- He, i tu się mylisz. Na piętrze trzymam dwa miecze, mam sale treningową, za domem rośnie drzewo podziurawione od noży, a w bucie trzymam mały sztylet, więc moje życie nie jest wcale takie nudne. – Powiedziałam, uśmiechnęłam się i doszłam do wniosku, że czasem lepiej siedzieć cicho. – He, He, - Spojrzałam na niego z niepewnym uśmiechem. – Zapomnij o tym co powiedziałam. – Odparłam i wyszczerzyłam zęby w oczekiwaniu na reakcje Vincenta.
Uśmiechną się spokojnie i powiedział:
- Nie bój się, nikomu nie powiem. To, że jestem ochroniarzem premiera, nie znaczy, że o wszystkim go informuje. Poza tym, nic mu do dziewczyny żyjącej na takim odludziu.
Trochę się uspokoiłam. Zaczęłam bujać się na krześle nie wiedząc co powiedzieć.
- To masz jakieś zainteresowania? Sporty, sztuka? Cokolwiek? – Próbowałam podtrzymać rozmowę.
- Nic szczególnego. Nie wiem czy coś cię by zainteresowało. Dobrze walczę wręcz. Przydaje mi się w pracy. Chociaż bronią białą też umiem się posługiwać. – Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. - Oh wiem, nie chcesz o tym rozmawiać, ale mnie naprawdę ten temat zaciekawił. To chyba nic złego posiadać broń. Na przykład na takie sytuacje jak dziś, chociaż osobiście wole patelnie od miecza. – Zaśmialiśmy się oboje. W sumie to dobrze, że nie wpadłam na pomysł obrony mieczem.
- Katany. – Sprostowałam. - Konkretnie dwie. Jedna z czarną rękojeścią i żółto-czarnym ostrzem, a druga zwykła. No wiesz. Nic specjalnego. Chcesz iść do sali treningowej? – Teraz właściwie nie miałam wyjścia. Wypaplałam wszystko, co wolałam pozostawić w sekrecie totalnie nieznajomemu człowiekowi. Pozostało mi tylko liczyć, że mój gość niczego nie powie.
- Jak wolisz. Nie chcę sprawiać kłopotu.
- Nie, nie. I tak już dużo wygadałam. Idź za mną. – Postanowiłam dalej brnąć w to bagno.
Wzięłam lampę i powlokłam się na górę.
- Uważaj na siódmy schodek. – Uprzedziłam Vincenta trochę za późno. Deska strasznie się wyginała i stojąc na niej miało się wrażenie, że zaraz się zapadnie. Zdezorientowany chłopak zachwiał się i skoczył na następny stopień jednak pośliznął się i upadł. Odstawiłam lampę i pomogłam mu wstać. Później poszliśmy długim korytarzem aż doszliśmy do małych drzwi.
- Proszę bardzo. Moje małe królestwo. Katany wiszą tam na półce. Tam w rogu masz kilka kukieł, które masakruje gdy mi się nudzi a w tamtym pudełku trzymam noże. To w sumie wszystko. Tylko proszę, nic nie dotykaj. Nie jestem miłośniczką sprzątania, więc cały dom ogarniam średnio raz w miesiącu. – Szybko objaśniłam wszystkie sprawy i pomyślałam Dlaczego ja tyle gadam.
<Miłej zabawy z katanami życzę ^.^ Przeczuwam, że zwiedzanie mojego domu może jeszcze trochę potrwać>
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz