10 września 2017

Od Camille cd. Calii

Na ekranie pojawiła się sala sądowa
-Tu siedzi sędzia - wyjaśniłam jej, pokazując miejsca. - Tutaj adwokat wraz z oskarżonym. W tym przypadku pewnie jakiś zastępca, bo sam Leniniewski nie będzie latał na każde wezwanie od jakiejś wariatki. Tutaj prokurator z oskarżycielem, tutaj pewnie z Kisasi. Tu świadkowie będą zeznawać. Tutaj siedzi publiczność. - Wtedy na salę na ekranie weszli wymienieni przeze mnie wyżej ludzie. Sąd odczytał listę, a następnie każda ze stron przedstawiła swoje żądania. Takamoto pozwała premiera o kilka miliardów dolarów oraz zamknięcie w więzieniu na co najmniej pięć lat. Sprawa była z góry przegrana. Kojarzyłam adwokata, którego wynajął Leniniewski i naprawdę, był świetny w tym co robi. Potem protokolant wyprosił świadków, oprócz córki małżeństwa, która wyglądałą na nie więcej niż osiemnaście lat. Podeszła do barierki i... ekran się rozmazał, pojawiły się na nim plamy, a potem wyraźnie minęło trochę czasu, bo przy barierce stała już inna osoba. Cal zatrzymała na chwilę.
-Co to do cholery było? - zapytałam retorycznie.
-Płytka się zacięła - odparła usłużnie Calia - Jest bardzo stara, możliwe, że z nagrania niewiele zostało.
-Dobra, zaraz zobaczymy. Puszczaj dalej - dziewczyna nacisnęła "play". Kolejna osoba, która okazała się pracować u Leniniewskiego mówiła, że miejsce, w którym pracował Jurij było i jest całkowicie bezpieczne i że to niemożliwe, by to praca w laboratorium go zabiła. Kolejny świadek twierdził, że to niemożliwe, by mąż Kisasi się zabił. I tak w kółko. Kolejne zacięcie, a potem Kisasi krzycząca głosem pełnym łez:
-Zabiliście go!!! Cholerni kłamcy, zamordowaliście go!
-Wolę nie myśleć o cenie, jaką przyszło jej zapłacić za to wszystko - rzuciłam cicho. Kolejne zacięcie. Ogłoszenie werdyktu:
-Grzywna w wysokości dwudziestu pięciu tysięcy dolarów oraz kara za obrazę sądu w wysokości pięciu tysięcy dla Kisasi Takamoto. Rozprawę uważam za zamkniętą.
-Zemszczę się - usłyszałyśmy syk żony Jurija - Zemszczę się na was wszystkich. - znowu plamy. I koniec.
-Nic więcej nie ma - powiedziała Calia.
-Cholera - jęknęłam - Teraz to już naprawdę musimy ją znaleźć.
(Cal? Lecimy dalej! ;D)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz