Cd. Tego
Mordimer przeciągnął się leniwie. Miał obolałe całe ciało, ale i tak czuł się znacznie lepiej niż na początku. Przyjemny sen w bezpiecznym i wygodnym miejscu poprzedzony kolacją, zdziałał dosłowne cuda.
- Co? - zapytał, jakby nieprzytomnie.
- Tofisia. Zniknęła gdzieś. - powtórzyła wadera, ponownie krążąc niespokojnie po wnętrzu.
Mordi zrobił wielkie oczy, przypominając sobie ostatnie spotkanie ze smoko-królikiem. Zupełnie nie miał ochoty tego powtarzać, no ale w sumie nie miał większego wyboru. W końcu był coś winien swojej dobrej wybawicielce. Skinął więc tylko głową i dzielnie ruszył za nią w kierunku wyjścia. Ukradkiem zaczął się rozglądać wokół, szukając swego ducha, ale niestety nigdzie go nie było. Po chwili uznał, że może to nawet lepiej. Musiałby bowiem tłumaczyć Shailene dlaczego sprowadził do jej sanktuarium nie do końca przyjazną istotę.
Przez jakiś czas szli w milczeniu. Mordimer pozwolił sobie nawet na ciekawskie rozglądanie po okolicy która teraz jakoś wydawała się znacznie bardziej przyjazna. W końcu jednak gdy ponownie zgubił orientację, nie wytrzymał i zapytał, chcąc jednocześnie zapanować nad roztrzęsionym głosem. W końcu był już “dorosły” i nie mógł pokazać, że bolą go łapy, jest głodny, lekko marudny, znudzony i kompletnie zagubiony.
- To… właściwie gdzie ona może być? Znaczy… gdzie będziemy jej szukać? - zapytał siadając na miękkiej trawie. - Mamy jakiś plan?
(Shailene? ^^)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz