Est ruszyła za Somniatisem wzdłuż kanału. Żadne z nich nie wymieniło ze sobą ani jednego słowa od pamiętnego telefonu Argony. Najwyraźniej ani ona ani on nie mogli znaleźć tematu, który rozluźniłby zaistniałą sytuację. Białowłosa zasłoniła ręką usta i nos. Zapach robił się coraz bardziej intensywny i Est ze swoimi instynktami węchu nie mogła już dłużej wytrzymać. Zapach tęchlizny był tak mocny, że dziewczynie kręciło się w głowie. Ledwo trzymając się na nogach, szła dalej za Somiatisem, który chodź na chwilę nie odwrócił się by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Trochę ją to raniło, jednak od samego początku wiedziała, że on nigdy nie odwzajemni jej uczuć. W sumie nigdy nie chciała by tak się stało. Wolała bardziej obserwować z boku i wspierać niż być w aktualnym związku lub zostać przez niego odrzucona. Jednak wciąż nie mogła powstrzymać swych uczuć, dlatego kiedy mogła starała się o tym nie myśleć. Zmienić temat, w najgorszym wypadku uciec. Ich kroki odbijały się od ścian kanału. Było w nim w miarę ciemno i gdyby nie światło Somniatisa, dziewczyna prawdopodobnie już dawno wpadłaby ścieków. Nagle na końcu tunelu rozbłysło światło. Oboje zatrzymali się w miejscu i wpatrywali się tak przez chwilę. Białe promienie bardzo powolnie zbliżały się w ich stronę.
- Co to? - spytała zdziwiona, jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi od czarnowłosego. Zmrużyła oczy by przyjrzeć się obiektowi, jednak nic to nie pomogło. Ruszyła więc na przód, zostawiając Somiatisa daleko w tyle. Est zamarła. Na wodzie unosiło się martwe ciało człowieka z latarką położoną na jego piersi...
(Panie S. ^-^?)
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz