21 września 2014

Od Akumy do Narcyzy

  Narcyza była naprawdę ciężko ranna, jednak jej stan był stabilny. Sytuacja się uspokoiła. Erna była wymęczona opieką, więc położyła się już spać, jednak ja czuwałem. Spokojna twarz Narcyzy była jedną z najpiękniejszych rzeczy jakie widziałem ostatnim czasem. Uśmiechnąłem się miękko, gładząc pysk wadery. Wielka szkoda. Będę musiał ją obarczyć taką odpowiedzialnością...
- Mistrzu... - szepcze poruszając się niespokojnie. Musi jej się śnić coś złego.
- Cii... - mruknąłem delikatnie - Wszystko już dobrze, jestem przy tobie. Śpij spokojnie...
  Uspokoiła się nieco. Dalej spała spokojnie. Nawet nie wiem kiedy ja również zasnąłem, a obudziły mnie dopiero poranne promienie słoneczne. Obok mnie Narcyza już się obudziła. Uśmiechała się lekko rozbawiona.
  Zakłopotany cofnąłem się o kilka kroków od jej posłania i odkaszlnąłem.
- Widzę, że się obudziłaś - powiedziałem nie patrząc na nią
(Narcyza? Erna-ninja?)

I kolejny Vocaloid!




20 września 2014

Od Erny do Hoinkasa

Wychyliłam się lekko zza krzaków i zerknęłam na nieznajomego wilka. Wyglądał na trochę przygnębionego. Wyszłam na ścieżkę, obcy odwrócił się. 
- Zawsze wszystkich śledzisz? - Zapytał.
- Szukam kogoś? Wiesz może gdzie jest? - Powiedziałam, próbując strząchnąć z siebie gałązki i liście.
- Nie powiedziałaś mi o kogo chodzi.
- Rzeczywiście. - Spojrzałam na niego. - Ale to już chyba nie ma znaczenia. Kim jesteś i co ty robisz?
- Zawsze tak witacie nowego członka watahy?
- Wybacz, dołączenie odbywa się bez echa. Miałam prawo nie widzieć. - Przewróciłam oczami.
- I tak nie jestem tu oficjalnie. - Wzruszył ramionami. - Gdzie jest alpha?
Zlustrowałam go wzrokiem. 
- Powinna być w swojej jaskini. - Odpowiedziałam niepewnie. 
- Nie ma jej tam. 
- To nie wiem. Usiądź tu i czekaj, czy coś.

<Hoinkas?>

19 września 2014

Od Hoinkasa - c.d. Zindera

(Cd. tego)
- Prowadź. – rzekłem.
Popatrzył na mnie chłodnym wzrokiem i obróciwszy się do mnie tyłem ruszył w kierunku watahy. Milcząc podążyłem za nim, Mordimer zaś szedł obok mnie.
- Ta wataha jest Watahą Krwawej Nocy, jestem pewien że ci się u nas spodoba. Nie masz żadnego domu co? Dołączysz do nas, zamieszkasz ze mną i będę mógł się tobą opiekować! - mówił podekscytowany i szczęśliwy.
- Taaa.- odpowiedziałem tonem sugerującym, że najlepsze dla wszystkich byłoby szybki zakończenie rozmowy. Najwyraźniej tego nie zauważył, bo przez całą drogę opowiadał o watasze i innych rzeczach.
Po dość dłużącej się wędrówce przystanęliśmy przed jakąś norą.
- Jesteśmy na miejscu, oto nora naszej Alphy. – odezwał się wskazując wejście do nory, po czym bez wahania ruszył w przeciwną stronę.
- Chodź Mordimer, sam dobrze wiesz musimy iść załatwić pewną sprawę. - rzekł.
Mordimer spojrzał na mnie i powiedział
- Nie przejmuj się nim, on już taki jest. Nigdzie nie odchodź, niedługo wrócę. Obiecuję! - wykrzyknął i pomknął za nim.
Po tym pożegnaniu postanowiłem wejść do środka i poznać ową Alphę. Niestety nikogo w środku nie było. Wyszedłem z nory i powoli ruszyłem w prawo nie mając większego celu. Przystanąłem na chwilę gdyż usłyszałem szelest w pobliżu, nie przejąłem się tym zbytnio i ruszyłem dalej przed siebie.
(Kimkolwiek? lub Nik(t)olwiek?)

18 września 2014

Iverno i Mordimer odchodzą...


- Tak, to już koniec - powiedział Iverno z uśmiechem pełnym ulgi - A przynajmniej tak myślę...
- To dobrze... - usiadłam obok najbliższego drzewa - Chwila... gdzie jest Zinder?
  Rozejrzeliśmy się dokoła, ale basiora nigdzie nie było widać.
- Nie obchodzi mnie to - w oczach starszego basiora błysnęły stalowe iskry, jednak Mordi wyglądał na zawiedzionego
- Musiał się ulotnić, gdy na niego nie patrzyliśmy... Wiem! Możemy przenieść się przez portal i go znaleźć!
  Iverno przewrócił oczami, jednak Mordimer wpatrywał się w niego z nadzieją.
- Iv, proooszę! - powiedział robiąc słodką minkę - Przecież możesz to zrobić... przeniesiesz mnie do niego i wrócisz...
- Po co ci on? - biały basior uniósł brew - Przecież przed chwilą się rozstaliśmy... 
- Chciałem porozmawiać z nim, z jego ognikiem o.... tej walce - Mordi spuścił łeb
- Dobra, zgoda... - Iverno wreszcie się poddał
  Stanął tyłem do mnie, jego włosy zafalowały. Po chwili przed nami wytworzyła się owalna tarcza wirującej energii.
- Chodźmy - powiedział Iverno do małego
  Szczeniak z radością wskoczył w owal, jednak Iv zatrzymał się jeszcze na chwilę.
- Zaraz do ciebie wrócę... - obiecał i wszedł w portal
  Siedział tam pod drzewem jeszcze przez jakiś czas. Ani jeden, ani drugi już nigdy nie wrócił...

17 września 2014

Od Ako do Mixi

Alpha zwołała zebranie wszystkich wilków watahy. Postanowiłam, że to dobry moment żeby pokazać swoja prawdziwą naturę... wiedziałam ze zawiodę pewnie wiele wilków, ale cóż tak wymarzyłam sobie odejście... Przez wygnanie... poczekałam jeszcze chwile w jaskini i rozmyślałam o miłych rzeczach które mnie spotkały w watasze.
"Dobra czas wstawać" pomyślałam i poszłam do umówionego miejsca. Alpha mówiła coś, ale nie słuchałam czekałam na odpowiednią chwile...
"Teraz" pomyślałam i wzbiłam się w powietrze, a wszystkie oczy skierowały się na mnie. Zmieniłam się w dym i pojawiłam kolo Alphy. miałam nóż kolo jej gardła. Wszyscy zamarli czekając na dalszy ciąg wydarzeń.

( Mixi? Spełnisz moje marzenie? )

16 września 2014

Od Arii

Początek>>
  Jeszcze przez chwilę wpatrywałam się z niedowierzaniem w świstek papieru. Zinder... dlaczego? Przecież... przecież... z moich oczu pociekły łzy. Kryształowo czyste, w których odbijały się promienie słoneczne, łzy. Załkałam, a potem zaczęłam płakać i wyć na przemian pełną piersią. Niech się wszyscy dowiedzą, niech ON to usłyszy!! Niech wie, że będę tęsknić!
  Mój lament przerwało przybycie jakiegoś wilka. Stanął w wejściu do jaskini i spojrzał na mnie. Zamilkłam zawstydzona i uśmiechnęłam się lekko do przybysza.
- Przepraszam jeśli cię obudziłam czy... coś... ale... - w kącikach moich oczu znowu zebrały się łzy - Właśnie... straciłam kogoś dla mnie ważnego...
(Wilku?)

Zinder odchodzi...

  Obudziłam się w mojej jaskini. Byłam zlana potem, a jednocześnie czułam jakieś nieznane ciepło. Obok mnie leżał Zinder. Taaak. Pamiętała, że zaprosiłam go do siebie, po tym jak odzyskał nieco świadomość. Po tym wydarzeniu był jakiś taki... smutny... Przytuliłam się lekko do niego. Był taki miękki. Od razu poczułam się lepiej i zasnełam ponownie.
  Następnego ranka obudziłam się sama, a przed moim nosem leżał świstek pergaminu.

"Droga Ario
Niestety nasze drogi dziś się rozchodzą. Musze odejść, wzywają mnie pilne sprawy. Być może kiedyś wrócę, gdy przestanę być zagrożeniem dla ciebie i dla innych, których zdążyłem pokochać podczas tak krótkiego pobytu. 
Żegnaj... i powodzenia
Twój przyjaciel
Zinder"

Od Arii - Noc Koszmarów

  Idę powoli przez las. W ciszy. Spokoju. Otacza mnie ciemność rozjaśniana tylko nieco przez wyłaniające się z pomiędzy gęstych konarów nad moją głową krwawe oko księżyca nadające wszystkiemu barwę szkarłatu. Moja głowa jest opuszczona ku ziemi, moje łapy wleką się powoli powodując cichy szmer. Nie mam już sił, jednak Jego oddech za moimi plecami sprawia, że nie miała dość odwagi by się zatrzymać... Stawiam krok za krokiem, wciąż na przód. On robi to samo. Jak cień podąża za mną w tym samym tempie, w tym samym rytmie. Nie wysila się, widzi moją słabość. Boję się. Nie widzę przed sobą końca lasu. Drzewa zasłaniają mi widok.  Pod łapami czuję coś lepkiego. Boję się nawet na to spojrzeć. Idę dalej, coraz bardziej powłócząc kończynami. Łapy odmawiają mi posłuszeństwa. Upadam. Zamykam oczy. Czuję jego obecność. Stoi tuż przede mną. 
- Odejdź... - szepcę słabo, bez przekonania
  Lepka ciecz wsiąka w moje białe futro. Jest... ciepła... Jego zimny oddech, tuż przy moim policzku. Zaciskam mocniej powieki. 
- Odejdź... - mówię ponownie, nieco głośniej
  Jego włosy delikatnie muskają mój pysk.
- ODEJDŹ!! - krzyczę zrywając się na równe nogi, nie mogę już dłużej wytrzymać napięcia...
  Otwieram oczy. Widzę... ciemność. Nie ma Go. Nie ma Go tu...! Więc... gdzie? 
  Tam... na skraju widoczności, jego czerwone oko... błysk białych zębów... skaczę do przodu. Uciekam. Znów. Czuję przypływ nowej siły. On biegnie za mną. Tak samo leniwie jak przedtem. Cały czas kilka kroków od mojego ogona. Cały czas dość daleko, by nie móc mnie złapać, jednak dość blisko, bym czuła Jego obecność. Jego przerażającą obecność. Przed sobą widzę jakąś wieże, wyrastającą z mroku. To moja nadzieja! Ze łzami w oczach biegnę ku niej, w moim sercu rodzi się nadzieja... ale ona jest tak daleko! Mimo, że biegnę nie mogę do niej dobiec. Za moimi plecami słyszę śmiech. Jego śmiech. Wieża...! Skupiam się tylko i wyłącznie na niej. Staram się nie zwracać uwagi na coś miękkiego i oślizgłego pod moimi łapami, jednak... głuche chrupnięcie, gdy moje łapy zmiażdżyły coś pode mną i jęk... coś ostrego chwytającego moją łapę. Spoglądam na pokiereszowany pysk białego wilka bez oczu...
- Pani... - szepce przez zaciśnięte zęby - Pa...
  Nie zdąża dokończyć. Przerażona uderzam go wolną łapą i pędzę dalej! Wieża już jest tak blisko...! Nie jestem już w stanie nie zwracać uwagi na ciała. Czuję obrzydzenie. A jednak biegnę! Wieża... niespodziewanie staję wewnątrz kolistego pomieszczenia. Za mną są zaryglowane drzwi. Od środka. Czuję przypływ ulgi, ale nie na długo.
  Ktoś zaczyna się do nich dobijać... trzeszczą i wyginają się. Wbiegam na schody, pędzę na złamanie karku, byle w górę! Byle dalej od... od Niego...
  Tam też są drzwi. Przebiegam przez nie, zatrzaskuje, zasuwam zasuwkę. Podbiegam do najdalszej ściany. 
  Co robić? 
Siadam i wpatruję się w jedyne wejście, a zarazem jedyne wyjście. Moje ciało wstrząsają drgawki przerażenia.
  Co robić?
Klamka powoli porusza się w dół. Przez drzwi przebiega niewielki wstrząs. Cała wieża się trzęsie.
  Już nic się nie da zrobić...
Kolejny wstrząs. Zasuwka trzęsie się niebezpiecznie. Zardzewiałe śruby luzują się lekko.
  Pozostaje mi tylko czekać...
I jeszcze jeden. Pierwsza śruba z głuchym brzdękiem ląduje na podłodze.
  Czekać na niego...
Za nią druga, trzecia i czwarta... ostatnie. Jej brzdęk jest jak odgłos tonącej łodzi ratunkowej.
  To koniec...
Drzwi otwierają się powoli z cichym skrzypnięciem. Ona idzie w moim kierunku. Jej czarne futro... jej oczy... 
  Dlaczego? Dlaczego mi to robisz? Czy... czy nie poznałyśmy się wcześniej? Nie byłyśmy sobie bliskie? Dlaczego twój pysk jest tak bezlitosny? Dlaczego z oczu płyną łzy?
Wstaję, w moich oczach błyska iskra współczucia. Łzy. Ten jeden szczegół, ta jedna drobnostka... powód dla którego mnie goniła.
- Choć do mnie - szepcę - Zatop swój ból we mnie... 
  Nie czuję już strachu, tylko ogarniające moje ciało ciepło. 
Czemu wcześniej tego nie widziałam? Ona...
  Podchodzi do mnie blisko, coraz bliżej. Jej łeb przytula się do mojego. Zamykam oczy z rozkoszą. Chciałabym, by ta chwila trwała wiecznie...
  Nagły ból.
  Ostatnim co czuję jest straszliwy ból kłów rozdzierających mi kark...

Trochę spamu i przypominajka o konkursie