Miałem taki piękny sen. Tancerki w sukienkach z trawy, na plaży podawały mi finezyjnego drinka i jedna właśnie mnie chciała pocałować, a tu nagle poczułem coś zimnego na ramieniu. Możecie sobie wyobrazić jak szybko stanąłem na równe nogi. Rozejrzałem się wokół wściekły na cały świat. Dopiero po chwili spostrzegłem trzęsącą się Zorrie. Z racji, że byłem w postaci człowieka za nic nie mogłem jej zrozumieć. Westchnąłem i zamieniłem się w wilka. Wilczyca stała nieopodal, wpatrzona we mnie przerażonymi oczami. Oczywiście każdy inny na moim miejscu natychmiast z krwawiącym sercem podbiegłby do niej i dopytywał o powód tej strasznej zmiany. Niestety moje serce było z kamienia i nie łatwo było je ruszyć.
- CO się stało? - zapytałem, siadając z niezadowoloną miną.
- Jest burza... - wyszeptała spuszczając nisko skrzydła.
- Mhm... faktycznie. - ziewnąłem przeciągle i nagle spostrzegłem niebieski ognik sunący w naszą stronę. - Tu jesteś! Ty głupi, bezmózgi, idioto! Co to ma być?! - wskazałem na kryształy leżące wszędzie wokół. - Ile razy mówiłem, że NASZA jaskinia to nie twój plac zabaw?!
Ognik wydawał się zdenerwowany i wskazywał na Zorrie, mrucząc gniewnie pod nosem.
- Co? Teraz jeszcze przeszkadza ci mój gość? Daj spokój. - westchnąłem ponownie i zerknąłem na Zorrie. - Wybacz kochana, to mój duch stróż. Ignoruj go a może zniknie. A wracając do... burzy... to jesteśmy w bezpiecznej jaskini i nic ci nie grozi. - jak na złość akurat rąbnęło w górę w której wnętrzu siedzieliśmy i huk był przerażający.
(Zorrie? xD)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz