4 marca 2018

Od Lorema cd. Camille

  Opuszczony budynek był ciemny i ponury. Panująca w nim atmosfera przyprawiała mężczyznę o ciarki na plecach, mimo że przecież nieraz bywał w znacznie bardziej niebezpiecznych miejscach. Mężczyzna nie wierzył w duchy jako-takie. Za to pamiętał duchy zjawisk, z którymi zwykł się przyjaźnić. Wizja ducha mroku wydała mu się nagle bardzo bliska i prawdopodobna.
  Panele cicho skrzypiały pod jego stopami, mimo że stąpał powoli, z najwyższą uwagą wybierając miejsca ustawienia stóp. Otworzył pierwsze z brzegu drzwi, by odkryć dużych rozmiarów jadalnie z znakomicie zachowanym stołem na środku i wieloma niskimi krzesłami. Jakby przeznaczonymi dla dzieci - pomyślał, wchodząc głębiej i rozglądając się po częściowo odartych z tapety ścianach. Na jednej z nich obraz surowo wyglądającej kobiety zwrócił jego szczególną uwagę. Jest ten specyficzny typ obrazu... obrazu, który nie spuszcza z ciebie wzroku, nieważne, gdzie byś nie poszedł. Ten właśnie taki był. Lorem podszedł bliżej, by lepiej przyjrzeć się kobiecie. Nie był wybitnym znawcą sztuki, jednak malunek wydawał się być wykonany na prawdę dobrze i z dużą dokładnością oddawał wszystkie detale. Miał też w sobie coś... drapieżnego. Jakby postać cały czas oceniała patrzącego i potępiała jego złe uczynki.
  Mężczyzna oderwał się od obrazu i obrócił plecami do kobiety. Po co Camille miałaby przychodzić w takie miejsce? Nie był zbyt dobry w takich spekulacjach, zrezygnował więc z bezczynnego zamyślenia i ruszył na dalsze zwiedzanie.
  Kolejne dwa pomieszczenia, do których próbował się dostać, były zamknięte. Dopiero w trzecim drzwi odskoczyły gładko, ukazując zaniedbaną łazienkę, przystosowaną dla dużej grupy korzystających. Niczym w supermarkecie. Natrafił jeszcze na kuchnię, brudną i zniszczoną, jakby ktoś ukradł z niej wszytki wartościowe sprzęty, a potem zniszczył to, czego ukraść nie mógł.
  Na kolejnym piętrze Lorem natrafił na sypialnie. Gdy stanął w progu usłyszał, że drzwi na parterze otwierają się z cichym skrzypnięciem. Drgnął lekko, jednak nie poruszył się z miejsca. Podłoga była jak pole minowe. Nasłuchiwał. Kroki nieznajomego rozległy się cichym skrzypieniem. Mężczyzna ruszył powoli, maskując swoje ruchy za ruchami tamtego. Skierował się do najbliższego posłania i bardzo ostrożnie wsunął pod nie. Przy czym musiał podkulić nogi, inaczej nie zmieściłby się pod krótkim łóżkiem. Ostrożnie wyjął z kieszonki długopis. Powoli się uspokajał. Mroczna atmosfera domu stała się nieco mniej przytłaczająca, gdy jasnowłosy mógł skupić swoje zmysły na namacalnym przeciwniku. Nie myślał, co zamierza zrobić. Wiedział tylko, że nie może dać się zabić, póki nie odnajdzie Camille.
(Camille? Awww, wreszcie odpisałaś <3 Nawet nie wiesz, jak bardzo znudzona jestem brakiem odpisów na wszystkich frontach ;_; Nigdy w życiu nie sądziłam, że to się wydarzy... a jednak.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz