14 maja 2017

Od Est cd. Argony i Somniatisa

Dziewczyna pokiwała głową i weszła do środka. Nadszedł wreszcie czas by zmierzyć się z tajemniczą osóbką, która długo oczekiwała jej przybycia. Gdy tylko białowłosa przekroczyła próg, mała dziewczynka podbiegła do niej z uśmiechem na ustach.
- Wiedziałam, że wreszcie przyjdziesz! Nie mogli odrzucić mojej oferty. - Zaśmiała się wesoło, po czym usiadła na drewnianym krześle, które stało w rogu pokoju. Pomieszczenie wyglądało jak izolatka. Białe ściany i podłoga, dwa krzesełka oraz drzwi. Przez które dało się wejść, ale samo wyjście powodowało problemy. Czerwonooka usiadła na przeciwnie ustawionym stołku i zaczęła przypatrywać się dziewczynce z zaciekawieniem w oczach. 
- Czemu chciałaś się ze mną spotkać? - spytała po chwili ciszy, która zapanowała pomiędzy nimi. Halszbiet najwyraźniej czekała aż to Est pierwsza zacznie.
- Mam informacje o Nightmarerze, smoku śmierci. - Kąciki ust brązowowłosej ukształtowały się w ironiczny uśmieszek.
- C-co? - na twarzy Est pojawił się wyraz zaskoczenia. - Skąd? Jak? Gdzie on się podziewa?
- Cóż... to już inna sprawa. Choć nie jestem twoim sojusznikiem, chciałabym ci w jakiś sposób pomóc. - Dziewczyna wypowiedziała ostatnie słowa z obrzydzeniem, jakby robiło się jej niedobrze za każdym razem, kiedy robi coś miłego. Takie przynajmniej wrażenie odniosła białowłosa, która wcale już nie myślała pozytywnie o informatorce. - W zamian chcę... spotkać się z Nightmare'em.
- Ja... nie wiem gdzie on jest. - Stwierdziła zawiedziona.
- Nic nie szkodzi. Znajdziemy go szybko. Tak czy inaczej, chcę ci powiedzieć, że popełniłaś ogromny błąd wypuszczając Nightmare'a z pierścienia.
- Wiem, ja wiem... ale on mnie oszukał. Nie mogłam nic na to poradzić... - Zaśmiała się smutno.
- Nightmare to smok, zwierzaczek zmarłego pana demonów. A ty, jako właścicielka pierścienia powinnaś się nim bardziej zająć, skorzystać z jego mocy.
- Co masz na myśli?
- Ten pierścień nie był zwykłą biżuterią. To portal, który prowadzi do innej części tego świata, gdzie normalni ludzie nigdy nie mieli dostępu. Skoro nosiłaś pierścień to na pewno musiał ci się on przyśnić nie raz.
- Tak... to prawda. Bezkresna kraina, bez drzew natury lub czegokolwiek. Cała pokryta skalistymi szczytami.
-  Wow, nawet dobrze ją opisałaś. Moją wiedzę wyciągnęłam z ksiąg, jednak to coś innego widzieć ten fenomen na własne oczy. Ale tak czy siak, pierścień już się do niczego nie nadaje skoro smoczysko uciekło. - Est spojrzała skołowana na małą dziewczynkę, nawet na taką malutką sztukę, wiedziała nawet dużo, a jej poważny wyraz twarzy oczarowywał białowłosą.
- Nie da się go tam z powrotem... umieścić?
- Cóż... chyba nie, ponieważ jedyny sposób to namówienie go jakimś powodem do powrotu, ponieważ tylko on sam może zamknąć się w pierścieniu, gdyż jego pan już dawno nie żyje.
- Cóż... to będzie problem... Nightmare to uparte zwierzę...
I tak konwersacja trwałaby i trwała, lecz wypowiedź Est szybko ucięło pukanie do drzwi, po chwili uchyliły się one a stanął w nich... sam Premier. Władysław Leniniewski we własnej osobie.
(Argo? Somniatis? Ehehehe...)

Od Tyks C.D Argo, Akiro

  - To najlepiej ukatrupić. - warknęła pod nosem krótkowłosa i odwróciła się od swojej Alphy, jakby chciała przeczesać jeszcze raz wzrokiem teren. - Nie potrzeba nam chyba więcej gęb do napojenia. 
  Nieznajomy spojrzał zdezorientowany na Tyks. Dziewczyna tylko przewróciła zniecierpliwiona oczami.
  - Już wystarczy, że Warruś robi niezłą zadymę.- zaśmiała się cicho pod nosem.
  - Skończyłaś? - zapytała lekko zniecierpliwiona Alpha.
  Tyksona zamilkła. Cóż innego mogła zrobić? Musiała liczyć się ze zdaniem starej-nie-starej Argony. Wadera zmieniła się nie do poznania. Jednak dziewczyna zdołała to już zaakceptować. Cała trójka musiała jak najszybciej ruszyć swoje łaskawe cztery litery i odejść z tego miejsca, zanim stanie się coś nieprzyjemnego. Tyks oddaliła się trochę od Alphy i nieznajomego. Jak na złość niestety wpadła na czarnoskórego mężczyznę, ubranego w stylu reggae. 
 - Przepraaaszam. - mruknęła jakby od niechcenia i już chciała ominął mężczyznę, kiedy ten popchnął ją z całej siły.
  Czarnowłosa zdezorientowana upadła na chodnik. Mężczyzna wyciągnął broń. Ewidentnie należał do ZUPA'y. 
 - Co? Chcesz oberwać po ryju? - warknęła Tyksona i podniosła się chwiejnie na nogi, stając w pozycji bojowej.
  Już zamierzała się na niego rzucić, kiedy poczuła, że ktoś pociąga ją za kudły. Dziewczyna odwróciła się i usłyszała huk. Argo w ostatniej chwili właśnie ocaliła jej dupę. 

<Spieprzyłam. Wiem. Naciągane to to ;-; Przepraszam ;-; Argo? Akiro?>

8 maja 2017

Od Argony cd. Akiro do Tyks

- Nie ruszaj się - syknęła czarnowłosa, przytrzymując chłopaka w tej pozycji. Jednocześnie nasłuchiwała czujnie jakiegoś dźwięku, który mógłby oznaczać, że zostali wykryci. Jednak chyba nikt nie zwrócił uwagi na chłopaka.
- My się znamy? - spytał jasnowłosy dość głośno, zasługując sobie na pełne dezaprobaty syknięcie dziewczyny. 
  Argona nic nie słysząc puściła wreszcie chłopaka i usiadła. Ten podniósł się niepewnie, nie wiedząc czy znów nie zostanie zaatakowany.
- Może jesteś nowy i nie wiesz, ale wilki nie są mile widziane na terenach ZUPA'y - oznajmiła czarnowłosa, patrząc na chłopaka. - Omal nie wpadłeś na patrol Burgundu.
- Wilki? O czym ty mówisz? - Nieznajomy obrzucił nieufnym spojrzeniem Argonę, a ta uniosła pytająco brwi. 
- Nie udawaj, że nie rozumiesz - mruknęła, wstając powoli i otrzepując spodnie z kurzu.
- Nie udaję - powiedział tamten, również wstając.
- Argo! - Za plecami dziewczyny pojawiła się kolejna, również czarnowłosa, która jednak miała znacznie krótsze kudły i niebieskie oczy. - Mamy problem. 
- Wykryto nas? - spytała Alpha, patrząc na towarzyszkę.
- Nie, nie o to chodzi. Widziałam Larę, jak wchodziła do kawiarni. Zaraz może się tu zrobić gorąco. - Dopiero teraz chyba zauważyła nieznajomego chłopaka. - Kto to?
- Ma gen - odparła Argona, rzucając przelotne spojrzenie nieznajomemu. - Omalże by nas nie wydał.
(Akiro? Tyksu?)

7 maja 2017

Od Somniatisa cd. Tiffany

- Co ci się stało? - spytał łagodnie, wyciągając dłoń w kierunku ręki dziewczynki. - Jesteś ranna?
- Nie cackaj się z nią tak - mruknął Panicz, pociągając dłoń nieznajomej do siebie, aż ta syknęła. Jednak... nie było na niej żadnej rany. - Widzisz? Tu nic nie ma.
- Atisie? - Czarnowłosy poczuł, jak ktoś ciągnie go za bluzę. Mężczyzna zdążył jeszcze spiorunować wzrokiem dzieciaka, nim odwrócił się do swojej podopiecznej.
- Coś się stało? - spytał, uśmiechając się lekko. Tiffany odwróciła się lekko wskazując na ludzi, zbliżających się coraz bardziej do zebranych.
- SJEW - powiedziała dziewczynka, jednak Atis już jej nie słyszał. Trybiki w jego głowie zaczęły obracać się w zdwojonym tempie. Tymczasowo trwało zawieszenie broni. Teoretycznie. Powinni uciekać? Udawać, że pomagają dziewczynce? Uciekać z dziewczynką? 
- Ej ty, dlaczego tak ściskasz tą rękę, co? - Tęczowowłosy dźgnął brunetkę w brzuch, aż ta pisnęła z bólu.
- Zostaw ją. - Somniatis gwałtownie podjął decyzję. Chwycił dziewczynkę w ramiona. Nie zaprotestowała, ale chyba tylko z zaskoczenia, i dał susa w za najbliższy róg. Kilka sekund później zobaczył barwną czuprynę dzieciaka i mając nadzieję, że Tiffany za nim podąża, ruszył biegiem w głąb ulicy. Pęd powietrza rozwiewał mu włosy. Skręcił kilka razy, upewniając się, że dzieciak cały czas za nim podąża, nim wreszcie zatrzymał się w jakimś parku. Nigdzie nie było widać funkcjonariuszy państwowych, za to po chwili dołączył do niego zdyszany dzieciak i niemal padł na ścieżkę obok mężczyzny.
- Nie rób tak więcej - warknął, patrząc spode łba na czarnowłosego, który jednak nie słuchał. Posadził brunetkę na ławce. Znów przyciskała dłoń do piersi. Dziwne.
- Tiffany? - Atis odwrócił się w kierunku, z którego przybył. - Biegłą za tobą? - zwrócił się do młodego.
- Nie wiem. - Naburmuszony i zły dzieciak odwrócił się do mężczyzny plecami, jakby obrażony.
- Jestem... - wydyszała czarnowłosa, pojawiając się gwałtownie u boku opiekuna. Atis drgnął.
- Jak...? - zaczął, ale ona tylko pokiwała głową.
- Zboczyłam trochę z drogi. Nie wiem, jak udało mi się was znaleźć...
- Dobrze, że jesteś... - Somniatis ukląkł i przytulił dziewczynkę z całej siły, po czym puścił i ponownie zwrócił swoją uwagę na brunetkę. - A teraz powinniśmy się zająć nią...
(Tiffany?)

5 maja 2017

Akiro do Argony i Tyks

Po zetknięci się z dawnym kumplem i wypiciu paru procentów spojrzałem na zegarek. Zaskoczyła mnie, na nim godzina, która pokazywała 3:30.
- Dobra czas wracać do domu.
Dotarcie pod drzwi zajęło mi prawie godzinę, od razu po wejściu do domu palnąłem się na łóżko i zasnąłem. Ocknąłem się następnego ranka, okazało się z maja dla mnie jakąś papierkowa robotę. Po dotarciu na miejsce wziąłem się do roboty, pracy nie było za dużo. Po skończeniu roboty zdrzemnąłem się między pudłami na jakieś dokumenty. Obudził mnie jakiś geniusz w garniaku szturchając mnie noga.
- Wstawaj!
Przetarłem oczy i spojrzałem na czarnowłosego.
- Przecież nie śpię.
A ten tylko fukną i poszedł sobie, ale przedtem rzucił na mnie kopertę. Otworzyłem koperty i wyjąłem kartkę, na której było napisane, że mam iść na patrol. Podniosłem się z ziemi i ruszyłem na miasto, po drodze wstąpiłem do sklepu, by kupić coś do jedzenia. Na patrolu było jak zwykle nudno i nic się nie działo, aż do momentu, gdy zauważyłem grupkę schodząca pod podziemia. Ruszyłem za nimi, trafiłem do podziemnego jakby miasta, było tam ślicznie, oczywiście jak na mój gust. Obserwowałem wszystko, były tu piękne stragany, muzyka w tle to wszystko, było piękne a na górze zabronione. Przerzedłe spory obszar do momentu aż ktoś przygwoździł mnie do ziemi.
(Argony i Tyks )

29 kwietnia 2017

Od Tiffany C.D Somniatis


  Droga dłużyła się całej czwórce (jeżeli wliczymy Darknessa) niemiłosiernie. Tiffany co chwilę z zainteresowaniem przyglądała się przybyszowi. Na oko mógł mieć nie więcej niż dwanaście lat, jednak widząc jego doświadczenie w posługiwaniu się bronią dziewczynka stwierdziła, że nie można było ufać pozorom. A jeżeli był to szpieg?
  - J-jestem Ti-tiffany. - jęknęła dziewczyna, wyciągając powolutku rękę w stronę przybysza. - A ty?
 Chłopak nie odpowiedział. Spojrzał tylko na małolatę i mruknął coś pod nosem, jakby nie była ona warta jego uwagi. Pierwsza myśl, która przyszła dziewczynie do głowy: "Za kogo on się ma?!". Po chwili jednak zdołała się uspokoić. Może po prostu on nie ufał jej, albo nie chciał w takim momencie zawierać nowych znajomości.
 Nagle krzyk. Zdezorientowany czarnowłosy wypuścił ciało trzydziestokilkulatka i odruchowo obejrzał się za siebie. Zobaczył brązowowłosą czternastolatkę, która skuliła się na ziemi i kurczowo trzymała swoją rękę, jakby była ranna.
 Mężczyzna podszedł do niej. Zaraz za nim wyruszył chłopiec z kolorową fryzurą, chcąc sprawdzić, czy dzieje się coś ciekawego. Brązowowłosa, widząc, że zbliżają się do niej obcy mężczyźni, wstała i cofnęła się. Czarnowłosy jednak nie rezygnował i spróbował złapać dziewczynkę. Za nim kroczył dumnie jedenastolatek z tasakiem. Cała trójka po chwili zniknęła Tiffany z oczu. Czarnowłosa została sama z mężczyzną.
 Już miała się odwrócić, aby dźwignąć jego ciało, kiedy... zniknął. Na miejscu, gdzie leżał przedtem Betha Watahy, widać było karteczkę. Tiffany wzięła ją ostrożnie do ręki. Przeczytała na głos napis:
"Za tobą".

 Odwróciła się i wzrokiem natrafiła na patrol policji. SJEW. Ponoć Argona zawarła z nimi sojusz, ale kto wie, do czego się oni posuną. Poza tym.. już było dawno po dwudziestej drugiej. Jeszcze raz spojrzała na miejsce, w którym znalazła karteczkę. Z ziemi unosiła się para. Czyżby Betha watahy dosłownie wyparował? Może uciekł, nie chcąc ponosić konsekwencji swoich czynów?

<Atis? Tylko na tyle było mnie stać [*]>

10 kwietnia 2017

Od Somniatisa cd. Tiffany i Darknessa

- Nie, nie jest twoja. Nie należy do ciebie. - Głos Somniatisa stężał. - I nie obchodzi mnie, co jej zrobiłeś. Nie jesteś dla niej nikim. Jesteś tylko śmieciem, który waży się na zbyt wiele.
- Ej, ej, miarkuj, kurwa, swoje słowa - Darkness uśmiechnął się złowrogo, gdy Atis wyrwał rękę Tiffany z jego uścisku. - Nie zmienisz faktów.
- Fakty, to pojęcie względne. - Mózg czarnowłosego pracował na wzmożonych obrotach. Póki zajmował Bethę rozmową nie było możliwości, by ten zrobił coś głupiego. Jednak przeciwnik w końcu znudzi się wymianą zdań i przejdzie do działania. Co w takim razie miał zrobić Atis? Wiedział, że po już dwukrotnym wybuchu nie będzie po raz trzeci w stanie obronić dziewczynki. Nie sam. Jednak w jego głowie zaczął kiełkować plan. Ryzykowny plan, jednak... plan.
- Fakty to fakty, kurwiu! Nie zmienisz tego, co wyryte jest w jej krwi. Oddaj mi ją. - Darkness wykonał władczy gest, z miną kogoś, kto nie znosi sprzeciwu.
- Nie. - Somniatis wzdrygnął się z obrzydzeniem, patrząc na mężczyznę. Zrobił krok w tył.
  Ten jeden krok był sygnałem dla obu stron. Sygnałem, że rozmowy się skończyły. Sygnałem, by biec. Czarnowłosy poderwał z ziemi swoją małą towarzyszkę, z cichym stęknięciem i rzucił się w boczną uliczkę, jednocześnie unikając w ten sposób masywnych ramion Bethy, który skoczył w ich kierunku.
- Atisie, postaw mnie - pisnęła Tiffany widząc grymas na twarzy opiekuna, jednak ten tylko pokręcił przecząco głową. Czuł, że jeśli teraz ją postawi to straci wszelką siłę do dalszego biegu. Całą motywację. Cały czas biegł już nie dla siebie. Biegł dla niej.
  Ilekroć Darkness zbliżał się za bardzo, Somniatis skręcał, gwałtownie zawracał w miejscu, lub zataczał pętlę wokół przeszkód. Wykorzystywał swoją doskonałą znajomość załomów terenu i większą zwinność, by mamić i oszukiwać goniącego go większego i silniejszego przeciwnika. Jednak spowalniało to mężczyznę tylko na chwilę. W oczach przeciwnika widać było otwartą kpinę. Zdawały się mówić: uciekaj, uciekaj. Zwierzyna smakuje lepiej po dobrym pościgu.
  Nagle zdarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Darkness się przewrócił, dokładnie w tym samym momencie drogę Somniatisa zastąpiła stosunkowo niedawno wybudowana ściana. Stosunkowo niedawno... kto wie kiedy? Atis nie przemierzał wszystkich uliczek codziennie, a odkąd zerwał z ZUPA'ą robił to rzadziej, niż kiedykolwiek.
  Przeciwnik powoli podniósł się niezadowolony.
- Kurwa - mruknął pod nosem, otrzepując brudne kolana i z nienawiścią patrząc na Somniatisa, jakby ten był powodem jego wywrotki.
- Patrzysz na nie tego gościa co trzeba, śmieciu - rozległ się niski, dziecięcy głos, gdzieś znad głowy ściganych.
  Zarówno dziewczynka, jak i jej opiekun spojrzeli w tamtym kierunku, by ujrzeć bujną grzywę barwnych włosów i świecące jasnym światłem lampki hoinkowe, których blask odbijał się na ostrzu tasaka. Dzieciak zeskoczył z murka, przed Somniatisa i wyprostował się, bez większego trudu opierając tasak, który był niemal jego wielkości, o plecy. Spojrzał wyzywająco z dołu na czarnowłosego mężczyznę. Darkness prawie zakrztusił się śmiechem, widząc malucha.
- Sprowadziłeś dzieciaka do pomocy, serio? - Oczy mężczyzny iskrzyły się wesoło. Czuł bliskie zwycięstwo.
- Zamknij pysk, śmieciu, i wynoś się stąd albo rozciągnę twoje flaki po najbliższych budynkach. - Dzieciak wyciągnął tasak przed siebie, a rozbawiony Darkness - kosę. Zakołysał nią lekko, by z łatwością odeprzeć atak tasaka, który po chwili odbił, wytrącając z dłoni dzieciaka. To miał być koniec tej walki. To mógłby być koniec tej walki, gdyby druga ręka przybysza nie znalazła się na ramieniu mężczyzny, które zaraz wiotczało, upuszczając kosę. To na chwile wprawiło mężczyznę w osłupienie, z którego nie zdążył się już wyrwać, gdy druga dłoń, kompletnie omijając jego ochronę, dotarła do szyi i gładko wsunęła w nią drewniany szpikulec. Panicz cofnął się, patrząc jak Betha Watahy osuwa się na kolana i upada do przodu.
- Ej, ty! - Dzieciak odwrócił się do Somniatisa. - Podejdź tutaj!
  Somniatis spojrzał niepewnie na Tiffany, po czym wykonał rozkaz dziecka, obawiając się o jej życie.
- Zarąbał mi fryzjera - poskarżył się z naburmuszoną miną dziecka, któremu właśnie zabrano cukierka. - Co zamierzasz z tym zrobić? Jest przecież jednym z was. Odpowiadaj, ale ostrzegam, że jak mi się nie spodoba odpowiedź, to cię zbiję.
- Zaprowadzę go do Alphy - ostrożnie powiedział Atis. - A ona zadecyduje, co z nim zrobić.
  Panicz w zamyśleniu pokiwał głową.

  Specyficzny pochód maszerował powoli przez miasto. Wysoki mężczyzna, powłóczący nieco nogami z zarzuconym znacznie masywniejszym mężczyzną na ramieniu. Dziewczynka, jakby zawstydzona i przestraszona, i idący pół kroku przed nimi dzieciak z barwną fryzurą i tasakiem.
- Właściwie dlaczego z nami idziesz...? - zapytała nieśmiało Tiffany, patrząc na towarzysza.
- Cicho. To wcale nie tak, że nie wiem, gdzie jestem - powiedział, naburmuszony, nie patrząc na nią wymownie.
(Tiffany? Wybacz poturbowanie Darka, ale cóż... jak już mówiłam, zmierzał do otrzymania solidnego wpierniczu)

Od Somniatisa i Argony cd. Est

- Coś się stało? - spytała Est, spoglądając na dopiero co przybyłych. 
  Argona skrzywiła się z niesmakiem, a Somniatis uśmiechnął gorzko, jakby chciał podnieść Est, a może nawet bardziej siebie na duchu. 
- Pewna smarkula twierdzi, że ma informacje, jednak odmawia ich ujawnienia bez kontaktu z tobą - oznajmiła Alpha ponuro. - Mam ochotę wyciągnąć je z tej małolaty siłą. Jest strasznie uparta.
- Więc czemu mnie do niej nie zabraliście? - Est wyglądała na zdziwioną. Tyle zamieszania o takie głupstwo?
- To podejrzane, że chce się widzieć z tobą - wyjaśnił pośpiesznie Somniatis, nim Argona zdążyła rzucić jakiś zdawkowy równoważnik zdania, zamykający dyskusję. - Obawialiśmy się, że chce cię w jakiś sposób... wykorzystać. Lub skrzywdzić. Jednak jeśli nie chcemy jej torturować - to mówiąc spojrzał wymownie na Alphę, która tylko wzruszyła ramionami - to powinniśmy spełnić jej warunki. Jeśli nie będzie mieć nic ciekawego do powiedzenia lub nas oszuka to wtedy zajmiemy się nią w inny sposób.
  Cały czas słowa czarnowłosego skierowane były do Est, jednak ich treść nie była potrzebna dziewczynie do życia. Miała raczej przekonać Argonę, żeby zgodziła się na proponowany układ. Najwyraźniej Alpha była wyjątkowo poirytowana zaistniałą sytuacji. Widać nie wszystko szło po jej myśli i dodatkowe utrudnienia nie pomagały jej odzyskać spokoju ducha.
- Też tak sądzę - przytaknęła Est, wpatrzona w Somniatisa. Nie wiadomo nawet, czy zauważyła aluzje, czynione przez mężczyznę, gdyż jej myśli zdawały się być tylko częściowo w temacie rozmowy.
  Przywódczyni westchnęła, ulegając ostatecznie propozycji członków. To w końcu nie był tak głupi pomysł. W normalny dzień zapewne przyjęłaby go nawet z entuzjazmem, jednak teraz chciała już tylko, żeby to wszystko się skończyło.
- Dobrze więc, Est, zaprowadzę cię do niej. Czeka w sąsiednim pokoju.
  Białowłosa wstała i ruszyła za Alphą. Somniatis również chciał to zrobić, jednak Argona posłała mu gniewne spojrzenie.
- Powinienem być z nią, gdy będą rozmawiać - zauważył, w odpowiedzi na milczący rozkaz.
- Sądzisz, że nie dam rady obronić jednego dziecka przed drugim? - parsknęła Argona.
- Nie, ale...
- Zostań tutaj. Twoja opiekuńczość może nam tylko zaszkodzić, skoro już się zdecydowaliśmy zaryzykować. - Po tych słowach wyprowadziła Est z pokoju i podprowadziła do kolejnego. Zatrzymały się przed nim na chwilę. - Nazywa się Halszbiet - wyjaśniła Argona. - To chyba najważniejsze, co udało mi się z niej wydobyć. Uważaj, zachowuje się dziecinnie, ale jest niesamowicie inteligentna.
(Est?)

9 kwietnia 2017

Od Est cd. Somniatisa

Dziewczyna siedziała na kanapie czekając na Argonę i Somniatisa, którzy zniknęli w drzwiach innego pomieszczenia, kilka sekund temu. Najwyraźniej ukrywali przed nią coś czego nie powinna wiedzieć. W sumie to normalne, Est nie powinna być wtajemniczona we... wszystkie sprawy, ale i tak czuła się delikatnie zawiedziona, że nawet w takiej sytuacji ukrywali przed nią prawdę. Białowłosa zestresowana sytuacją, zaczęła bawić się końcówkami swoich włosów. Po wyjściu z kanałach, jedyne co marzyła to długa kąpiel, by pozbyć się smrodu, który otaczał jej osobę. Nic nadzwyczajnego, to normalne po siedzeniu trzech godzin w przewodzie kanalnym. Chciała, jednak pokazywać Somniatisowi tylko swoje najlepsze strony... ale chyba jej nie wyszło. Czerwonooka zaczęła się czerwienić. To było dla niej niezwykłe uczucie, o którym nie chciała by ktokolwiek się dowiedział. Nie była pewna jak powinna to nazwać. Podłoga zaskrzypiała i drzwi powoli zaczęły się uchylać. Est wyprostowała się, próbując opanować emocje, które mieszały się ze sobą powodując jeden, wielki bałagan. Zza drzwi wyszli Somniatis i Argona, nie wyglądali na zadowolonych. Najwyraźniej coś złego się stało, pomyślała biało włosa.
(Panie S.? Argo? Może to nie za wiele, ale... cóż. Przynajmniej pominęliśmy kąpiel w ściekach :') )

6 kwietnia 2017

Od Tiffany i Darknessa C.D Somniatis

 To wszystko działo się dla dziewczyny zbyt szybko. Umierający Somniatis, potem próba gwałtu.. wszystko szło nie w tą stronę, co trzeba. Cóż, dwójka musiała się stąd jak najprędzej wydostać, zanim czar minie a mężczyzna się ocknie. 
 Z jednej strony mimo wszystko Tiffany była mu wdzięczna. Gdyby nigdy nie spotkała Darknessa, Atis wąchałby już kwiaty od spodu, a ona zostałaby sama. Nie poradziłaby sobie wtedy w WKNie. Tak wiele się działo, członkowie odchodzili i zostało już zaledwie kilka osób. Bała się, że wataha może wkrótce przestać istnieć, a ona nie poradzi sobie sama. 
 Oboje szybko wyszli na zewnątrz, a kiedy znaleźli się kilkanaście ładnych metrów, jej opiekun nie wytrzymał i czas znowu ruszył. Tiffany wiedziała, że to wszystko go okropnie męczy, a on musiał odpoczywać. Nie mogli jednak wrócić do domu. Znając życie za rogiem mógł czaić się kolejny zabójca, a Tiffany nie da rady obronić siebie ani swojego opiekuna przed kolejną napaścią. Z kolei Somniatis nie da rady ocalić dziewczyny drugi raz.
 Pozostawało wynająć jakiś hotel, jednak i tak należało zmienić arenę. Mężczyzna doskonale to rozumiał. Kiedy Tiffany chciała przerwać tę męczącą ciszę, nagle poczuła uderzenie, a zaraz obok niej pojawił się czarnowłosy, dumnie dzierżąc kosę na ramieniu.
 - Phi, nędzne sztuczki, ale tak łatwo już się ode mnie nie uwolnicie.
 Młoda dziewczynka była zdezorientowana. Czy on będzie teraz ich prześladował? Czy tym razem Darkness spełni swoją zachciankę?
 - Nie radzę. - powiedział spokojnym głosem opiekun Tiffany, zasłaniając dziewczynkę. - Jeżeli nie dasz nam spokoju, Argona dowie się o wszystkim i wywali cię z WKNu.
 Darkness wybuchnął śmiechem i złapał rękę dziewczyny, nie zwracając uwagę na jej opiekuna. Podwinął rękaw Tiffany i pokazał znamię, którego wcześniej na ramieniu dziewczyny nie było... Wilcza czaszka.
 - Ona jest moja. To moje szczenię.

<Atisiu? Mam dwóch ojców i żadnych matek  :33>