Wadera westchnęła i pomyślała chwilę.
- Mam pewien pomysł... O ile nie boisz się wody - zaśmiała się.
- Cóż, mogę się poświęcić, jeśli to rzeczywiście ładne miejsce - zażartowałam.
Poszłyśmy w jakimś kierunku. Panowała między nami niezręczna cisza, więc postanowiłam to zmienić.
- Długo tu jesteś?
- Już jakiś czas...
- Co właściwie tu robicie?
- Po prostu żyjemy. Jak taka większa rodzina.
- Cała ta rodzinka jest tak miła jak Korso? - uśmiechnęłam się.
- Oj, uwierz, on jest milutki, tylko dziwny. Zawsze mogłaś trafić na kogoś nieprzyjemnego. Swoją drogą, przypomnij mi, żeby mu się odpłacić za to kiedyś...
Obie parsknęłyśmy śmiechem.
Bycie miłą szło mi nad wyraz dobrze. Shailene też jakby chciała współpracować. Byłam z tego faktu bardzo zadowolona. Po chwili dotarłyśmy na miejsce...
(Shailene? Dzięki że wogóle ktoś odpisał... a ciebie Korso jeszcze dopadnę -.-!!!)
Zmień kolor, bo nie mogę Cię upominać za ortografię... To mój kolor :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz