3 listopada 2015

Od Erny CD Narcyzy

Ludzie stojący nieopodal utworzyli wianuszek wokół nas. Gapili się to na kelnerkę, to na chłopaka, to na mnie. Wycofałam się kilka kroków, udając, że wcale nie mam z tym nic wspólnego i wcale przed chwilą na nikogo nie wpadłam. Nie myślałam, że chodzenie na szpilkach jest takie trudne! Każdy by się potknął, no nie? Nie? Rzeczywiście, tylko ja jestem taką gapą. 
Ludzie powoli zaczęli się rozchodzić, a wokół ponownie rozbrzmiewał szmer rozmów, zagłuszający muzykę. Kelnerka zachowywała się trochę pokracznie. Podniosła zaplamioną tkaninę wysoko, tak, że nie dotykała jej skóry. Pośpiesznie chwyciła tacę i gdzieś pobiegła. Wymieniliśmy z chłopakiem spojrzenia. Na marmurowej posadzce wciąż znajdował się połamany kieliszek i rozlane wino. 
- Uwaga! - Krzyknęłam i popchnęłam młodego mężczyznę, który prawie wszedł w szkło. 
Ten zachwiał się i mało brakowała, a by się przewrócił. Odwrócił się do mnie i obdarzył mnie pretensjonalnym spojrzeniem. 
- Bardzo przepraszam! - Powiedziałam nerwowo.
Mężczyzna spojrzał się najpierw na mnie, następnie na rozbity kieliszek.
- Nic się nie stało. - Odpowiedział z lekkim uśmiechem. - Umiesz tańczyć?
- Średnio.
Wyciągnął rękę w moją stronę.
- Nauczę cię. - Zaproponował.
Chwyciłam jego dłoń, a on energicznie pociągnął mnie w stronę parkietu. Przez usta gapiów przebiegł szmer. Czy młodzieniec z którym tańczę jest kimś wyjątkowym? 
Jego silna ręka objęła mnie w talii, ja natomiast położyłam mu dłoń na ramieniu. Powoli zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki.
- Znamy się? - Zapytał po chwili.
- Wątpię.
- Ethan Mountbatten
- Och. Wszystkiego najlepszego! - Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. A twoja godność?
- Mów mi Erna. Po prostu. 
I cisza. Zdziwiło mnie, że nie zapytał czemu tu jestem, z kim, po co. W końcu mnie nie znał i nie zapraszał. 
- Skąd pochodzisz?
- A czy to ważne? - Odpowiedziałam z beztroskim uśmiechem.
- Mam wrażenie, że gdzieś cię już widziałem.
- Widujesz wielu ludzi, może to był ktoś podobny.
Ethan uwolnił się z moich objęć i znów chwycił mnie za rękę.
- Usiądziemy przy stoliku i porozmawiamy, co ty na to?
- W porządku. - Pokiwałam głową.
Zaprowadził mnie do pustego stolika, nakrytego śnieżno białym obrusem. Biel trochę gryzła się z zielenią mojej sukienki, ale nie będę narzekać. Nie ma innych stolików.
Odsunął krzesło i pokazał gestem, żebym usiadła. Sam zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- Kelner! - Pstryknął palcami, a obok nas momentalnie pojawiła się dziewczyna, na którą wpadłam.
Zmierzyła mnie wzrokiem. Podała nam dwa kieliszki wina. Na jej tacy zostały jeszcze trzy, a jedno z nich miało dosyć podejrzaną barwę.
- Więc twierdzisz, że już mnie gdzieś widziałeś? - Zapytałam, przesuwając palcem po krawędzi kieliszka.
- Owszem, ale nie mogę sobie przypomnieć, gdzie.
Spojrzał mi głęboko w oczy. Przestałam bawić się kieliszkiem i grzecznie położyłam rękę na stole.
Uśmiechnął się szarmancko.
- Może to było w moich snach.
Nie zdążyłam zareagować na jego słowa. Rozległ się pisk przestraszonych kobiet i krzyki mężczyzn. Mój rozmówca natychmiastowo wstał, prawie odrzucając krzesło. Podniósł głowę, próbując dowiedzieć się, co się stało.
- Czy jest na sali lekarz? - Krzyknął ktoś.
"Jest" - Przemknęło mi przez myśl. - "ale ma magiczne moce i woli się nie ujawniać."
Ethan podbiegł do krzyczącego, przepychając się przez tłum ludzi.
- Sprawdźcie mu puls! Szybko!
Przez chwilę na sali panowała zupełna cisza.
- Nie żyje. - Padł werdykt.

(Narcyza? Tajemniczy chłopak?)

Od Ashury cd. Vincenta

- He, i tu się mylisz. Na piętrze trzymam dwa miecze, mam sale treningową, za domem rośnie drzewo podziurawione od noży, a w bucie trzymam mały sztylet, więc moje życie nie jest wcale takie nudne. – Powiedziałam, uśmiechnęłam się i doszłam do wniosku, że czasem lepiej siedzieć cicho. – He, He, - Spojrzałam na niego z niepewnym uśmiechem. – Zapomnij o tym co powiedziałam. – Odparłam i wyszczerzyłam zęby w oczekiwaniu na reakcje Vincenta.
Uśmiechną się spokojnie i powiedział:
- Nie bój się, nikomu nie powiem. To, że jestem ochroniarzem premiera, nie znaczy, że o wszystkim go informuje. Poza tym, nic mu do dziewczyny żyjącej na takim odludziu.
Trochę się uspokoiłam. Zaczęłam bujać się na krześle nie wiedząc co powiedzieć.
- To masz jakieś zainteresowania? Sporty, sztuka? Cokolwiek? – Próbowałam podtrzymać rozmowę.
- Nic szczególnego. Nie wiem czy coś cię by zainteresowało. Dobrze walczę wręcz. Przydaje mi się w pracy. Chociaż bronią białą też umiem się posługiwać. – Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. - Oh wiem, nie chcesz o tym rozmawiać, ale mnie naprawdę ten temat zaciekawił. To chyba nic złego posiadać broń. Na przykład na takie sytuacje jak dziś, chociaż osobiście wole patelnie od miecza. – Zaśmialiśmy się oboje. W sumie to dobrze, że nie wpadłam na pomysł obrony mieczem.
- Katany. – Sprostowałam. - Konkretnie dwie. Jedna z czarną rękojeścią i żółto-czarnym ostrzem, a druga zwykła. No wiesz. Nic specjalnego. Chcesz iść do sali treningowej? – Teraz właściwie nie miałam wyjścia. Wypaplałam wszystko, co wolałam pozostawić w sekrecie totalnie nieznajomemu człowiekowi. Pozostało mi tylko liczyć, że mój gość niczego nie powie.
- Jak wolisz. Nie chcę sprawiać kłopotu.
- Nie, nie. I tak już dużo wygadałam. Idź za mną. – Postanowiłam dalej brnąć w to bagno.
Wzięłam lampę i powlokłam się na górę.
- Uważaj na siódmy schodek. – Uprzedziłam Vincenta trochę za późno. Deska strasznie się wyginała i stojąc na niej miało się wrażenie, że zaraz się zapadnie. Zdezorientowany chłopak zachwiał się i skoczył na następny stopień jednak pośliznął się i upadł. Odstawiłam lampę i pomogłam mu wstać. Później poszliśmy długim korytarzem aż doszliśmy do małych drzwi.
- Proszę bardzo. Moje małe królestwo. Katany wiszą tam na półce. Tam w rogu masz kilka kukieł, które masakruje gdy mi się nudzi a w tamtym pudełku trzymam noże. To w sumie wszystko. Tylko proszę, nic nie dotykaj. Nie jestem miłośniczką sprzątania, więc cały dom ogarniam średnio raz w miesiącu. – Szybko objaśniłam wszystkie sprawy i pomyślałam Dlaczego ja tyle gadam.
<Miłej zabawy z katanami życzę ^.^ Przeczuwam, że zwiedzanie mojego domu może jeszcze trochę potrwać>

2 listopada 2015

Od Narcyzy

  Gdy otrzymałam wiadomość o powrocie Mixi niemal upuściłam tacę z czerwonym winem i kieliszkami dla moich klientów. W ostatniej chwili udało mi się odzyskać równowagę. Zza lady ujrzałam groźny wzrok szefa. Uśmiechnęłam się przepraszająco, po czym schowałam telefon do kieszeni i wystudiowanym krokiem, zarzucając biodrami na boki, wyszłam na salę bankietową. Kręciłam się to tu, to tam podając alkohol gościom eleganckiego bankietu na cześć 19 urodzin jakiegoś panicza z dobrego domu. Czasem przystawałam, by zamienić kilka słów z którymś z gości, jednak tym razem moja funkcja nie sprzyjała pogaduszkom. Za to sprzyjała podsłuchiwaniu cudzych rozmów. Takie imprezy zawsze wprost roją się od najnowszych plotek, ploteczek. Nawet jeśli nie ma się nikogo na celowniku takie rzeczy są niezwykle przydatne. A ja rzecz jasna miałam już upatrzoną ofiarę. Ledwie szczypta hydrargyrum sulfuricum rubrum w winie zapewniała niemal natychmiastowy efekt. Z lampką czerwonego płynu zgrabnie zbliżyłam się do celu, samego ojca solenizanta. Jego bachor zapłacił mi za uśmiercenie tego pryka całkiem sporą sumkę, a co ważniejsze, obiecał wsparcie dla WKNu. 
  Niespodziewanie ktoś wziął z tacki zatrutą lampkę. Obróciłam się zdziwiona, by natrafić na tak niesamowicie bezbarwne spojrzenie czarnych oczu, wyglądających, jakby brakowało w nich źrenic. Mężczyzna trzymał lampkę przed sobą, obracając ją delikatnie w dwóch palcach.
- Wspaniały trunek - powiedział, ni to do mnie, ni to do siebie. - Idealnie pasuje do tak pięknej kobiety.
  Spojrzał z ukosa na mnie, a ja uśmiechnęłam się uprzejmie i dygnęłam lekko. 
- Dziękuję za komplement, panie...
- Levi Cardworth - przedstawił się, po czym odłożył lampkę na tacę. - Jaka szkoda, że jestem abstynentem.
  Nie zapytał o imię, nie czekał, aż się przedstawię. Chwilę stał jeszcze przede mną, po czym porwał go tłum. Obróciłam się, by dać napój mojemu celowi, jednak go już tam nie było. Przypadek? Odpowiedź nasuwa się sama. Chciałam ruszyć na poszukiwanie ojczulka, jednak niespodziewanie ktoś został na mnie pchnięty, a lampka z winem upadła i roztrzaskała się o ziemię, plamiąc drogocenny dywan. Jakiś chłopak szybko pozbierał się ze mnie i pomógł mi wstać.
- Przepraszam - burknął.
- Nic ci nie jest? - Jakaś dziewczyna podeszła do chłopaka.
- Nie... ważniejsze, czy tej pani nic nie jest... - spojrzał na mnie i skrzywił się.
  Zrobiłam to samo. Na mojej jasnej sukience widniała teraz czerwona plama, pozostała po wylanym winie. Westchnęłam.
- Nic mi nie jest, jednak będę musiała się przebrać... - "I to natychmiast" przeleciało mi przez myśl "Zanim trucizna dostanie się do skóry".
(Chłopcze? Dziewczyno? Pomożecie? :P)

Od Aristanae cd. Casprina

Dziewczyna spojrzała na chłopaka unosząc jedną brew w niedowierzaniu. Wzdychając głęboko pokręciła głową niezadowolona i spojrzała na Casprina. Patrzył on na nią z tym swoim złowieszczym uśmieszkiem i nieodgadnionym wzrokiem. 
- Rób jak chcesz ja się w to nie mieszam… - westchnęła Aristanae – Tylko uważaj tam, bo inni pracownicy tutaj „patrolują”…
Chłopak skinął głową na znak zrozumienia, po czym podszedł do nieprzytomnego szefa dziewczyny. Okrążył go ze dwa razy, za pewne zastanawiając się jak tu podnieść mężczyznę, by go przenieść. Czarnowłosy podrapał się w tył głowy, a potem podparł się pod boki. Spojrzał na dziewczynę wzrokiem proszącym o radę bądź jakąkolwiek pomoc. Ari zdążyła już zasiąść za biurkiem i zacząć marną robotę papierkową, jednak zauważyła wzrok Casprina. Odłożyła dokumenty na bok, po czym dźwignęła się z fotela. Podeszła do szefa i nie patrząc na chłopaka powiedziała:
- Weź go na ręce… no co? – spytała spoglądając na chłopaka, który nie wyglądał na zbytnio zadowolonego i dał jej lekkiego kuksańca – Masz lepszy pomysł, panie mądry?
- Na razie nie, ale wymyślę coś lepszego niż noszenie go na rękach – mruknął zapytany
- No to czekam – odparła dziewczyna krzyżując ręce na piersi
Chłopak zamyślił się i utykając wzrokiem w mężczyznę, który wyglądał jakby spał ignorował spojrzenie dziewczyny. Po około pięciu minutach dziewczyna dźgnęła palcem chłopaka i spytała:
- Wymyśliłeś coś? Bo wiesz… on może w każdej chwili się obudzić…
(Casprin?)

Od. Tyks cd. Est

Chodziłam tu i tam. Nie wiedziałam, ile tu jestem. Chciałam odnaleźć przejście, nim będzie za późno. Jeżeli ktoś zamknie przejście...będę tu na zawsze! Nie mogłam do tego dopuścić. Omijałam łukiem lawę i skały. Skakałam nad rozpadlinami, uważałam na wszelkie potwory... Było ich jednak za dużo. Prędzej czy później ktoś mnie dostrzeże. Starałam się być jak najbardziej dyskretna. Usłyszałam wycie. Podejrzewam, że jakiś zmarły wilk. Skoro tu już dotarłam, mogłam zamknąć wrota! Jestem genialna! Poszukując wyjścia, rozglądałam się na boki. Ku mojemu przerażeniu zobaczyłam ogromnego wilka, którego ślepia wpatrywały się we mnie...
(Est? Sorry, że takie krótkie ma dużo roboty)

Od Tyks cd. Roriego.

(cd. tego)
Postanowiłam skończyć już te rozmówki. Po prostu miałam ochotę trochę pospać. Weszłam do pokoju. Rozłożyłam sobie łóżko i ustawiłam budzik na 7.30. Było już chyba wszystko gotowe. Bastet weszła do pokoju. Ułożyła się wygodnie na fotelu. 
- Czemu tak wcześnie idziesz spać? - zapytała zaciekawiona.
- Jutro SJEW ma podobno obowiązkowe badania krwi. Przychodzi zazwyczaj o ósmej. Est ma próbkę ludzkiej krwi, podobnie jak Chitoge. Ja osobiście takiej próbki nie mam. Poza tym nadal jestem ścigana. Gdyby zobaczyli mnie i Roriego mielibyśmy kłopoty. Chłopak już o tym wie.
- Aha. A gdzie jutro pójdziemy? 
- Tu i tam...
Na mojej twarzy pojawił się ten szczwany lekki uśmieszek. Bastet wiedziała co to oznacza. Odwzajemniła uśmiech. Uwielbiała się ze mną włóczyć po arenach. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zasnęłam. 

*Kilka godzin później*
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 6.15. Nie było możliwe, aby SJEW tak szybko zaczął te badania. Może ktoś nas zauważył wchodzących do domu? Wstałam i szybko się przebrałam. Mógł być to SJEW, ale nie musiał. I tak byłoby dla nas lepiej, gdybyśmy wyszli z domu już teraz. Ktoś mnie trącił w ramię. Złapałam tego kogoś i uświadomiłam sobie, że to Rori. 
- Błagam, nie strasz. - miałam trochę zażenowaną minę.
- Zmienili godziny. Wygląda na to, że musimy troszeczkę wcześniej wyjść. 
W pokoju zobaczyłam też moją kotkę. Bastet wyglądała na zaniepokojoną. Krążyła tu i tam. 
- Tyks. odciągnę ich uwagę. Choć tu lepiej.
Podeszłam do kotki. Bes dotknęła mojej ręki i poczułam mrowienie. Zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, świat wydawał mi się większy. Poczułam zdecydowanie więcej zapachów. Ruszyłam głową. Spoglądała na mnie młoda, ciemnowłosa dziewczyna. Miała fioletowe włosy. Była lekko blada na twarzy. Podejrzewam że ze strachu. Ja sama odwróciłam się do lustra. Byłam szaro- białą kotką. 
- Kiedy mniej więcej oddasz mi moje ciałko? - zapytałam.
- Ne mam pojęcia. Ale na pewno jeszcze w tym tygodniu, jeżeli nie, oznacza to że mnie zamknęli w pudle. Ale spokojnie, wydostanę się. 
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i wskoczyłam na ramię Roriego.
- Chyba nie będę ci za bardzo ciążyć. 
- A pytanie: kiedy będziesz znowu sobą?
- Jak Bes odda mi ciałko. Podaj mi proszę mój sztylecik. 
Rori słusznie podał mi sztylet. Chwyciłam go w pyszczek i rozwaliłam nim pierwsze lepsze okno. 
- Wyskakujemy. 
(Rori?)

1 listopada 2015

Od Vincenta cd. Ashury

- Jeśli masz jakiś temat... - odpowiedziała.
- Jak dla mnie może być wszystko. Sztuka, polityka, nauka, gotowanie... lub powody spacerów w środku nocy - uśmiechnąłem się sięgając po herbatę. - Zresztą nie jest jeszcze aż tak późno, dopiero dwudziesta druga... No wpół do jedenastej.
- Jest ciemno jak w środku nocy, to wystarczy - mruknęła sięgając po ciastko.
- E tam, chyba się mnie nie przestraszyłaś - uśmiechnąłem się słodko. - Przecież ja w ogóle nie jestem straszny.
- Szczególnie jeśli w nocy podkradasz się do cudzego domu w celu "podziwiania architektury".
- Po prostu twój dom jest bardzo ładny! Zresztą nieważne, możemy porozmawiać o czymś innym? Na przykład...  Gdzie pracujesz?
- Nie pracuję.
- Liczyłem na coś ciekawszego - westchnąłem. - No bo ja to jestem ochroniarzem premiera. To dopiero jest praca! Te pościgi, te wybuchy, ta akcja!
Mówiłem szybko żywo gestykulując, a dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
- Bez wątpienia masz ciekawą pracę - zaśmiała się. - Ja jednak wolę moje spokojne życie.
- Pfy, bo ty nie wiesz, co to adrenalina!
(Ashura?)

„Open your mind, be formless, shapeless, like water.”

Imię i Nazwisko: Justice Revenge
Pseudonim: Just, Black Star, Magatsukami, Alessia Greco
Płeć: Kobieta
Orientacja: Aseksualna
Wiek: Wiek Justice jest jej małym, słodkim sekretem, ale powiem tylko, że jest nieśmiertelna i uważa się za 19-latkę. Jak to mówią, „wiecznie młoda”.
Żywioł: Woda, Klęska
Cechy charakteru: Justice jest jedną z tych osób, które nie wyrażają żadnych emocji, a jak już coś zauważysz na jej twarzy, to dziewczyna albo zemdleje, albo zginiesz. Justice jest spokojna, inteligentna i opanowana, ale również bardzo szorstka w stosunku do innych. Jest brutalnie szczera, przez co łamie serca milionom mężczyzn. Dziewczyna jest perfekcjonistką, która nawet kiedy znajduje się w markecie zaczyna układać gumy do żucia kolorami, nazwami czy smakami. Nie jest łatwo się do niej zbliżyć, a co dopiero wyciągnąć coś od niej. Jej poglądy są niekiedy różnie przyjmowane, toteż nauczyła się ignorować zdanie innych na swój temat. Ma bardzo słabą orientację w terenie i wyrabia ją sobie dopiero z czasem, co bardzo jej przeszkadza. Ulubionym zajęciem kobiety jest mszczenie się i to mocno. Ale oprócz tego, dziewczyna jest bardzo lojalna i sprawiedliwa. Właśnie te dwie cechy dziewczyna uważa za swoje ulubione.
Aparycja: Jako człowiek, Justice ma długie sięgające pod klatkę piersiową, brązowe włosy i szare oczy. Zazwyczaj włosy pozostawia luźne, ale można ją również zobaczyć mającą je spięte. Ma bardzo bladą karnację, którą nawet jeśli próbowała opalić, to jej się to nie udawało. Ma długie, naturalne rzęsy. Jest dosyć wysoką, szczupłą i zgrabną kobietą, przez co często przyciąga wzrok płci przeciwnej. Dziewczyna zwykle nosi ciemne, subtelne ubrania, ale nie zawsze. Czasami ubiera po prostu zwykłe T-shirty z różnymi napisami razem z spódnicami. Nie zmienia się tylko kolor – nadal jej ubrania są czarno-białe. Zwykle nosi czarno-niebieskie wysokie buty, ciemne martensy bądź glany, ale nie zawaha się ubrać wysokich szpilek.
Jako wilk, Just posiada gęste biało-czarne futro, które okazuje się być bardzo przydatne w okresie zimowym. Naokoło oczu, Justice posiada czarne ślady, przez co wygląda jakby miała wielkie wory pod oczami. Jej oczy mają odcień morskiej zieleni. Na jej puszystym, białym ogonie widnieje symbol czarnej gwiazdy. Jako wilk dziewczyna posiada wielkie, powiedziałabym nawet, że anielskie skrzydła, które są koloru głębokiej czerni. Justice zauważyła, że potrafi używać tych skrzydeł przy swojej ludzkiej formie.
Praca: Dziewczyna w sumie to żyje z importu i eksportu. W międzyczasie jest malarką.
Stanowisko: Szermierz, Strzelec, Zwiadowca (lotnik)
Historia: Dziewczyna miała całkiem zwykłą historię. No może oprócz tego, że pochodzi z Włoch oraz, że jej ojcem był Michele Greco, jeden z czołowych bossów mafii sycylijskiej. Dziewczyna po ukończeniu 18 roku życia zmieniła imię i nazwisko z Alessia Greco na „Justice Revenge”, ponieważ nie chciała, aby kojarzono ją z ojcem. Ale to nie ważne.
W wieku 4 lat przeniosła się wraz z matką do Ainelysnart, aby poszukać nowego życia. Lecz niestety jej matka miała coś takiego w sobie, że szybko robiła sobie wrogów. Po roku mieszkania tam jej matka „ulotniła się” zostawiając tam dziecko ze starym przyjacielem z dzieciństwa, do którego się wprowadziły. Nazywał się Mario i to on właśnie nauczył Justice fachu, mistrzowskiego posługiwania się bronią palną i białą oraz panowania nad emocjami, ponieważ nie chciał, aby Justice tak często mdlała przez katapleksję. Wtedy, kiedy Mario „nie patrzył” dziewczyna pielęgnowała swoje umiejętności. Kiedy Just stała się pełnoletnia,  mężczyzna postanowił wrócić, dołączyć do swojej rodziny we Włoszech, tym samym zostawiając swój dom dziewczynie.
Moce:
  • Justice jest mistrzynią w posługiwaniu się magią wody. Pozwala jej to na wytwarzanie, kontrolowanie i manipulowanie wodą.
  • Wodne Ciało, czyli Justice posiada zdolność przekształcenia swojego ciała w wodę, co czyni każdy skierowany w nią fizyczny lub magiczny atak bezskutecznym. Na przykład, kiedy ktoś rzuci w nią zaklęcie oszałamiające czy wystrzeli w jej kierunku pociski, atak po prostu przechodzi przez jej ciało. Ona sama twierdzi, że jej ciało w całości składa się z wody, lecz nie wiadomo czy faktycznie jest to prawdą. Jest to automatyczne, niezależne od jej woli.
  • Wodne Tworzenie, czyli Just może wykorzystywać wodę na wiele różnych sposobów np. potrafi stworzyć wodne ostrza, które są w stanie przeciąć na pół nawet skałę i metal lub ogromną falę, na tyle silną by zranić jej oponentów, potrafi również uwięzić swoich przeciwników w wodnych więzieniach.
  • Czarna Magia Ankhseram, czyli Justice ma zdolność do zabijania jakichkolwiek żywych istot, które znajdą się w jej otoczeniu. Magia ta wydaje się wybuchać losowo, ale jest w stanie określić, kiedy to się stanie, więc daje innym szansę na ucieczkę. Z założenia magia ta uaktywnia się, kiedy Just jest przestraszona lub wściekła. Dziewczyna niechcący uwalnia falę Magii Śmierci i wszyscy dotknięci umierają. Jednak można ją zatrzymać, jeśli chodzi o tę moc. Trzeba ją uspokoić, jednak trzeba znaleźć sposób.
Umiejętności i zainteresowania: Justice mistrzowsko posługuje się bronią palną i białą. Dziewczyna również bardzo interesuje się malarstwem oraz rzeźbiarstwem, ale w wolnym czasie zwiedza swoje miasto, gdyż mieszka tu już od dobrych parudziesięciu lat, a nadal go nie zna. W nocy często odwiedza Arenę 8, aby pograć w pokera czy zrobić coś innego. Jest zapaloną miłośniczką motoryzacji, sama posiada parę aut oraz motocykl. Oprócz tego, Justice uwielbia konie i wszelkie inne zwierzęta, ale niestety zwierzęta wyczuwają od niej Czarną Magię i nie odpowiadają miłością na jej miłość. Prędzej rzucają się na nią i próbują wydrapać oczy...
Partner: Nie ma.
Zauroczona w: Bez komentarza.
Rodzina: Matka aktualnie znajduje się we Włoszech a o ojcu nic nie wie.
Przedmioty: Dziewczyna zawsze ma przy sobie pistolet, bicz oraz parę igieł, które wbija w punkty witalne swoich przeciwników.
Talizman: Ten talizman dostała od pewnej starszej kobiety na Arenie 6. Na początku nie wiedziała do czego on służy, ale zorientowała się, że dzięki temu talizmanowi może latać nawet w swojej ludzkiej formie za pomocą swoich wilczych skrzydeł.
Miejsce zamieszkania: Justice należy do bogatszych mieszkańców Areny 5. Mieszka w sporawym mieszkaniu z widokiem na morze. Jej dom jest prawie w całości oszklony, a z tyłu jej domu znajduje się basen. Listonosze uważają, że jej dom jest o wiele za duży jak na jedną osobę, ale dziewczyna nie chce go sprzedać. Nawet za namową listonosza.
Ciekawostki:
  • Dziewczyna panicznie boi się ognia.
  • Justice nawet w 12 centymetrowych szpilkach umie walczyć i biegać. Godne podziwu, co nie?
  • Dziewczyna jest strasznie chorowita. Między innymi cierpi na Narkolepsję.
  • Just jest w stanie zapamiętać wszystko co zobaczy przynajmniej jeden raz.
  • Dziewczyna chyba najbardziej lubi leżeć w wannie. W takiej gorącej wodzie, i to najlepiej półtorej godziny.
Towarzysz: Może kiedyś.
Inne zdjęcia: 1, 2, 3, Buty Justice (Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać.)
Kontakt: Foxie

Zaległości 01.11

Cóż... krótki był ten zryw, jak to kiedyś powiedział pewien mądry człowiek. Zcznę od najmniej przyjemnych wiadomości.
W dniu dzisiejszym NPC zostają:
Li
Mirielle
Jade

Osoby, które mają 48 h (do 03.11 o 20:00) na napisanie opowiadania:
Erna: 24.09
Hikaru: 28.09
Hoinkas: 23.09
Jacob: 27.09
Jade: 29.09
Kano: 1.10
Mirielle: 11.09
Narcyza: 1.10
Narya: 27.09

Osoby, które co prawda jeszcze nie przekroczyły terminu, ale powinny powoli brać się za opowiadanie:
Ashura: 13.10
Awery: 12.10
Casprin: 14.10
Damon: 8.10
Finn: 14.10
Keto: 9.10
Korso: 10.10
Miris: 9.10
Mitsuki: 12.10
Ribbon: 9.10
Vincent: 13.10





Od Aristanae cd. Xaviera

  Dziewczyna czuła jakby ktoś wyłączył jej umysł za sprawą magicznego przyciśnięcia niewidzialnego przycisku "wyłącz”. Czuła, że leży na czymś miękkim, jednak gdy otworzyła oczy i zamrugała nimi parę razy, zorientowała się, że otacza ją ciemność. Oczy Aristanae niemalże od razu przyzwyczaiła się do teraźniejszego braku światła. Kiedy mniej więcej rozpoznawała kontury mebli, zobaczyła, że… nie jest u siebie w domu, a w kompletnie innym mieszkaniu. Aristanae  nerwowo rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu włącznika światła, jednak poszukiwanie go w ciemności było nie lada wyzwaniem. Dziewczyna, kiedy tylko zwlokła się z łóżka na którym najprawdopodobniej leżała, zdążyła już walnąć się w prawą nogę z pięć razy, co zaskakujące dosyć bezgłośnie. Ari mruczała coś pod nosem niezadowolona, że będzie mieć siniaki, po tych bolesnych spotkaniach z niezidentyfikowanymi obiektami w pokoju. Gdy w końcu znalazła to czego szukała, pstryknęła go do góry, dzięki czemu fala światła zalała pokój, przez co wszystko można było dokładnie zobaczyć. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdowała. Dominowała tu głównie czerń i biel, ale wtrącała się tu także nutka szarości. Wystrój był dosyć nowoczesny, jednak zachowywał on swój umiar, przez co wydawał się bardzo elegancki. Wisiały tu dwa obrazy martwej natury, które były średniej wielkości. Aristanae osobiście uważała, że są całkiem ładne. Łóżko na którym leżała, było przykryte granatowym kocem i to chyba właśnie on był miękkim posłaniem dla różowowłosej. Samo łóżko było dwuosobowe i dosyć rozległe. To z czym dziewczyna zderzała się nogą była szafa, a dokładnie odsunięte lustro od szafy. To co sprawiało, że było tak ciemno były, ciemne żaluzje, które nie przepuszczały nawet odrobiny światła, co można było uznać zarówno za zaletę, jak i za wadę. Dziewczyna stała teraz obok drzwi wykonanych z ciemnego drewna, więc  postanowiła wynieść się z pokoju. Nacisnęła zimną, metalową klamkę, po czym pociągnęła drzwi do siebie. Zgasiła światło wyłącznikiem, który niedawno znalazła, po czym wyszła z pokoju. Wszędzie panowały te same odcienie, co w sypialni. Zapewne całe mieszkanie utrzymane było w podobnej kolorystyce. Po chwili znalazła się w salonie, gdzie na kanapie siedział chłopak o czarnej czuprynie. Ari spostrzegła, że robi coś na telefonie i najpewniej jej nie zauważył. Widać było, że włosy ma mokre, ponieważ drobne kropelki od czasu do czasu, spadały na mebel. Chłopak nie miał na sobie koszulki, ukazując niebieskie rękawy tatuaży oraz umięśnioną klatkę piersiową. Ku uldze dziewczyny nosił on dolną część swojej garderoby. Po chwili chłopak spostrzegł, że Aristanae mu się przygląda, więc usadowił się wygodniej w fotelu i powiedział:
- Widzę, że się obudziłaś…
- Jak widać - Ari uśmiechnęła się lekko nie zapominając o etykiecie jej miłej strony - Długo spałam? - spytała przekrzywiając głowę
(Xav-chan ;3?)