30 września 2017

Od Argony - Multiosobowość ♘ 3/7

- Stój! - W szyję Argony zostało wycelowane złote ostrze włóczni. - Nie pozwolę ci zrobić im krzywdy.
  Osoba, która pojawiła się przed Alphą była jej, dla odmiany, znajoma. Jednak zdecydowanie nie powinna stać przed kobietą, z wymierzonym w nią ostrzem. Była niezwykle wysoka, smukła, o muskularnym ciele, lśniącym od oliwy. Odziana była w długą, białą, grecką togę, z której wystawały czarne skrzydła. Dodatkowo, miała złote oczy.
- Argo...? - Rori niemal odbił się od stojącej dziewczyny, która zacisnęła wargi z wściekłości.
- Zejdź mi z drogi! Nie mamy czasu! - warknęła, jednak ostrze nieodmiennie celowało w jej gardziel. Lexie mówił, że to tylko jej własne osobowości, jednak... czy to znaczyło, że nie mogą jej zranić? Sama nie wiedziała czy to, co widzi, dzieje się w jej przemęczonym umyśle, czy na jawie. Gwałtownie złote ostrze zostało delikatnie odsunięte na bok, przez wychylającego się zza pleców Alphy demona.
- Nie słyszysz, co nasza pa~ni mówi, Perifanio? Odsuń się i poz~wól nam robić swoje. - Argona poczuła, jak wściekłość w niej słabnie, słysząc te, wprost ociekające źle tłumioną żądzą mordu, słowa.
- Idziemy - rozkazała Roriemu, ruszając gwałtownie i sprawiając, że Anthitei zachwiał się na swoim miejscu. Spojrzała na kobietę, nazwaną Perifanią i wzruszyła ramionami. - Zrobię, co w mojej mocy -mruknęła, ruszając wzdłuż budynku. Za nią podążył blondyn, zastanawiając się, co się dzieje z dziewczyną, a za nim - wszystkie osobowości Argony.
  Pierwsza ruszyła Aria, podskakując radośnie, jakby nie zdając sobie sprawy z grozy sytuacji. Za nią - Lexie, rozglądając się nerwowo i próbując powstrzymać dziewczynkę od zbytniego wychylania się zza ściany. Perifania i Anthitei zawiązali pojedynek na spojrzenia, przerwany przez Fox, która wypchnęła demona na przód, po czym ruszyła sama, wyraźnie dając do zrozumienia, że nie pozwoli im w tym momencie wszczynać kłótni. Bogini, kiwając z aprobatą głową, dołączyła do pochodu na samym końcu.
  Argona doszła do rogu i wychyliła się lekko zza niego. Kilku artystów w bluzach z kapturem rozmawiało wesoło, przygotowując spreje do użycia. Czarnowłosa odwróciła głowę do Roriego i pokazała mu kilka szybkich gestów rękami. Sama wychynęła powoli zza rogu i oddała serię z karabinu w metalowe puszki, trzymane przez Uliczników. Kolorowa farba prysnęła na wszystkie strony, a skrawki metalu poleciały na ziemię. Bojówkarze zrobili krok do tyłu, zauważając przybyszów. Podnieśli straszny wrzask, któryś z nich wyciągnął z kieszeni jakiś mały woreczek i chwilę później huknęło i wszyscy utonęli w białej mgle.
   Alpha chwyciła w zamieszaniu rękę ochroniarza i pociągnęła go za sobą wzdłuż muru, do niewielkiej studzienki w ziemi. Szybko załapał o co chodzi. Podniósł wieko i zrzucił walizkę, po czym spojrzał na towarzyszkę.
- Lepiej jeśli pójdzie pierwszy. Jest ranny - zasugerowała Aria, która pojawiła się znikąd za plecami czarnowłosej.
  Argona nie potrzebowała dalszych zachęt. Wskoczyła do otworu i wylądowała miękko na półokrągłym dnie. Odsunęła się, robiąc miejsce towarzyszowi, który znalazł się zaraz przy niej.
- Szybko - zakomenderowała i ruszyła biegiem w głąb kanału, w połowie kroku zmieniając się w wilka. Po zmianie odgłosu kroków stwierdziła, że Rori zrobił dokładnie to samo, mimo że teraz musiało mu być znacznie trudniej nieść walizkę.
- Zeszli do podziemia! - wrzasnął ktoś, przy otworze studzienki. Pościg nie będzie się długo zastanawiał. Wilki musiały jak najszybciej oddalić się od swojej dawnej bazy.
  Argona prowadziła towarzysza ciemnymi korytarzami, nie będąc nawet do końca pewną, dokąd zmierzają. Na południe. Tak podpowiadał jej zmysł orientacji. Czasem skręcali gwałtownie, kluczyli, jednak zmierzali na południe.
  Po pewnym czasie czarnowłosa nieco zwolniła. Znowu zrobiła sobie dłuższą przerwę od biegania i poczuła, że siły powoli ją opuszczają. Zresztą Rori też nie wyglądał najlepiej. Dyszał i potykał się co jakiś czas.
- Rori, zatrzymaj się - rozkazała, powoli hamując.
  Szajbus powoli wytracił prędkość i zatrzymał się kawałek przed Alphą, po czym odwrócił w jej kierunku i usiadł.
- Nie wiem w co moje drugie ja się wplątało, ale piekielnie boli!
- Możesz mi go oddać? Łatwiej będzie mi opatrzyć ranę na człowieku - poprosiła czarnowłosa.
- Jasne.
  Wilcze kontury wygładziły się, przybierając znajomy kształt chłopaka. Argona rzuciła plecak o ścianę rury i wyciągnęła z górnej kieszonki apteczkę. Rori wyczarował swoim sposobem świecącą słabym światłem lampę na suficie. Alpha westchnęła. Jego twarz była biała jak kreda, oczy nieobecne, choć próbował utrzymywać pogodny wyraz twarzy czuła jego cierpienie. Nic nie mówiąc podniosła jego koszulkę i na przemoknięty już całkowicie prowizoryczny bandaż nałożyła nowy, tym razem specjalnie do tego przeznaczony.
- Straciłeś dużo krwi - mruknęła, zaniepokojona. - Wyjdę na zewnątrz i zobaczę, gdzie jesteśmy. Może uda nam się ukryć w którejś z mniejszych...
- Jak się czujesz? - Aria klęknęła przy blondynie, co wywołało kpiący uśmiech na twarzy Alphy. Oczywiście nie odpowiedział.
- On cię nie słyszy - mruknął Anthitei, oparty nonszalancko o zaokrągloną powierzchnię.
- Być może nie słyszy już nikogo - zauważył Lexie. - Jest w fatalnym stanie. Stracił dużo krwi, być może zbyt dużo. To właściwie cud, że tak długo był w stanie utrzymywać się na nogach. To silny mężczyzna, jednak nie jest już w stanie wstać o...
- Dość. - Argona zacisnęła wargi i odwróciła się w kierunku dalszej części tunelu. - Wyjście musi być niedaleko. Znajdę je. Zaraz wracam.
- Nie woż się umiroć, debilu! - To mówiąc Fox trąciła lekko mężczyznę butem, co nie wywołało żadnej reakcji.
- To nie brzmiało jak pocieszenie! - oburzyła się Aria.
- A joko to powinno brzmić twoim zdoniem, hm? - spytała ruda, biorąc się pod boki.
- Wszystko będzie...
- Dobrze? I niby to miołoby go pocieszyć? - prychnęła.
- Kłócenie się o takie błahostki nie uratuje Roriego - zwróciła im uwagę Perifania, która dotychczas bez słowa klęczała z tyłu, z zamkniętymi oczyma.
- Ma rację - przyznał Lexie, patrząc z sympatią na boginię. - Co proponujesz?
- Modlić się i liczyć, że jesteśmy dostatecznie blisko dobrej kryjówki - oznajmiła i zamilkła ponownie.
  Lexie trochę zrzedła mina. To nie była odpowiedź, jaką chciałby usłyszeć.
  Argona oddaliła się nieco od tego zgiełku, nim znalazła wyjście. Wspięła się po starej, przerdzewiałej drabince do metalowej płyty, a gdy ją odsunęła, w oczy uderzyło ją kolorowe światło wpadające do zaułka z zatłoczonej ulicy. Najwyraźniej znaleźli się na Arenie 8. W samym sercu artystycznej bestii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz