1 października 2016

Od Tyksony

Głęboki wdech i wydech noskiem. Arena pierwsza była wspaniałym miejscem, zwłaszcza dla Tyks. Serce biło jej jak szalone, kiedy oglądała te wszystkie budynki. Otworzyła nagle swój portfel i ze smutkiem stwierdziła, że ma tylko cztery Euro, co nie starczyłoby jej na zbyt wiele. Może kupi sobie za to hot doga? Ostatnio w WKNie zasady lekko się zmieniły. Może nawet niezbyt lekko dla Tyks. Dostała kilka razy opiernicz od Argony za "łamanie regulaminu". Co jednak mogła poradzić dziewczyna, skoro i tak do niczego się nie nadawała. Jako iż zyskała nowy wizerunek, była teraz w stanie zacząć nowe życie. Dla wielu członków watahy była to ogromna ulga, jednak nie dla wadery. NIENAWIDZIŁA ludzi i nie zamierzała dla nich pracować, choćby jako sprzątaczka w szkole i czyścicielka kibli. Jej duma nie pozwalała na prośbę o pomoc jakiegokolwiek członka. Bastet kręciła się wokół jej nogi i raz po raz wyżywała się drapiąc jej spodnie. Mocno już zresztą zużyte. Może by tak zrezygnować z członkostwa? - takie myśli ciągle ją prześladowały. Gdyby dołączyła do mafii, lub gangu życie byłoby o wiele prostsze. I tak niektóre mafie czy gangi często urządzały sobie jakieś sielanki, szkodzące ludziom. ZUPA? Nie, ona raczej by się do nich nie nadawała. O SJEWie nie wspomnę. Tyksona złapała Bastet za szyję i uniosła ją do góry, przyglądając się jej z zaciekawieniem. 
- Błagam cię, przestań.
Po chwili wypuściła kotkę, a ta lekko poirytowana zrobiła kilka kroków i wskoczyła na kontener. Po chwili wskoczyła do niego i zaczęła grzebać w śmietniku, w poszukiwaniu myszy. Dziewczyna wstała i otrzepała się z kurzu. Nie była jeszcze brudna, więc póki co nie zamierzała się bawić w śmietniku. Wyszła z ciemnej uliczki i zaczęła się kierować powolutku w stronę następnej Areny. Koczowniczy tryb życia miał swoje plusy, ponieważ ciągle przytrafiało jej się coś nowego. A gdyby tak znowu próbować wejść na Olimp? Może gdyby sama się rozprawiła z tym śmietnikiem, w końcu ktoś zwróciłby na nią uwagę? Przeciągnęła się więc i ruszyła przed siebie. Po drodze zdarzyło jej się potrącić kilku przechodniów, jednak nie przejmowała się tym wcale. Po chwili przyśpieszyła kroku. W końcu coś wyczuła, jakby nutka...wilczego genu. Spowolniła więc i zaczęła się rozglądać we wszystkie strony. Nikogo nie zauważyła. Jednak wilczy gen dalej dawał o sobie znać. Nagle Tyksona odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z jakąś osobą.

(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz