Wadera wzbiła się powoli w powietrze. Zagryzłem lekko wargę i odwróciłem się tyłem do Ookaminoishi. Ruszyłem w swoim kierunku, a pełgające u mych łap cienie pozostawiały po sobie wypalony ślad. Czułem za sobą wahanie białej wadery, obserwującej całe zajście. Zignorowałem go. Mimo wszystko byłem zły z powodu mojej słabość, z powodu niemożności używania mocy, ze zmęczenia, jakie cały czas odczuwałem. Cóż... mówi się: "starość nie radość", a jednak miałem nadzieję, że nie będę musiał przez to przechodzić.
A właściwie co powinienem teraz zrobić? Zastanowiłem się chwilę. Pomyślałem o zdrajcach, którymi powinienem się zająć. O raportach, które muszę napisać dla Mixi. O konieczności zameldowania się u Hadesa. O zaplanowanym na dziś nalocie na trawkę Korso.
Po dokładnym rozważeniu wszystkich opcji skierowałem krok do mojej jaskini, która służyła mi tylko i wyłącznie do...
...parzenia Herbaty.
(Cholera, kobieto! Nazwy broni pisze się z małej litery, a imiona z dużej! Skąd ja niby mam wiedzieć, czym u diabła jest "Gunbai" skoro piszesz to jak imię. W Narucie jestem na 100 odcinku więc nie mogłam tego na oczy widzieć! A przeciętny gunbai jest mały i jest używany przez sędziów w sumo. I jest malutki. Nie dodałaś do tego żadnego opisu, a powinnaś brać poprawkę na debili! .)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz