17 kwietnia 2015

Od Exelie do Antilqusa

(cd. tego)
Spojrzałam zaskoczona na basiora.
- Tylko...tyle? - spytałam zawiedziona
- No w sumie... to tak - odparł basior
Jak można mieć tak krótką historię życia? Już od zdania "miałem problemy z mocami...", temat zaciekawił mnie. No, ale teraz? Dosłownie kupa. Westchnęłam cicho.
- To opowiesz coś o sobie? - zapytał nagle wilk
- Raczej nie powiem... - odparłam kręcąc przecząco głową
- No to mnie zawiodłaś... - westchnął Antilqus - ja tutaj ładnie opowiadam o moim skromnym życiu, a Ty mi mówisz, że mi nie opowiesz swojej historii?
  Wzruszyłam ramionami, a po chwili, gdzieś daleko uderzył piorun. Wzdrygnęłam się.
-No cóż... burza się zbliża.. - powiedziałam cicho
(Antilqus? Brak weny :/ )

Od Tempestas do Tenebrae

(cd. tego)
Błagałam ich, by nie zabijali Mirandy.
- Nie. Ona tylko będzie wam przeszkadzać. A my jesteśmy dobrymi rodzicami.
- Dobrymi rodzicami! Chcecie zabić Swoją córkę!
- Chore gałęzie trzeba odcinać, by reszta drzewa była zdrowa.
- Nie, proszę! Będę Wam pomagać! Dołączę! Pomogę Wam zabijać! Tylko... darujcie jej życie.
Złośliwy uśmiech wstąpił na twarz mego ojca.
- Nie uciekaj przed prawdą. Bo ona i tak Cię dogoni!
Ich śmiech rozniósł się po niebie, podpalając moje serce.

Obudziłam się zlana potem. Z moich oczu płynęły łzy.
Dwie kolejne osoby znają moją tajemnicę.
Więc niech znają i ten sen.
***
Opowiedziałam waderom mój sen.
- Wiem, że powinnam się już przyzwyczaić. Ale nie potrafię.
I to mnie dobija...
(Tene? Tessa?)

Od Tessy do Patty

(cd. tego)
- Więc gdzie idziemy?
- Możemy do mnie.
- Ok.
Poszłyśmy do nory wadery. Była bardzo okazała.
Wilczyca pokazała mi jakąś stertę ciepłych koców.   
I rzecz jasna zaproponowała mi przenocowanie. Zgodziłam się.
- Dobranoc.
- Branoc.
Moja nowa przyjaciółka zaczęła cicho oddychać. Ja pragnęłam tylko świtu. Koszmar moich lęków i strachu. Iluzje śmierci. I tortura moich własnych myśli.
***
Jest druga. Zaczyna świtać. Idę spać.
(Patty?)

Karta postaci towarzysza - Clair


©nieznane
Imię: Claire
Płeć: Klacz
Rasa: jednorożec
Wiek: 11 lat (nieśmiertelna)
Typ:  --
Cechy charakteru: Claire to miły i spokojny jednorożec. Nienawidzi przemocy. Jest uparta, zboczona i lojalna. Nigdy nie zostawia nikogo w potrzebie. Uwielbia towarzystwo i jest stu procentowym ekstrawertykiem.
Historia: Chodziłam po dziedzińcu, ojciec chciał mi coś pokazać. Słyszałam głośne rżenie konia, a potem nastała cisza. Usiadłam na kamieniu i czekałam na jego powrót. Po chwili wrócił ojciec z jednorożcem na plecach. Ustanął przedemną i postawił zwierzę na ziemi.
- Jestem Clair i będę ci służyć... - źrebię uklękło przedemną.
- Po co tak oficjalnie? Ja jestem Est i będę twoją właścicielką, a raczej przyjaciółką. - jednorożec spojrzał na mnie zdziwiony. Coś czuję, że to będzie początek długiej przyjaźni.
Moce i umiejętności: Zamiana w kota oraz władanie cieniami.
Inne zdjęcia: 1
Właściciel: Est

16 kwietnia 2015

Od Akumy cd. Isaaca

  W moich oczach zapłonął gniew ten nowy śmiał mi rozkazywać! Zamaszyście odepchnąłem go od siebie. Jego bliskość mnie brzydziła, jego mowa napawała pogardą. Na dodatek zrobił z kimś, bardzo mi drogim COŚ TAKIEGO! 
- Jeśli chcesz żyć nie powinieneś mi rozkazywać. - Mówiłem cicho, ale zimno, dokładnie wymawiając każde słowo. Zwęziłem oczy w cienkie szparki. - Taki dzieciak jak ty nie ma prawa mówić mi, co jest dobre, a co złe.
- Myślisz, że wpierdoliłeś wszystkie rozumy?! Za kogo ty się kurwa uważasz! - warknął różowy basior. 
  Spojrzałem na niego z czystą pogardą. 
- Takim kundla, jak ty nie warto odpowiadać. - Ruszyłem w kierunku miotającej się nadal po polance Shailene.
- Nie pozwolę ci, kurwa! - Basior rzuciła się na mnie i wgryzł w mój grzbiet. Siłą impetu przewróciliśmy się na trawę, prosto przed leżącą na plecach Ookami.
 - Arrrr-e wuuuu ulll-oce stessss-cie! - Roześmiała się w głos. - Jeeee-dee ball-an... duuu-gi baall-an... csooo tamm dalll-eeeee...?
  Nie czekając na lepszą okazję spróbowałem wcisnąć waderze do pyska pigułkę, ale nowy wytrącił mi ją z łapy. Tego było mi za wiele. Cienie, położone na ziemi obudziły się i oplotły go od stóp do głów. Przez chwilę nie rozumiał, o co chodzi. Zaczął się miotać jak szalony, gryząc i drapiąc. Wykorzystałem ten moment, by podnieść tabletkę i podać ja waderze.
  Dojście do siebie zajmie jej jeszcze trochę czasu, a ja powinienem rozprawić się jeszcze z Shailene. Jednak nie było jej nigdzie w zasięgu wzroku. Usłyszałem okrzyk triumfu. Odwróciłem się, by ujrzeć jak cienie chowają się na swoich miejscach, a basior stoi z wściekłym pyskiem.
- Teraz to ja ci, kurwa, najebie! - wrzasnął i zaszarżował w moim kierunku.
  Na moje szczęście, bo akurat przeżywałem jeden z moich coraz częstszych ataków kaszlu, drogę zagrodziła mu Ookami.
- Isaac, co się właściwie stało? - spytała. - To zioło, co nam dałeś było takie słabe?
- Nie, kurwa! To wina tego Chuja! - Tu wskazał na mnie. - Podał nam coś.
- Aku, czy to prawda? - Wadera zrobiła groźną minę. 
  Opanowałem się. Po pierwszym razie nie powinienem od razu wrzucać ich wszystkich do Tartaru.
- Tak, ale Shaielen uciekła. - Skrzywiłem się. - Jeśli pomożecie mi ją odnaleźć i ocucić to tym razem wam odpuszczę.
- Ja jebie, co ty, kurwa, pierdolisz?! - wrzasnął Isaac. - Mam ci pomóc odebrać jej zabawę?!
- Jak sobie chcecie. Pamiętajcie, że powiadomię Mixi o waszych wyczynach, a ona ma obowiązek meldować takie sprawy bogom. A oni nie będą zadowoleni.
(Isaac? Ookami?)

Od Est cd. Lunary

Już miałyśmy wychodzić, ale Clair nas zatrzymała.
- Właścicielko, mogę iść z wami? Proszę...
- Nie dzisiaj Clair, ty tu zostaniesz i przygotujesz jaskinie do spania.
- Dobrze właścicielko... - widać, że Clair nie była zadowolona ze swojego zadania, ale nie mogę jej wszędzie ze sobą zabierać.
- To ruszamy na zwiedzanie Lunara, pa Clair.
  Wyszłyśmy z jaskini, jednak zatrzymał nas deszcz na szczęście tylko na chwilę. Potrząsnęłam lekko głową, byłam już trochę zmęczona, ale nieuprzejmie jest Lunarze odmawiać oprowadzenia po Watasze. Niestety znam te tereny tylko z nazwy i położenia, ale nie wiem jaki wilk na jakich terenach mieszka. Nie znałam zbyt dużo osób należących do watahy, a raczej znam tylko Mixi i Lunare.
- Lunara zanim pójdziemy muszę ci o czymś powiedzieć...
- O czym?
- Z członków watahy znam tylko Mixi i ciebie, ale tereny są mi nawet dobrze znane.
- Ważne bym wiedziała gdzie co jest, a potem się dowiem gdzie kto mieszka.
- Ok. A więc oto Gwiezdna Plaża, pierwszy przystanek naszej podróży.
A oto i tak przeszliśmy po kolei po każdy terenie jaki znam, było przy tym dużo śmiechu i zabawy. Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy i tak doszliśmy do ostatniego punktu naszej wycieczki.
- Oto ostatni przystanek naszej podróży, Jezioro Tysiąca Marzeń - powiedziałam a potem dodałam - niestety Lunara tu muszę cię opuścić, gdyż robi się ciemno i Clair zaraz będzie mnie szukać.
Zanim Lunara cokolwiek zdążyła powiedzieć pobiegłam w stronę Plaży Gwiazd. Biegłam tak szybko, że nie zauważyłam przed sobą drzewa i bum! Uderzyłam się w głowę tylko, że to było zbyt miękkie jak na drewno spojrzałam się w stronę tego niby drzewa, ale to nie było drzewo to był basior! Był całkiem... jak to ująć... przystojny? Cicho powiedziałam:
- Witam, nazywam się Est a ty...?
A on na to:
( Jakiś basior odpisze?)

Od Tessy do Hikaru

(cd. tego)
Zaczęłam się śmiać. Popatrzył się na mnie ogłupiałym wzrokiem.
- To może być?
Spoważniałam.
- Nie.
- Dlaczego?
- Myuiki? Takich liter nawet nie ma w Moim imieniu!
-Ok. Ok. Nie wiedziałem, że chcesz coś swoich literek...
  Zamyślił się.
  A ja postanowiłam mu wymyślić jakieś bardzo dziwne przezwisko. Tak dla zabawy...
Coś w rodzaju Myuki. Czy jak tam mnie nazwał.
  Moje przemyślenia na temat zemsty słownej przerwał basior.
- A może Eres?
- Pff. Czy ja wyglądam jak basior?!?
- Nie.
- No właśnie.
Basior znowu otworzył jadaczkę.
(Ikarze? :-) )

15 kwietnia 2015

Od Mixi - Wyprawa

  Dziewczyna zaczęła uciekać. Wybiegła z budynku i skierowała się do miasta znajdującego się na horyzoncie.
- Musimy ją gonić - powiedziałam puszczając się biegiem za białowłosą. Pozostali ruszyli za mną zostawiając zaskoczonych żołnierzy.
- Czekajcie! - zawołała za nami kobieta. - Bez broni zginiecie!
- Nich się pani nie martwi, damy sobie radę! - odkrzyknął Akuma.
  Dziewczyna biegała zadziwiająco szybko. Goniliśmy ją przez zrujnowane miasto cały czas bojąc się, że zza rogu za chwilę wyskoczy żołnierz z bronią. A przynajmniej ja się o to bałam.
- Aria! - zawołał Korso, ale ona nawet się nie odwróciła.
- Co za głupie dziecko... - mruczał do siebie Akuma.
  Zaczęłam się zastanawiać czy ona nas przypadkiem gdzieś nie prowadzi. Kluczyliśmy uliczkami między zniszczonymi domami, a gdzieś niedaleko niewątpliwie toczyła się walka. W pewnym momencie już myśleliśmy, że ją złapiemy, ale ona skręciła w boczną uliczkę, a gdy i my tam dotarliśmy jej nie było.
  Zatrzymaliśmy się, wszyscy dyszeli ciężko. W końcu nie ważne jaką by się miało kondycję po przebiegnięciu takiego dystansu każdy byłby zmęczony.
- Gdzie... ona... się podziała...? - wydyszała Erna. - Przecież... nie mogła... rozpłynąć się... w powietrzu...
  Zaczęłam się rozglądać i nagle dostrzegłam jak coś białego przemknęło w oknie jednego z budynków.
- Tam! - wykrzyknęłam wskazując okno. - Widziałam ją!
  Choć niechętnie to wszyscy ruszyliśmy do budynku. Zaczęliśmy się wspinać po schodach prowadzących na pierwsze piętro. Sprawdziliśmy tam wszystkie pomieszczenia, ale dziewczyny nie znaleźliśmy. Weszliśmy na wyższe piętro i tam zaczęliśmy poszukiwania.
- Tu jest! - usłyszeliśmy w pewnym momencie głos Erny.
  Wszyscy pobiegliśmy do miejsca z którego dochodził głos. Szamanka trzymała białowłosą za ramię.
- Próbowała uciec przez okno - wyjaśniła.
- Aria! Co ty sobie wyobraża... - nie dokończyłam jej ochrzaniać, bo zobaczyłam, że to nie Aria. To była ta sama kobieta, która zabiła Assumi.
- Ja jebie... - mruknęła Shailene.
  Bez zastanowienia wyjęłam sztylet (skąd go miałam to tylko ja... nikt nie wie) i zamachnęłam się nim na kobietę, ale ona tak jak wcześniej zniknęła. Pojawiła się za nami.
- Naprawdę liczycie, że jesteście w stanie mnie pokonać? - prychnęła. - Obserwuję was od początku tej waszej całej "wyprawy" i wiem o was wszystko.
- Po co nas obserwujesz? - zapytał rzeczowo Akuma.
- Naprawdę cię to aż tak interesuje, hebanowy książę? (mam przez to bekę życia xD) - uśmiechnęła się kobieta. - Powiem, więc... Macie bardzo interesujące ubrania.
- Śledziłaś nas tylko dlatego, że mamy interesujące ubrania? - zapytałam nie dowierzając.
- Zabiłaś Assumi dla jakiś ubrań?! - wybuchnęła Anastasia.
- Irytujesz mnie - cmoknęła zniesmaczona 'kopia Arii'. Podeszła do Anastasii i złapała ją za ramię. Wyszeptała jej coś do ucha i czarnowłosa... zdematerializowała się.
- Coś ty jej zrobiła?! - Narcyza wysunęła się na przód.
- Och, nic... Wróciła bezpiecznie do watahy. A teraz muszę was pożegnać... - obróciła się wokół własnej osi i już jej nie było.
  Zacisnęłam wargi z trudem powstrzymując przekleństwo cisnące mi się na usta.
- Psiakrew! - warknął Akuma, co w jego ustach było naprawdę poważnym przekleństwem.
- Aku, wyluzuj - zaczęła go uspokajać Shai.
- Musimy iść jej szukać - oznajmiłam. - Proponuję skierować się w stronę walki.
  Reszta się ze mną zgodziła i w szóstkę wyszliśmy z domu. Odgłosy walki usłyszeliśmy od razu. Dobiegały z niewielkiej odległości. Bez najmniejszego planu ruszyliśmy w ich stronę. Po chwili znaleźliśmy się na placu boju.
  Dowódca Zabójców ostrożnie wychylił się zza roku budynku.
- Tam nie jest bezpiecznie. Mają broń palną.
- Okej, czy jest więc ktoś kto nie chce iść? - zapytałam. Nikt się nie zgłosił. - Czyli idziemy tam zabijamy białowłosą czarownicę i jeśli jest tam Aria to ją też zgarniamy.
  Wszyscy skinęli głowami na znak, że się zgadzają.
- Czyli wbijamy tam z wojowniczym okrzykiem bez żadnego planu? - zapytała Erna. - To nie ma sensu... Musimy mieć plan...
- Naszym planem jest wbicie tam z wojowniczym okrzykiem - wyszczerzyłam się i chociaż wiedziałam, że Erna ma rację postanowiłam się zdać na los.
- Musimy mieć plan - nalegała Szamanka.
- No dobrze... - westchnęłam, a Erna wzięła patyk i zaczęła rysować nim plan miejsca walki.
- Wejdziemy z tej strony... - zaczęła nam tłumaczyć swój plan. Trzeba było przyznać, że był naprawdę dobry.
  Korso z Narcyzą wybiegli zza budynku z okrzykiem: "Aaaaaaaaaa!". W tym czasie reszta zakradała się do okopów gdzie z pomocą umiejętności zachowanych w tym świecie zabijaliśmy kolejnych żołnierzy. Jedni mieli czarno-czerwono-żółte flagi na ramionach, a inni biało-czerwono-niebieskie, ale ja na to nie patrzyłam. Zabijałam wszystkich jak leci. W pewnym momencie zobaczyłam jakiś brudno biały punkt w okopie. Zbliżyłam się do niego i tak jak się spodziewałam dostrzegłam Arię. Tą prawdziwą.
  Była związana, jej ubrania podarte, a ładnie ułożone włosy w nieładzie. Zaczęłam się martwić o to co się z nią działo przez ten czas. Zeskoczyłam na dno okopu i rozwiązałam dziewczynę.
- Żyjesz? - zapytałam.
- I to jak - wyszczerzyła się. - Tylko sukienka mi się trochę podarła... - spojrzała na postrzępiony dół odzienia.
- Nie jest źle - uśmiechnęłam się. - Chodź, zaprowadzę cię do reszty.
  Wyszłyśmy z okopu i ujrzałyśmy Akumę z Narcyzą i Shai trzymających zabójczynię Assumi i Korso wbijającego jej nóż w brzuch. Zakryłam Arii oczy.
- Biegnij do Erny - powiedziałam puszczając jej oczy.
  Podeszłam do nich i zabrałam chłopakowi nóż.
- Nie rób tego tak... - powiedziałam. - Mogę?
  Skinął głową. Wzięłam duży zamach i nóż z łatwością zagłębił się w szyi kobiety. Trysnęła krew brudząc nas wszystkich, a kobieta upadła martwa na ziemię. Spróbowałam zamknąć jej oczy, ale jedno za nic nie chciało się dać. Przyjrzałam się mu dokładniej i zobaczyłam, że to kryształ. Choć z lekkim obrzydzeniem to wyciągnęłam go. Aria, która pojawiła się nie wiadomo skąd razem z resztą zabrała mi odłamek, który zajaśniał białym światłem. Kątem oka dostrzegłam jeszcze żołnierzy uciekających gdzieś.
♥♦♥
  Otworzyłam oczy. Byłam na jakiejś ruchliwej ulicy, wszędzie wokół mnie przemykali ludzie. Co poniektórzy mieli maski na twarzach. Na ścianach budynków migotały przeróżne kolorowe bilboardy. Wszystko było kolorowe i dość dziwne.
- Wie ktoś gdzie jesteśmy...? - zapytałam.
(Akuś? To jest takie bez sensowne... I do tego po czasie... Ale co tam! Sama chciałam xD)

Vilkas

Kontakt: Larotalps
Imię: Vilkas
Płeć: Basior
Wiek: 3
Żywioł: Ziemia, Mrok, Powietrze
Patron: Hades
Cechy charakteru: Vilkas jest poważnym, odważnym, tajemniczym, cichym, skrytym wilkiem, czasem zabawnym. Przez swoje tajemnicze dzieciństwo zaczął się robić bardzo nerwowy do dziś. Kiedy jest bardzo wściekły potrafi nawet zaatakować waderę, albo szczeniaka. Stara się panować nad emocjami, rzadko prowadzi do bójki. Po za tym jak się go lepiej pozna jest bardzo miły, rodzinny, rzadko czuły.
Cechy charakterystyczne: Sierść - szara,oczy żółte w pełni zielone, 2 amulety od matki.
Stanowisko: Omega
Historia: Od dzieciństwa Vilkas był bardzo nerwowym wilkiem. Może, przez to, że jego matki nie było często nie było w jaskini. Kiedy Vilkas miał 1.5 roku musiał polować dla rodziny. Jego matka miała raka serca. Na jego urodziny pojawiła się jego koleżanka Sara kiedy Vilkas miał zacząć polować, jego matka umarła. Był tym zasmucony miał tylko swoją młodszą siostrę Kirę. Musiał jednocześnie polować i opiekować się swoją siostrą. Było to bardzo trudne iż jego siostra ciągle miała gorączkę. Aż też zmarła. Vilkas do tej pory jest przygnębiony stratą rodziny.
Motto: Chroń serce, a reszta sama się obroni.
Moce:
  • Władza nad ziemią
  • Tornado
  •  Mroczna Klatka
  • Wodny pocisk
Umiejętności

  • Super siła
  • Szybki sprint
  • Telepatia
  • Bycie niewidzialnym
Partnerka: szuka
Zauroczony: Aramisa
Rodzina: w innej watasze
Data urodzin: 3.5.2012 rok
Przedmioty: Miecz wody 
Talizman: Naszyjnik od matki dodaje energię i siłę poza tym doskonale uspokaja.
Nora - Na terenie wulkanu Hefajstosa
Ciekawostki: Jeśli Vilkas się zakocha musi najpierw się zapoznać z waderą a potem pomyśleć.
Towarzysz Brak
Inne zdj - Na grobie matki
Statystyki;
Siła: 10 | Zręczność: 7 | Moc: 4 | Szybkość: 7 |Kondycja: 5 | Refleks: 7 | Zauważenie: 4 | Klasa Pancerza: 0 | Wilcze Drahmy: 200 | KR: 0 | Wykonane zadania: 0 | Wykona Questy: 0 |

Od Lunary do Est

Rozmawiałyśmy długo. Cieszę się, że dołączyłam do watahy, ale będę się musiała poznać innych, a to może zająć trochę czasu. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto mnie polubi. 
- A to jest Est. Muszę już iść. - Mixi zakończyła rozmowę. Nowo przybyła wadera była trochę blada. I niewyspana. Chciałam zapytać, czy wszystko w porządku, ale nie chciałam być wścibska. Zaraz obok niej pojawił się ten sam jednorożec. Chyba miała na imię Clair? Upewnię się podczas rozmowy. - Miło mi poznać. Jestem Lunara, ale mów mi Luna. 
- Cześć. Jestem Est. To jest Clair. Chyba już ją znasz.
- Tak. Można tak powiedzieć. Może oprowadziłabyś mnie po terenach watahy? No i chętnie poznałabym jej członków.
- To niezły pomysł. Chodźmy.
(Est? Wybacz, brak weny ;-;)