20 września 2017

Od Argony - Multiosobowość ♘ 1/7

  Drzwi, przez które jakiś czas temu wyszedł Darkness zostały rozwarte kopniakiem i do pomieszczenia wpadł zzaiajany i spływający potem Rori. Zatrzasnął za sobą wejście i  oparł się o nie plecami. A obu rękach trzymał po karabinie maszynowym, koszula na jego piersi była rozdarta w kilku miejscach, z ubrania kapała krew.
- Jesteś ranny - stwierdziła Alpha, rezygnując ze snu i podbiegając do podwładnego. - Ario, przydaj się na coś i pozamykaj okna. - To ostatnie powiedziała, odwracając na chwilę głowę od ochroniarza i zwracając się bezpośrednio do białej dziewczynki. Tamta z przerażeniem na twarzy pokiwała główką i pobiegła w stronę najbliższego wylotu, by z dużą siłą zatrzasnąć okiennice. Anthitei, stał oparty o pułki i z zaciekawieniem patrzył na krwawiącego Roriego. Argona niemal czuła jego pożądanie. - Nawet o tym nie myśl. Co się dzieje Rori?
  Spojrzała wreszcie w oczy chłopaka.
- Mógłbym zapytać o to samo... - wychrypiał, łapiąc wreszcie oddech. - Z kim rozmawiałaś?
  Alpha lekceważąco machnęła dłonią.
- Dasz radę wyczarować nieco bandaża? - spytała, a widząc, że chłopak kręci przecząco głową, ściągnęła z siebie koszulkę i jęła drzeć ją na pasy. - Więc?
- To miejsce ostatecznie jest spalone - powiedział, już nieco uspokoiwszy swój organizm, mężczyzna. - Jakiś walony informator musiał nas wyniuchać, ałł... - syknął, gdy Alpha zacisnęła mocno materiał na jego boku.
- Jakby to miało być trudne - parsknął z tyłu Anthitei, spotykając się z piorunującym spojrzeniem Arii.
- Żaden z naszych członków nie dałby nikomu przyuważyć się, jak zmierza do bazy! - oburzyła się Aria, zamykając ostatnią okiennicę.
- Logicznie rzecz biorąc... - zaczął Lexie, znów czystym i spokojnym głosem, gdy Argona warknęła, rozkazując im się zamknąć. Chłopak skulił się nieco w sobie i zaczął coś mamrotać pod nosem, Aria zrobiła nadąsaną minkę, a demon wzruszył ramionami, zachowując fałszywy uśmiech na ustach.
- I teraz mamy na karku Feldgrau - dokończył wreszcie blondyn. - Bojówka już zaplanowała, jak opiętnuje ten dom. Jeśli zostaniemy w środku nie obędzie się bez ofiar... Wiesz, że Leniniewski będzie musiał zareagować.
- Wiem - odparła Argona, kończąc opatrunek.
- ..ego ...udzie ...ędą od ...iego ...czekiwali - dokończył za nią Lexie, cicho.
- Po co ci te karabiny? ZUPA przecież nie walczy - zauważyła Alpha, patrząc krytycznie na bronie ochroniarza.
- Na strzałki usypiające... - powiedział, drapiąc się po karku z zakłopotaniem. - Nie miałem zamiaru nikogo krzywdzić, ale człowieku, trzeba ich było trochę spowolnić. Już i tak przez to, że byłem ostrożny spadłem z pierwszego piętra i rozwaliłem sobie bok o kant śmietnika.
- Wszystko jasne - skwitowała dziewczyna. - Ewakuujemy się. Pomóż mi spakować dokumenty. I resztę sprzętu. Weźmiemy ile się da.
  Czarnowłosa podbiegła do na pozór zwyczajnej ściany i podważając ją nożem, odwaliła jedną deskę. Reszta poszła gładko. W środku...
- Łooo panie, ale tam duszno było - dziewczyna, która wyłoniła się ze środka byłą nieco zakurzona. Jej ubranie przypominało strój robotnika, z tym że ogrodniczki nie były niebieskie, a czarn... szare. Mogły być kiedyś czarne, jednak były wytarte, miejscami wręcz do białości. Poza tym na stopach miała wysokie glany, luźno zawiązane, czarny sportowy top, czarne rękawiczki bez palców oraz arafetkę, spod której wystawały splecione w warkoczyki rudo-różowe włosy. Co jeszcze można było o niej powiedzieć? Miała piegi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz