8 lipca 2014

Od Zorrie - Cd. Zindera

Myślałam, że umrę ze strachu. W tej chwili kontrolę nad moim ciałem wzięła stała zasada strachu: walcz, albo uciekaj. Ja, zwłaszcza po niedawnych przeżyciach, wybrałam drugą opcję. Zaczełam biegać w kółko, ale w końcu panika ustąpiła. Burza nie zamierzała ustąpić. Ale ja, wyczułam coś jeszcze, coś jakby... Latającą krowę? Jelenia? W każdym razie jakieś zwierzę. Zinder podszedł do wejścia do jaskini, ja jak pies podążyłam za nim. Ujrzeliśmy... Tornado. Wielkie. Straszne. TORNADO. Zaczęło zbliżać się w naszym kierunku, uciekliśmy wgłąb jaskini. Wejście się zawaliło. Wtuliłam się w futro basiora. I wtedy zemdlałam. Ze strachu, zimna i samotności.
(Zinder?)

Od Zindera - Cd Zorrie

Miałem taki piękny sen. Tancerki w sukienkach z trawy, na plaży podawały mi finezyjnego drinka i jedna właśnie mnie chciała pocałować, a tu nagle poczułem coś zimnego na ramieniu. Możecie sobie wyobrazić jak szybko stanąłem na równe nogi. Rozejrzałem się wokół wściekły na cały świat. Dopiero po chwili spostrzegłem trzęsącą się Zorrie. Z racji, że byłem w postaci człowieka za nic nie mogłem jej zrozumieć. Westchnąłem i zamieniłem się w wilka. Wilczyca stała nieopodal, wpatrzona we mnie przerażonymi oczami. Oczywiście każdy inny na moim miejscu natychmiast z krwawiącym sercem podbiegłby do niej i dopytywał o powód tej strasznej zmiany. Niestety moje serce było z kamienia i nie łatwo było je ruszyć.
- CO się stało? - zapytałem, siadając z niezadowoloną miną.
- Jest burza... - wyszeptała spuszczając nisko skrzydła.
- Mhm... faktycznie. - ziewnąłem przeciągle i nagle spostrzegłem niebieski ognik sunący w naszą stronę. - Tu jesteś! Ty głupi, bezmózgi, idioto! Co to ma być?! - wskazałem na kryształy leżące wszędzie wokół. - Ile razy mówiłem, że NASZA jaskinia to nie twój plac zabaw?!
Ognik wydawał się zdenerwowany i wskazywał na Zorrie, mrucząc gniewnie pod nosem.
- Co? Teraz jeszcze przeszkadza ci mój gość? Daj spokój. - westchnąłem ponownie i zerknąłem na Zorrie. - Wybacz kochana, to mój duch stróż. Ignoruj go a może zniknie. A wracając do... burzy... to jesteśmy w bezpiecznej jaskini i nic ci nie grozi. - jak na złość akurat rąbnęło w górę w której wnętrzu siedzieliśmy i huk był przerażający.
(Zorrie? xD)

Od Zorrie - Cd. Zindera

Uśmiechnęłam się, a potem zasnęłam.
***
Obudziłam się zlana potem. Usłyszałam grzmot, i zamarłam ze strachu. Tak, boję się burzy. Choć jest to dziwne, raz, podczas mojego lotu, piorun nieomal mnie musnął. Spadłam na ziemię, i nie omal zmarłam, bo znalazłam w samym środku wielkiego pożaru lasu. Teraz, znajdowałam się w jaskini, a moja trauma dawała o sobie znać. Czułam się niezwykle odosobniona. Po za tym, nie umiem zmieniać postaci. Dlatego, kiedy podszedłam do Zindera i dotknęłam go łapą, on usłyszał tylko skomlenie, a ja mówiłam: proszę cię, obudź się. Jestem przerażona.
Trzęsłam się ze strachu.
(Zinder?)

Od Zindera - Cd. Mixi

Czarownik zaraz potem pojawił się w drzwiach. Wydawał się nie zwracać uwagi na zamkniętą w klatce wilczycę. Ot, jak gdyby nigdy nic przerzucał papiery, układał tajemne księgi, mył fiolki. Pomyślelibyście, dzień jak codzień. Jednak potem przystanął nagle i podszedł do klatki. Nachylił się i zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Pewnie mi nie powiesz dlaczego masz skrzydła, co? - zaśmiał się cicho i odskoczył gdy wilczyca obnażyła kły.
Czarownik cmoknął niezadowolony, jakby karcił dziecko. Pogroził jej palcem ze strasznym uśmiechem.
- Takiego zachowania nie będziemy tolerować. - powiedział i chwycił coś iskrzącego ze stołu.
Najwyraźniej miał zamiar ją torturować prądem, ale gdy już przykładał urządzenie do krat przerwało mu wejście żołnierza.
- Mistrzu, ten drugi jest strasznie niespokojny. Miota się i nie możemy go przypiąć jak kazałeś. - zgiął się w głębokim ukłonie, bojąc nawet spojrzeć na niego.
Mężczyzna warknął i odłożył broń.
- Cóż, będziemy musieli się nim zająć. A ty! - przyciągnął człowieka bliżej a ten wydawał się teraz malutki i przerażony. - Pilnuj jej!
(Mixi? xD)

Od Zindera - Cd. Zorrie

Uśmiechnąłem się widząc, że wilczycy smakowała kolacja. Wstałem i przeciągnąłem się z lubością.
- Dobra, pora się zmywać. Moja jaskinia jest nieopodal.
Ruszyłem przodem i bacznie rozglądałem się wokół za ognikiem. Jak na złość nigdzie nie było drania widać. Cóż, w końcu zawsze wracał. Kilka minut potem doszliśmy do niewielkiego jeziorka nad którym była umiejscowiona jaskinia. Za połyskliwym w bladym świetle wodospadem, wił się tunel. Z sufitu zwisały zielone, fluorescencyjne glony nadając mu interesujący wygląd. Wszędzie pełno było wody, ale już po chwili doszliśmy do suchej części. Przed nami rozpościerała się olbrzymia przestrzeń. W ciemnościach wysoko nad nami niknął sufit. Wszędzie wokół leżały kryształy w kolorach od zielonego, niebieskiego,  poprzez czerwony i fioletowy. Zakląłem siarczyście, gdyż tego wcześniej tu nie było.
- Zabiję tego durnego Chowańca. - warknąłem bo dobrze wiedziałem, że to właśnie jego sprawka. - Em... możesz spać tam. - pokazałem niewielkie posłanie z futer.
Nieco dalej umieszczone było prawdziwe łóżko, moja zresztą. Obok niewygodne biurko, stół i dwa krzesła. Lubiłem funkcjonować jako człowiek. Cóż poradzić.
- Potem pomyślimy nad znalezieniem ci jakiejś przytulnej jaskini.
(Zorrie?)

Od Mixi do Zindera

Nasza sytuacja była po prostu cudowna. Siedzieliśmy zamknięci w klatkach zamkniętych w bańkach i niesionych przez pomagierów mrocznego elfa. Miałam kilka pomysłów, ale każdy wymagał użycia mocy.  To była właśnie jedna z moich największych wad, w problematycznym momencie często zdawałam się na moce. Moje przemyślenia przerwał widok wielkiego, starego, strasznego, zniszczonego, ale i w pewnym sensie pięknego zamczyska. Spojrzałam nerwowo na Zindera, niesionego kilka metrów za mną. Miotał się i denerwował, ale na nasze szczęście załapał, że mamy udawać niemowy. Uspokoiłam się, usiadłam w rogu klatki i zamknęłam oczy. W chwili w której usłyszałam szczęk spuszczanego mostu zwodzonego otworzyłam oczy i pierwszą myślą która mi się nasunęła było: "Po co im most zwodzony? Przecież nawet nie ma rowu na fosę...".  Wnieśli nas na niewielki dziedziniec i znowu film mi się urwał. Ocknęłam się dopiero w czymś co przypominało laboratorium. Rozglądnęłam się w poszukiwaniu Zindera lub czarownika, ale nie zauważyłam ani jednego ani drugiego. Super, czyli teraz żaden z moich pomysłów nie mógł wypalić, bo jak uciekać skoro nawet nie wiem gdzie jest Zinder.

(Zinder? Mam jednak neta...)

Od Zindera - Cd. Mixi

(Cd. Tego)
Zinder wciąż się wiercił gdyż zupełnie nie wiedział jak ma się uwolnić. Zamarł jednak, gdy doszły do niego rozmowy. Na skraju polany pojawił się nieznany mężczyzna. Miał długie, białe włosy i lodowato niebieskie oczy. Spiczaste uszy i chorobliwie blada cera, od razu dała do zrozumienia, że mają przed sobą mrocznego elfa.
- No proszę. Nie sądziłem, że aż tak mi się poszczęści. A już nie miałem obiektów do badań. - powiedział złowrogim szeptem i zatarł dłonie. - Zapakować ich chłopaki!
Na sygnał na polankę weszło ośmiu drabów. Byli świetnie uzbrojeni w ciężkie zbroje i wielkie miecze. Kilku taszczyło za sobą klatki. Najwyraźniej chcieli ich przenieść do siedziby czarownika. Zinder szybko spojrzał na Mixi która rozważnie nie wypowiedziała nawet słowa. Jakąż byłaby sensacją, gdyby odkryli że umie mówić!
- Ale szefie, one zaraz na nas skoczą. - wybełkotał jeden, wielki pomagier.
Czarownik pokręcił głową, wyraźnie zniesmaczony. Szybko rzucił zaklęcie i wilki zostały otoczone czymś na kształt bańki mydlanej. Popłynęły szybko do klatek. Tym sposobem mogli ich sprawnie przenieść do siedziby w starym zamczysku.
(Mixi? xD)

7 lipca 2014

Od Zorrie - Cd. Zindera

Podskoczyłam z radości, a raczej, jak to robią wilki ze skrzydłami, uniosłam się w powietrze.
-Dziękuje -odparłam uradowana, ale mój głos zagłuszyło potężne burczenie w brzuchu. Zarumieniłam się. Zinder zrozumiał mój żołądek i prawie natychmiast wrócił z rosłą łanią w pysku. Na pytanie, jak to zrobił, odpowiedział mi tylko, że ma swoje sposoby... Słońce zaszło.
(Zinder? Coraz bardziej podobasz się Zorrie...)

Od Zindera - Cd.Zorrie

Usiadłem, ze zdziwieniem wpatrując się w wilczycę. Po kąpieli wyglądała o niebo lepiej. Zdecydowanie nie była żywym trupem.
- Więc mój braciszek zachował się jak zawsze? - zaśmiałem się, ale zaraz umilkłem widząc jej minę. - Och nie martw się, on po prostu zbyt często się sparzył i brał wszystko bardzo emocjonalnie. Teraz biedak po prostu boi się wiązać. Pewnie nie znajdzie nikogo kto z cierpliwością i miłością pokaże mu, że jednak może znowu zaufać. - powiedziałem nieco teatralnie.
Potem ponownie weszliśmy do tego co zostało z jej leża. Nie powiem, wyglądało jak po przejściu huraganu, tyle że ten dla odmiany wyssał wszystko ze środka.
- Co teraz zamierzasz? - zapytałem siadając.
Wilczyca wydawała się przybita. Oczywiście trzeba czegoś więcej żeby skruszyć moje kamienne serce ale w sumie... mogło być ciekawie.
- Nie wiem... - rozejrzała się z zagubioną miną.
- Słuchaj, jak chcesz możesz pomieszkać trochę u mnie. Mam sporo miejsca i jeśli nie będzie ci przeszkadzało towarzystwo mojego ducha stróża... tak jakby... no... nie mam pojęcia czym jest. - powiedziałem zastanawiając się, nie po raz pierwszy, nad historią i pochodzeniem błękitnego płomienia który mi zawsze towarzyszył.
(Zorrie?)

Od Zorrie - Cd. Zindera

Doszliśmy do jeziora. Akurat - jak wspominałam - jeziorka metr od wejścia do mojej jaskini. Szybko pobiegłam do niej, ale wszystko było zniszczone, splądrowane. Z mojego domu nie zostały nawet cztery ściany - została tylko jedna. Zrozpaczona przysiadłam na skraju jeziora, spojrzałam na moje odbicie i weszłam do wody. Pływałam, puki cały bród nie odpadł wraz z strupami. Wyszłam z wody, po czym powiedziałam basiorowi o wszystkim: Ivernie, próbie samobójstwa, śmierci z zgryzoty. I o tym, że nie mam teraz gdzie mieszkać.
(Zinder?)