7 maja 2016

Black cd. Rin do Korso

Zaczęliśmy się cicho śmiać, a Rin lekko się zdenerwowała.
- To nie jest śmieszne!
- Nie zgodzę się. Wracając do naszego spotkania, zaprowadzisz nas.
- Tak, ale może najpierw coś zjemy?
- Dobra.
Zamówiliśmy coś słodkiego i gdy zjedliśmy ruszyliśmy w drogę. Po paru godzinach dotarliśmy pod jeden z wyższych budynków.
- Argona jest na samej górze.
Weszliśmy do budynku, po czym skierowaliśmy się na sam szczyt. Wyszliśmy na dach budynku na jednym z jego skraju znajdywała się czarnowłosa dziewczyna, Shiro zamienił się w orła i przeleciał koło dziewczyny. Argona od razu odwróciła się w moją stronę.
- Kim jesteś?
- Jestem Black i chciałbym dołączyć do twojej organizacji.
Dziewczyna zaczęła bacznie mnie obserwować, usłyszałem głos Shiro.
- Ona sprawdza twoją dusze.
Westchnąłem, a dziewczyna na mnie spojrzała.
- Znalazłaś to czego szukałaś?
Dziewczyna zdziwiła się na te słowa, zauważyłem, że z kimś rozmawia. Shiro podleciał do mnie i usiadła na prawej ręce, dziewczyna koniec końców przyjęła mnie do swojej organizacji. Zeszliśmy z budynku, poszliśmy do serca miasta, a co do Rin to se gdzieś poszła. Na mieście było mnóstwo ludu, w jednym miejscu grupka ludzi utworzyła okrąg, a w nim jakaś dwójka ludzi się tłukła. Po chwili zjawiła się "ochrona miasta" wszyscy się rozbiegli się, zostałem ja, Shiro, tłuczące się dzieci i białowłosy mężczyzna. Białowłosego chcieli zabrać, a mi coś nie grało, wiec powiedziałem, że jest ze mną, po czym mundurowi się zwinęli.
(Korso?)

"Nie można czegoś zyskać, nie tracząc czegoś"

Imię i Nazwisko: Rinanna Kohaku Higurarashi
Pseudonim: Rin, Złodziejka życia
Płeć: Kobieta
Orientacja: Heteroseksualna
Wiek: 17
Żywioł: Esencje Życia i Śmierci 
Cechy Charakteru: Rin to bardzo uczynna osoba. Chętnie pomaga innym nie ważne jaka to sprawa. Kohaku ma w sobie wulkan temperamentu, urazisz ją lub kogoś, zadzierasz z nią, a potem dostajesz lanie od dziewczyny. Jest odważna i bezpośrednia często najpierw myśli, a potem mówi. Kohaku nie jest bardzo ufnym człowiekiem, najpierw musi poczuć do ciebie zaufanie. Jednak czasem jest bardzo romantyczna i energiczna. Jest bardzo lojalną i troskliwa, jeżeli dostaniesz szanse zaufania.
Aparycja: Kohaku mierzy 177 i waży 65 kg. Ma jasną karnację, lśniące bursztynowe oczy. Ma bardzo długie włosy w kolorze czerni i bardzo jasne usta. Na co dzień nosi bluzy w kolorach pasteli najczęściej granatowego do tego czarne lub białe plisowane spódniczki i jasne lub ciemne pończochy. Najbardziej lubi chodzić w balerinach. Rzadko nosi biżuterię. Rin lubi chodzić w czerwonym kimono.
Praca: Makijażyska
Stanowisko: Mag
Historia: Na początku rodzice Rin chcieli, aby urodził się chłopiec. Jednak urodziła się dziewczynka. Rodzice byli oburzeni tym faktem po narodzinach nadali jej dwa imiona Rin ma znaczenie magiczne, a Kohaku odwaga i zapał. W wieku kilku miesięcy została oddana do domu dziecka. Strasznie tęskniła za rodziną, ale bez skutku. Była nazywana czarownicą przez jej umiejętności. W wieku 13 lat uciekła.
Moce: 
  • Władza nad kradzieżom esencji życiowej
  • Zwodnicza Kula (Wysyła kule kradzieży życia, która dodaje jej sił)
  • Pocałunek (Kohaku wysyła buziaka który przyciąga, dodatkowo zabiera życie)
  • Regeneracja (Potrafi się uleczyć siebie, a także inną osobę)

Umiejętności i Zainteresowania: Rin potrafi bardzo dobrze pływać. Ma bardzo dobry refleks i niezłą kondycję, z bieganiem sprintem idzie jej nie najlepiej. Kohaku interesuje się zwierzętami i pisaniem książek i szkicowaniem.
Partner: Może...
Zauroczenie w: na razie brak
Rodzina: Woli zapomnieć o niej.
Talizman: Brak
Miejsce zamieszkania: Arena 4
Ciekawostki: 
  • Lubi chodzić w kimonach
  • Uwielbia bitą śmietanę i owoce
  • Ma szybką przemianę materii
  • Jej głos 

Towarzysz: Szuka
Kontakt: Luna Chan

Od Tiffany

Drzwi powoli się otworzyły. Z zamkniętej już restauracji wyszła młoda, czarnowłosa osóbka. Mogła mieć nie więcej niż trzynaście lat. Ubrana była w spory, przeciwdeszczowy płaszcz. Był trochę za duży jak na 12-latkę, ponieważ cały czas kaptur opadał jej na oczy, przez co małolata nic nie widziała. W lewej ręce trzymała portfel, a w prawej mały nożyk. Ten nożyk na pewno nie posłużył jej do filetowania ryb, czy czegoś podobnego. Nikogo też nim nie zabiła. Nożyk służył jej do samoobrony, gdyby ktoś ze SJEW'u ją zobaczył. Na szczęście jednak dziewczyna nie musiała go używać. Zresztą, co zrobiłby taki mały nożyk jakiemuś dorosłemu mężczyźnie lub kobiecie, bo kto wie, kogo by wysłali do tej restauracji? Najwyżej kilka zadrapań. Dziewczynka weszła do tego lokalu, aby oczywiście zamówić sobie coś do jedzenia. Jednak dorośli byli na tyle wredni, że wyrzucili ją za drzwi bo "już zamykamy"! Nie zauważyli nawet, że Tiffany nie jadła już od rana. Ostatnio coraz częściej się włóczyła. Nie chciała wracać do warsztatu. Zaczęła robić wszystko na własną rękę. Nawet pieniądze, które trzymała w portfelu  były zarobione przez nią. Nie ukrywała, kradła. Jednak, kto zatrudniłby dwunastolatkę?! Dziewczyna spojrzała w górę. Deszcz już powoli przestawał padać. Zamyśliła się chwilkę. Od czasu, kiedy pracownicy SJEW'u zaatakowali dom Mixi, Tiffany zrobiła się jeszcze bardziej tajemnicza. Większość wilków została zabita lub zniknęła bez śladu. Dziewczyna starała się tym nie przejmować. Przecież większości z nich znała tylko  z zebrań. Albo nawet w ogóle nie znała. Jednak nie potrafiła. Szkoda jej było tych wszystkich poległych.  Po chwili czarnowłosa usłyszała czyjeś kroki. Nawet się nie odwróciła. Wiedziała, kim mógł być ten człowiek. 
- Ty, mała! Nie wiesz, że o tej godzinie grzeczne dziewczynki powinny oglądać bajeczkę? A może pokazać ci skrót do domu, bo nie trafisz?! 
Dorosły mężczyzna zaśmiał się i dotknął rękę Tytanii. Jednak ona nawet nie zareagowała. Jakby mężczyzny nie było. Modliła się w duchu, żeby nie dostrzegł nożyka. Po chwili starszy od niej pan zaczął bawić się włosami Tiffany. Tego było już za wiele. Odwróciła się i wbiła nożyk w udo obcemu. Owym obcym był dwudziestoparolatek z blond włosami i brązowymi oczami. Na bluzce nosił wyhaftowany symbol SJEW'u. Zdezorientowany wyciągnął broń i wycelował w dziewczynkę. Ta jednak tylko zrobiła krok w tył i wytworzyła w pewnym momencie czarną mgłę, która całkowicie ją zasłoniła.  Zaczęła uciekać. Nie należała do najszybszych stworzeń w watasze, ale nie oznaczało to, że jest też jakoś szczególnie powolna. Po chwili przystanęła. Zobaczyła latarnię, która oświetlała ulicę. Pod latarnią ktoś stał. Tiffany uniosła znacząco brew do góry i w jednej chwili była tuż obok tego człowieka. A raczej wilka, który go udawał. 
(Ktoś?)

6 maja 2016

Od Rin cd. Blacka

Po pracy poszłam na chwilę do domu. Przebrałam się w beżową koszulę i czarną spódniczkę. Szybko wzięłam torebkę i wyszłam. Ku mojemu zdziwieniu przed moim blokiem stał Shiro. Lekko mu pomachałam. A ten szybko do mnie podbiegł i złapał za rękę biegnąc. 
- Co się stało? - zapytałam zdziwiona. Shiro się nie odezwał więc przestałam biec. Sprawdziłam zegarek była 16:47. 
- Cholora spóźniłam się. - pisknęłam.
- No właśnie, Black nie lubi kiedy ktoś się spóźnia. Parsknął. Zaczęłam iść spacerkiem. Po chwili zauważyłam Blacka, widocznie był znudzony. Podbiegłam do niego. I usiadłam. Chłopak miał nadal spuszczoną głowę. 
- Hmmm... - popatrzyłam na Shiro, chyba gadał z Blakiem. Złapałam go za rękę i sprawdziłam puls. Tak wiem, jestem przezorna, jednak wolałam sprawdzić. Puls był dobry. On się nie ruszał.
- Hey śpisz, tak cię nudzi moje towarzystwo? -Wstałam lekko obużona. Nachyliłam się, żeby go obudzić. Nagle krzyknął. Wystraszyłam się. Szybko usiadłam na krześle. Wyglądałam o tak. 
- Idioto przez ciebie dostanę zawału! - Shiro i Black zaczęli rechotać.
- Przestraszyłem cię księżniczko? - zapytał arogancko.
- Debil z ciebie!
(Black? Sry, że mnie nie było, ale uczyłam się)

4 maja 2016

Od Erny cd. Ashury

Weszłam pod prysznic i włączyłam ciepłą wodę. Poczułam jak spływa ze mnie morska woda pomieszana z krwią. Zmniejszyłam lekko temperaturę. Czułam jednoczesną ulgę, ale też ból. Przemyłam twarz dłońmi. Bałam się sięgnąć po mydło. Wiedziałam, że łączenie go z otwartymi ranami to nie jest dobry pomysł. Wyłączyłam wodę. Wyszłam spod prysznica i spojrzałam na siebie w lustrze. Moje rany ciągle krwawiły. Sięgnęłam po ręcznik i wytarłam z siebie wodę. Starałam się nie pobrudzić go krwią, bo trochę trudno schodzi, a to w końcu nie jest mój ręcznik. Przeszukałam wszystkie szafki w łazience. Nie znalazłam w nich bandaży. Rozejrzałam się. Oprócz tego, że płytki podłogowe miała teraz uwalone moją krwią i wodą którą wyniosłam spod prysznica, zauważyłam również, że moje ubrania były przecież zupełnie mokre. Świetnie! Założyłam tylko bieliznę i owinęłam się ręcznikiem. "Wybacz Ash, odkupię ci ten ręcznik", powiedziałam w myślach. 
Usłyszałam jej kroki na parterze. W sumie mogły to być czyjekolwiek kroki, ale w końcu tylko ona była tutaj oprócz mnie, więc myśląc logicznie, to musiała być ona. Ma się ten umysł!
Wyjrzałam zza drzwi. Uderzyła mnie fala zimnego powietrza. Odwróciłam się i rzuciłam tęskne spojrzenie ciepłej, zaparowanej łazience. Delikatnie stąpając po schodach zeszłam na parter. Rozejrzałam się za Ashurą. Przycisnęłam ręcznik do rany, bo czułam jak krew spływa mi po nogach. Powoli zaczynało mi się robić słabo. 
- Ashura! - krzyknęłam.
- Tak? - Wychyliła się zza framugi najbliższego pokoju. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Masz bandaże?
- Jasne, poczekaj tutaj.
- I jeszcze gazę! - Krzyknęłam za nią.
Muszę przyznać, że stanie w bieliźnie i ręczniku w obcym domu nie było moim hobby. Dziewczyna wręczyła mi wszystko o co prosiłam. 
- Będę za chwilę. - Rzuciłam szybko i już miałam się odwrócić, ale przypomniało mi się, że nie mam się w co ubrać. - Masz jakieś ubrania w moim rozmiarze? 

(Ash?)

3 maja 2016

Od Blacka cd. Rin

Byliśmy w domu, rzuciłem się na kanapę, włączając telewizor.
-_Za co ona się tak wściekła? [Spacja przed myślnikiem.]
Pomyślałem oglądając ,,Spidermana"[Uwaga! Angielski!'].
-_Może dlatego, że przekręcasz jej imię?
-_Oj tam, jedna litera.
-_Jedna, ale zmienia sens, niech ci tam będzie.
*** 
Następnego dnia byliśmy pod mieszkaniem Rin, pewnie gdyby nas zobaczyła, to by się wystraszyła.
-_Po co przyszliśmy tak wcześnie pod jej dom?
-_Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć, masz się zmienić i ją pilnować, aż do naszego spotkania! 
Po czym se stamtąd poszedłem [poszłam mówi dziewczyna, poszedłem - chłopak. Nie pisze się mężczyzną, jeśli się tego nie wie], parę przecznic dalej widziałem graficiarzy, chciałem z nimi pogadać. Dotarłem na miejsce dość szybko, graficiarze coś "stroili" na boku bloku i morku? [co to niby ma znaczyć? Na boku bloku i boku mroku?] . Szybko mnie zauważyli, gdy tylko skręciłem w alejkę. [Lepiej byłoby albo szybko mnie zauważyli, gdy skręciłem w alejkę, albo zauważyli mnie, gdy tylko skręciłem w alejkę]
-_Kim jesteś?!
Powiedział jeden z nich, niby groźnym głosem, a drugi za_nim palnął go w czerep i podszedł do mnie.
- Co cię sprowadza Czarny Kocie?
- Nic takiego Krodylu, tylko poczebuje? [od nadmiaru błędów nie wiem, czy to specjalnie, czy przypadkiem] drobnych informacji.
-_A jakiech dokładnie? [Jakie informacje potrzebujesz? Na pewno nie drobnych. Nie ta forma]
Pokazałem mu gestem, o co mi chodzi, tymi gestami co mu pokazałem umie może tylko ok 13 osób. [To uściślenie nie było konieczne i nie wygląda dobrze z powodu powtórzenia. Dodatkowo lepiej byłoby umieścić je w osobnym zdaniu]
-_No nie_wiem czy....
Spojrzałem na niego przymrórzajac mrużąc oczy, a on tylko głośno wzdechł westchnął.
-_Niech będzie, ale ta rozmowa nie jest na to miejsce.
Przeszliśmy się na mniej pilnowanie tereny, po czym dowiedziałem się ciekawych informacji. Po skończonej rozmowie rozeszliśmy się w swoje strony. Siedziałem ze na barierce w parku, a parę metrów od de_mnie stali mundurowi.
-_Ta jebana organizacja truje nam dupę.
-_Szkoda, że nie_możemy ich wyłapać za jednym podejściem.
Po chwili zorientowali się, że ich słucham, więc podeszli do mnie.
-_Niegrzecznie jest tak podsłuchiwać!
Powiedział jeden z nich, a ja fuknąłem.
-_I kto to mówi!?
-_Proszę podać swoje dane!
-_Css... Black Blood, 19 lat, Arena 1.
Mężczyźni zdziwili się i kazali pokazać jakiś dokument, na szczęście jeszcze jakiś tam miałem.
-_Mówi prawdę.
-_Przepraszamy za kłopot.
Po czym sobie poszli, naprawdę czasem jest mieć dobrze mieć? [Chyba (...) jest dobrze mieć (...)] tak wpływowych opiekunów. Dochodziła godzina spotkania, poszłam do kawiarni i zamówiłem ciasto. Po jakimś czasie dotarła Rin z Shiro.
(Rin?)
Zanim wyślesz opowiadanie mógłbyś po pierwsze przeczytać jeszcze raz, czy to, co napisałeś ma sens, bo zjadasz litery i polskie znaki. W razie czego Word może też być pomocny, by sprawdzić ortografię. No i spacja prze myślnikiem - tak jak w książkach. To niczemu właściwie nie służy, ale lepiej wygląda i wygodniej się czyta.

2 maja 2016

Uwaga!

Towarzysze! 
Wzywam was do otrząśnięcia się z szarej rzeczywistości i powrotu na watahę. Czystka nie była po to, by was zgnębić. Serio. Założenie było takie, że zostają ci, co na prawdę chcą pisać. Jeśli nie chcecie to droga wolna, napiszcie, że nie macie czasu, jakieś krótkie opko o odejściu i tyle. Nie będę zła. Jeśli chcecie pisać, ale nie macie z kim, Argo, Lorem, Somniatis chętnie odpowiedzą na każde, choćby najgłupsze i najbardziej zjarane opoko, jakie uda wam się wymyślić (z rozsądnym marginesem rozsądku, proszę ^;_;^). 
To by było na tyle...
~Argona

Od Rin cd. Blacka

- Dobra niech wam będzie. Ale lepiej jutro, bo od 22 do 5 nad ranem myślę, że nie warto ryzykować. Nawet możesz zobaczyć, że strażniczy się zjeżdżają. - Powiedziałam. Chłopak zaczął telepatycznie rozmawiać z Shiro. Patrzyłam lekko zaniepokojona o straż.
- Dobra Ren. - włożył ręce do kieszeni w spodniach. Już chciał coś powiedzieć, ale go poprawiłam.
- Jestem Rin a nie Ren! - odpowiedziałam obrażona. Przecież moje imię to tylko 3 litery, trudno je zapamiętać? Black popatrzył się na mnie z dziwnym uśmieszkiem. 
- Rin dobra, spotkajmy się w hmm... - obejrzał się dookoła. 
- W kawiarni "Lee Cafe" ok? - uśmiechnęłam się, bo to moja ulubiona kawiarnia.
- Spoko, to może o 16:30, wtedy kończę pracę? - powiedziałam zadowolona. 
- To do jutra Rin. - Burknął arogancko.
- Taa. - Odpowiedziałam również arogancko. 
Odwróciliśmy się i poszliśmy do swoich domów. Po wejściu do mieszkania od razu upadłam na moją kanapę. Na stoliku leżał mój kalendarz. Zapisałam spotkanie. Po chwili leżenia wstałam, by włączyć telewizor. Zaczęłam oglądać film pt. "Kocha, Lubi, Szanuje". Potem oglądałam seriale. Aż popatrzyłam na zegar. Była 3:46, wyłączyłam telewizor. Pobiegłam do łazienki i umyłam zęby. Poszłam spać.
*8:30*
Wzięłam prysznic i zrobiłam pozostałe rzeczy. Minęło 15 minut już miałam wyjść, gdy przed blokiem stał chłopak i jego "brat"
(Black?)

Od Blacka cd. Rin

Czarnowłosa dziewczyna podziękował i chciała ruszyć w swoją drogę. Patrzyłem na nią, szła z głową spuszczoną w dół, po chwili drogę zatorował jej Shiro.
- Hallo!
Dziewczyna spojrzała na niego.
- Black znowu straszysz ludzi?
Prychnąłem, Shiro spojrzał na dziewczynę.
- Przepraszam za mojego starszego brata.
- Nic się nie stało.
Odpowiedziała, aż się niedobrze człowiekowi robi.
- Mogłabyś nam trochę opowiedzieć o tej organizacji?
Dziewczyna się wystraszyła, nie wiedziała co zrobić. Nagle podeszło do nas dwójka ludzi ,,pilnująca tu prawa".
- W czymś pomóc?
Zapytał gości w mundurze, dziewczyna była lekko wystraszona. Podniosłem się z ławki i podszedłem do nich.
- Nie wszystko gra.
Oni spojrzeli na mnie i odpowiedzieli.
- To dobrze.
Po czym odeszli, dziewczyna widząc tą przedziwna sytuacje postanowiła nam trochę opowiedzieć o WKN-ie, choć nie za bardzo miała na to ochotę.
- Black?
Spytał mnie Shiro.
- Hmmm... - Spojrzeli na mnie. "Co ty na to, by do nich dołączyć?" Spytałem w myślach, a on mi odpowiedział.
- Ren, możemy do was dołączyć?
Dziewczyna zaskoczona odpowiedziała.
- Nie wiem, o takich sprawach decyduje przywódca.
- Hmm... Zaprowadzisz nas do niego?
Dziewczyna spojrzała na nas, po czym powiedziała.
- Nie jestem pewna...
- Dobra znajdziemy waszego przywódcę sami.
Wstałem i ruszyłem przed siebie, a Shiro ruszył za mną. Po chwili usłyszałem głos tamtej dziewczyny, wołającą nas, więc się odwróciliśmy.
(Rin?)

1 maja 2016

Od Lorema cd. Anthony'ego

Kiwnąłem głową. I mojej uwadze nie umknęli nowi przybysze. Można powiedzieć, że niczym członkowie Feldgaru rozpoznajemy się po bliżej nieokreślonej sobowistyczności. Wstałem, biorąc pączka do ręki.
- Dobre – powiedziałem, uśmiechając się lekko. – Wracajmy.
- No tak! Mówiłeś przecież, że musisz jeszcze posprzątać mieszkanie przed spotkaniem z dziewczyną! – wykrzyknął Anthony, uderzając pięścią o otwartą dłoń. – Już i tak za długo cię zatrzymywałem… może w ramach przeprosin ci pomogę?
Poczerwieniałem nieco na twarzy, Anthony oczywiście nie mógł wiedzieć, że nie pociągają mnie tego rodzaju stosunki z żadną płcią, a już tym bardziej kobietą.
- J-jasne – wystękałem i kiwnąłem energicznie głową. Skrzat chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia, potem dalej, w kierunku dokładnie przeciwnym do położenia mojego domu.
Poruszał się pewnie, jakby dokładnie wiedział gdzie idzie. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałem, że powodem takiego zachowania jest fakt, że wyglądająca na nieco zniesmaczoną, para wyszła za nami z kawiarni. 
- A…, to nie w tę stronę – szepnąłem do chłopaka.
- Podejrzewam, zgubmy ich. – Mówiąc to przyśpieszył kroku i skręcił w najbliższą uliczkę. To nie będzie tak proste – pomyślałem, jednak dałem się prowadzić chłopakowi. Jednocześnie rozglądałem się za wejściem do podziemia. Moje serce zaczynało bić szybciej w odpowiedzi na  bardziej intensywne niż zwykle emocje towarzysza. Mącąc osąd i pobudzając do gwałtownego działania. Do czegoś szalonego. Niespodziewanie rzuciłem się w bok, prosto na nie do końca idealnie odwzorowaną ścianę, pociągając za sobą siłą zaskoczenia Anthony’ego. Zapadliśmy się w ciemność. Zacząłem obmacywać ściany w poszukiwaniu paczki zapałek.
- Lorem, gdzie jesteśmy? – spytał dzieciak, a jego oczy niemal zauważalnie iskrzyły się w ciemności.
- Skryba – poprawiłem, znajdując wreszcie zapałki i zapalając jedną z cichym trzaskiem. – Witaj w ZUPA’ie.
(Anthony? Wybacz, ale wypadłam nieco z rytmu :P)