2 listopada 2015

Od Tyks cd. Roriego.

(cd. tego)
Postanowiłam skończyć już te rozmówki. Po prostu miałam ochotę trochę pospać. Weszłam do pokoju. Rozłożyłam sobie łóżko i ustawiłam budzik na 7.30. Było już chyba wszystko gotowe. Bastet weszła do pokoju. Ułożyła się wygodnie na fotelu. 
- Czemu tak wcześnie idziesz spać? - zapytała zaciekawiona.
- Jutro SJEW ma podobno obowiązkowe badania krwi. Przychodzi zazwyczaj o ósmej. Est ma próbkę ludzkiej krwi, podobnie jak Chitoge. Ja osobiście takiej próbki nie mam. Poza tym nadal jestem ścigana. Gdyby zobaczyli mnie i Roriego mielibyśmy kłopoty. Chłopak już o tym wie.
- Aha. A gdzie jutro pójdziemy? 
- Tu i tam...
Na mojej twarzy pojawił się ten szczwany lekki uśmieszek. Bastet wiedziała co to oznacza. Odwzajemniła uśmiech. Uwielbiała się ze mną włóczyć po arenach. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zasnęłam. 

*Kilka godzin później*
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 6.15. Nie było możliwe, aby SJEW tak szybko zaczął te badania. Może ktoś nas zauważył wchodzących do domu? Wstałam i szybko się przebrałam. Mógł być to SJEW, ale nie musiał. I tak byłoby dla nas lepiej, gdybyśmy wyszli z domu już teraz. Ktoś mnie trącił w ramię. Złapałam tego kogoś i uświadomiłam sobie, że to Rori. 
- Błagam, nie strasz. - miałam trochę zażenowaną minę.
- Zmienili godziny. Wygląda na to, że musimy troszeczkę wcześniej wyjść. 
W pokoju zobaczyłam też moją kotkę. Bastet wyglądała na zaniepokojoną. Krążyła tu i tam. 
- Tyks. odciągnę ich uwagę. Choć tu lepiej.
Podeszłam do kotki. Bes dotknęła mojej ręki i poczułam mrowienie. Zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, świat wydawał mi się większy. Poczułam zdecydowanie więcej zapachów. Ruszyłam głową. Spoglądała na mnie młoda, ciemnowłosa dziewczyna. Miała fioletowe włosy. Była lekko blada na twarzy. Podejrzewam że ze strachu. Ja sama odwróciłam się do lustra. Byłam szaro- białą kotką. 
- Kiedy mniej więcej oddasz mi moje ciałko? - zapytałam.
- Ne mam pojęcia. Ale na pewno jeszcze w tym tygodniu, jeżeli nie, oznacza to że mnie zamknęli w pudle. Ale spokojnie, wydostanę się. 
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i wskoczyłam na ramię Roriego.
- Chyba nie będę ci za bardzo ciążyć. 
- A pytanie: kiedy będziesz znowu sobą?
- Jak Bes odda mi ciałko. Podaj mi proszę mój sztylecik. 
Rori słusznie podał mi sztylet. Chwyciłam go w pyszczek i rozwaliłam nim pierwsze lepsze okno. 
- Wyskakujemy. 
(Rori?)

1 komentarz: