Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Świat przedstawiony
Formalności
13 września 2019
31 sierpnia 2019
Od Camille cd. Calii
Nie — zaprotestowałam gorliwie.
— Nie ma nawet takiej możliwości.
— Ale Caaaaam — jęknęła moja przyjaciółka żałośnie. — Przecież w moim mieszkaniu wszyscy się nie zmieszcząą. Sąsiedzi będą narzekać! — wysunęła kolejny argument, jednak po ciszy po mojej stronie chyba zdała sobie sprawę, że nie interesują mnie jej sąsiedzi i jeśli naprawdę będzie chciała mnie przekonać, będzie musiała wymyślić coś lepszego. Chrząknęłam znacząco, by uświadomić jej, że od paru dobrych chwil praktycznie nie daje znaku życia.
— Sprowadzisz sobie kogo chcesz — burknęła w końcu — tancerki, piniaty czy co tam zdecydujesz.
— Rozumiem że bar również zalicza się do "co tam zdecyduję"? — dopytałam, a na moją twarz wypłynął uśmiech.
— Akurat na alkohol liczę najbardziej w aktualnej sytuacji — odparła, co uznałam za potwierdzenie swych słów.
— I jak rozumiem nie zostawisz mnie samej z ogarnianiem tego wszystkiego zarówno przed jak i po imprezie? — drążyłam dalej. Znając umiejętności Ace do wykręcania się z jakiejkolwiek roboty musiałam usłyszeć jej słowo, by mieć pewność, że w połowie naszej bojowej misji nie stwierdzi, że pora na taktyczny odwrót. Parsknęła cicho, a ja oczyma wyobraźni widziałam jak przewraca oczami zrezygnowana i lekko zirytowana już moją dociekliwością.
— Masz to jak w banku. — skinęłam sama do siebie głową. Czy było coś jeszcze o co powinnam spytać, zanim podejmę się organizacji całego wydarzenia? Zdecydowanie.
— Fionn nie przychodzi — zastrzegłam sobie od razu, a Calia zachichotała.
— Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabyś go zaprosić — rzuciła w odpowiedzi. Wiedziałam, że akurat w tej kwestii nie mogę liczyć na nic więcej, więc jedynie zaklęłam cicho. Odpowiedziały mi kolejne podejrzane odgłosy rozbawienia.
— To jak? — podjęła po chwili — zgadzasz się?
— Tak — odparłam w kocu, zastanawiając się, czy nie wolałabym podpisywać paktu z diabłem o własną duszę niż urządzać imprezę z tą małą lisicą.
— Ale Caaaaam — jęknęła moja przyjaciółka żałośnie. — Przecież w moim mieszkaniu wszyscy się nie zmieszcząą. Sąsiedzi będą narzekać! — wysunęła kolejny argument, jednak po ciszy po mojej stronie chyba zdała sobie sprawę, że nie interesują mnie jej sąsiedzi i jeśli naprawdę będzie chciała mnie przekonać, będzie musiała wymyślić coś lepszego. Chrząknęłam znacząco, by uświadomić jej, że od paru dobrych chwil praktycznie nie daje znaku życia.
— Sprowadzisz sobie kogo chcesz — burknęła w końcu — tancerki, piniaty czy co tam zdecydujesz.
— Rozumiem że bar również zalicza się do "co tam zdecyduję"? — dopytałam, a na moją twarz wypłynął uśmiech.
— Akurat na alkohol liczę najbardziej w aktualnej sytuacji — odparła, co uznałam za potwierdzenie swych słów.
— I jak rozumiem nie zostawisz mnie samej z ogarnianiem tego wszystkiego zarówno przed jak i po imprezie? — drążyłam dalej. Znając umiejętności Ace do wykręcania się z jakiejkolwiek roboty musiałam usłyszeć jej słowo, by mieć pewność, że w połowie naszej bojowej misji nie stwierdzi, że pora na taktyczny odwrót. Parsknęła cicho, a ja oczyma wyobraźni widziałam jak przewraca oczami zrezygnowana i lekko zirytowana już moją dociekliwością.
— Masz to jak w banku. — skinęłam sama do siebie głową. Czy było coś jeszcze o co powinnam spytać, zanim podejmę się organizacji całego wydarzenia? Zdecydowanie.
— Fionn nie przychodzi — zastrzegłam sobie od razu, a Calia zachichotała.
— Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabyś go zaprosić — rzuciła w odpowiedzi. Wiedziałam, że akurat w tej kwestii nie mogę liczyć na nic więcej, więc jedynie zaklęłam cicho. Odpowiedziały mi kolejne podejrzane odgłosy rozbawienia.
— To jak? — podjęła po chwili — zgadzasz się?
— Tak — odparłam w kocu, zastanawiając się, czy nie wolałabym podpisywać paktu z diabłem o własną duszę niż urządzać imprezę z tą małą lisicą.
(Calia?)
Od Camille cd. Lorema
Poczułam się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Ze zdwojoną siłą otarło do mnie, że przychodzenie tam było pomysłem złym. Bardzo złym. Jednak mimo to uśmiechnęłam się lekko do kobiety, a moja dłoń powędrowała o dłoni Lorema, ściskając ją pokrzepiająco. Ciężko było mi stwierdzić czy nie wyrwał jej dlatego, by nie wyprowadzać matki z błędu czy też może po prostu potrzebował jakiegoś punktu zawieszenia wśród dziwnych zdarzeń. Zanim się odezwałam, posłałam niebieskowłosemu ostatnie spojrzenie, mówiące: "Wyciągnę nas stąd. Obiecuję". Nie wiedziałam, czy dotarła do niego przekazywana przez nie wiadomość, jednak nie mogłam zwlekać dłużej.
— Sit nomen meum Camille Belcourt. Et tu jus - Non veni huc. Extraneus factus sum filia desiderium eduxisti de fructibus terrarum. Qui etiam recte, et adhuc sint in flore utilitates. Ut Lorem... (Nazywam się Camille Belcourt. I ma pani rację - nie pochodzę stąd. Jestem córką pewnego zagranicznego kupca, którego chęć zarobku sprowadziła tutaj z dalekich krain. Jego intuicja również nie zawiodła, a jego interesy nadal kwitną. Jeśli zaś chodzi o Lorema...) — zmyślałam na poczekaniu, uznając, że będzie mi prościej nas stąd wyrwać, jeśli okażę przynajmniej częściową uprzejmość wobec kobiety. Czułam jak Lorem sztywnieje z każdym moim słowem, lekko kuląc się przed przenikliwym spojrzeniem matki. Do swojej opowieści dodałam jeszcze kilka zdań dotyczących tego, że pociągała mnie w Impsumie jego nieśmiałość, a także sposób w jaki z pasją wypowiadał się w niektórych kwestiach. Zakończyłam swoją wypowiedź żartem dotyczącym tego, że jak tak dalej pójdzie, sama będę zmuszona się mu oświadczyć, po czym wstałam, ciągnąc mężczyznę za sobą.
— Optime enim hospitum modo relinquere cogimur pulcherrimum (Dziękujemy za gościnę, jednak teraz jesteśmy zmuszeni opuścić pani piękny dom) — powiedziałam, a mój głos wzmocniony nadnaturalnymi zdolnościami trafił do uszu kobiety niczym dźwięk harfy. Skinęła głową i uśmiechnęła się, również podnosząc z siedzenia.
— Bene, bene. Et ambulabunt ad ianuam, sed vos have ut promitto me: ut Lorem ac deducere, quod sibi usque huc (No dobrze, dobrze. Odprowadzę was do drzwi, ale musisz mi obiecać Loremie, że jeszcze kiedyś ją tu przyprowadzisz.)
— Optime enim hospitum modo relinquere cogimur pulcherrimum (Dziękujemy za gościnę, jednak teraz jesteśmy zmuszeni opuścić pani piękny dom) — powiedziałam, a mój głos wzmocniony nadnaturalnymi zdolnościami trafił do uszu kobiety niczym dźwięk harfy. Skinęła głową i uśmiechnęła się, również podnosząc z siedzenia.
— Bene, bene. Et ambulabunt ad ianuam, sed vos have ut promitto me: ut Lorem ac deducere, quod sibi usque huc (No dobrze, dobrze. Odprowadzę was do drzwi, ale musisz mi obiecać Loremie, że jeszcze kiedyś ją tu przyprowadzisz.)
— Me adducere. Et erit usque a portam ipsis, mater (Przyprowadzę. A do drzwi trafimy sami, matko) — odparł słabym głosem mężczyzna. Zobaczyłam w oczach Iliady błysk, który sprawił, że moje serce się ścisnęło. Podeszła do nas i uścisnęła mnie lekko, a swojego syna pocałowała w czoło, po czym poklepała go po ramieniu. Nie powiedziała jednak nic więcej. Ruszyłam w stronę wyjścia, wciąż nie puszczając dłoni towarzysza. Zrobiłam to dopiero gdy znaleźliśmy się poza granicami jego domu. Przeczesałam dłońmi włosy, nie za bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić.
— Przepraszam — rzuciłam cicho do niego, zaciskając oczy, by nie opuściły ich łzy spowodowane poczuciem winy — przepraszam, że przeze mnie stało się... to wszystko.
— Przepraszam — rzuciłam cicho do niego, zaciskając oczy, by nie opuściły ich łzy spowodowane poczuciem winy — przepraszam, że przeze mnie stało się... to wszystko.
(Lorem?)
19 sierpnia 2019
Od Lucii cd. Jamesa
(James?)
Od Calii cd. Camille
Camille zaśmiała się powątpiewająco.
– Ty, ja nie wiedziałam, że z ciebie taka niepoprawna romantyczka. Powiem Steve'owi – zastrzegła, a ja machnęłam ręką, czego, oczywiście, nie mogła zobaczyć.
– A mów se, a ja i tak mam rację. On na ciebie leci! A moja piękna akcja z kwiatami tylko to potwierdza.
Niemal czułam, jak Cam przewraca oczami.
– To było całkowicie niepotrzebne – oznajmiła, jednak bez większego przekonania. Prychnęłam.
– Jasne.
W słuchawce na chwilę zaległa cisza, jako że zbliżałam się do bardzo skomplikowanego manewru, jakim było pomalowanie paznokci u prawej ręki, a moja przyjaciółka najwyraźniej próbowała przetrawić pewne informacje i znaleźć na nie odpowiedź.
– Czy to znaczy – zaczęłam triumfalnie, gdy udało mi się nałożyć jedną całkiem przyzwoitą warstwę – że mogę się spodziewać Fionna na naszej domówce?
– Hola, hola, kochana – ostudziła moje zapędy Camille. – Po pierwsze, jeszcze niedawno była to twoja domówka i absolutnie nie chciałaś przyjąć moich piñat ani tancerek – wytknęła mi, co spotkało się z moim poirytowanym westchnieniem. – Po drugie, będzie dziwne, jak zaprosisz Fionna do siebie do mieszkania, nawet go nie znając – powiedziała z przekonaniem, zupełnie tak jakby liczyła na to, że odwiedzie mnie od tego genialnego pomysłu. Wzruszyłam tylko ramionami.
– Wiesz, zawsze możemy zmienić lokum, jeśli już zdecydowałyśmy, że to nasza domówka – zasugerowałam, mając nadzieję, że moja przyjaciółka odczyta tę dyskretną sugestię.
– Ty, ja nie wiedziałam, że z ciebie taka niepoprawna romantyczka. Powiem Steve'owi – zastrzegła, a ja machnęłam ręką, czego, oczywiście, nie mogła zobaczyć.
– A mów se, a ja i tak mam rację. On na ciebie leci! A moja piękna akcja z kwiatami tylko to potwierdza.
Niemal czułam, jak Cam przewraca oczami.
– To było całkowicie niepotrzebne – oznajmiła, jednak bez większego przekonania. Prychnęłam.
– Jasne.
W słuchawce na chwilę zaległa cisza, jako że zbliżałam się do bardzo skomplikowanego manewru, jakim było pomalowanie paznokci u prawej ręki, a moja przyjaciółka najwyraźniej próbowała przetrawić pewne informacje i znaleźć na nie odpowiedź.
– Czy to znaczy – zaczęłam triumfalnie, gdy udało mi się nałożyć jedną całkiem przyzwoitą warstwę – że mogę się spodziewać Fionna na naszej domówce?
– Hola, hola, kochana – ostudziła moje zapędy Camille. – Po pierwsze, jeszcze niedawno była to twoja domówka i absolutnie nie chciałaś przyjąć moich piñat ani tancerek – wytknęła mi, co spotkało się z moim poirytowanym westchnieniem. – Po drugie, będzie dziwne, jak zaprosisz Fionna do siebie do mieszkania, nawet go nie znając – powiedziała z przekonaniem, zupełnie tak jakby liczyła na to, że odwiedzie mnie od tego genialnego pomysłu. Wzruszyłam tylko ramionami.
– Wiesz, zawsze możemy zmienić lokum, jeśli już zdecydowałyśmy, że to nasza domówka – zasugerowałam, mając nadzieję, że moja przyjaciółka odczyta tę dyskretną sugestię.
(Cam? ;3)
18 sierpnia 2019
Od Calii cd. Argony
(Argo?)
Od Camille cd. Calii
(Calia?)
Od Jamesa cd. Lucii
(Lucia?)
16 sierpnia 2019
Od Argony cd. Calii
(Calia? Zaraz to ty będziesz musiała ratować mnie jak tak dalej pójdzie XD)
Od Lorema cd. Camille
(Camille?)
Subskrybuj:
Posty (Atom)