję. - wyszeptał szczeniak, łamiącym się głosem.
Zakląłem w myślach. Cudownie… jeszcze tego nam było trzeba. Na szczęście umarli uznali, że sami ruszą zimne zadki i zaczęli tłumnie wychodzić, niczym gęsta, zielona mgła spod ziemi. Było ich… cóż… rozmiar plagi był przytłaczający.
(Erna? ^^)

Od Iverno - Cd. Seldy

Cd. Tego
Iv uśmiechnął się szczerze.
- Jasne, że ci pomogę. - stwierdził po chwili.
Rozejrzał się jednak, jakby nie do końca pewny co ma właściwie zrobić.
- To… od czego zaczynamy?
Nie chciał mówić, że nie zna się zbytnio na urządzaniu czegokolwiek. Nigdy nie przywiązywał większej wagi do otoczenia. Było i tyle. Miało spełniać swoje funkcje i nie widział potrzeby dopieszczania czy ozdabiania. Oczywiście, dla niej miał zamiar nieco zmienić przyzwyczajenia. Seldy również się uśmiechnęła.
- Najpierw chyba musimy nieco tu ogarnąć. - powiedziała, zwinnie uwijając się ze sprzątaniem.
Wiatr musiał niedawno nawiać liście które teraz leżały gdzieniegdzie, tworząc coś w stylu naturalnego dywanu. Iv natychmiast zaczął pomagać. Szybciej by było gdyby przybrał postać mrocznego elfa, ale po pierwsze nie chciał jej straszyć, a po drugie, przemiany zwykle są dla niego bardzo bolesne.
Gdy w końcu uporali się z liśćmi, musieli nieco ogarnąć zwisające z sufitu korzenie. To zajęło zdecydowanie więcej czasu. Basior nie chciał bowiem ryzykować i wolał nie używać zbyt wiele magii. Tym bardziej, że kule ognia jakoś ostatnio mu nie wychodziły. Całe porządki zajęły im sporo czasu. Nim się obejrzeli był wieczór. Efekt końcowy okazał się jednak więcej niż zadowalający.
- Będę musiał jeszcze pomyśleć o czymś w stylu… - zamyślił się jak to powiedzieć. - … no nie wiem, prezentu na dobry początek.
- Prezentu? - zapytała wilczyca siadając.
- Jasne. Mamy taką tradycję, że do nowego miejsca trzeba przynieść coś, jako prezent. Wiesz, na szczęście. - uśmiechnął się szeroko.
Od wielu dni już się nie uśmiechał i to zdecydowanie była miła odmiana.
- Ale to dopiero jutro. Przyjdę do ciebie z rana i przy okazji omówimy co chcesz wstawić do jaskini. - ziewnął szeroko i zorientował się, że jest strasznie zmęczony. - Ale póki co wybacz… będę musiał iść spać.

(Seldy?)