Weszłam pod prysznic i włączyłam ciepłą wodę. Poczułam jak spływa ze mnie morska woda pomieszana z krwią. Zmniejszyłam lekko temperaturę. Czułam jednoczesną ulgę, ale też ból. Przemyłam twarz dłońmi. Bałam się sięgnąć po mydło. Wiedziałam, że łączenie go z otwartymi ranami to nie jest dobry pomysł. Wyłączyłam wodę. Wyszłam spod prysznica i spojrzałam na siebie w lustrze. Moje rany ciągle krwawiły. Sięgnęłam po ręcznik i wytarłam z siebie wodę. Starałam się nie pobrudzić go krwią, bo trochę trudno schodzi, a to w końcu nie jest mój ręcznik. Przeszukałam wszystkie szafki w łazience. Nie znalazłam w nich bandaży. Rozejrzałam się. Oprócz tego, że płytki podłogowe miała teraz uwalone moją krwią i wodą którą wyniosłam spod prysznica, zauważyłam również, że moje ubrania były przecież zupełnie mokre. Świetnie! Założyłam tylko bieliznę i owinęłam się ręcznikiem. "Wybacz Ash, odkupię ci ten ręcznik", powiedziałam w myślach.
Usłyszałam jej kroki na parterze. W sumie mogły to być czyjekolwiek kroki, ale w końcu tylko ona była tutaj oprócz mnie, więc myśląc logicznie, to musiała być ona. Ma się ten umysł!
Wyjrzałam zza drzwi. Uderzyła mnie fala zimnego powietrza. Odwróciłam się i rzuciłam tęskne spojrzenie ciepłej, zaparowanej łazience. Delikatnie stąpając po schodach zeszłam na parter. Rozejrzałam się za Ashurą. Przycisnęłam ręcznik do rany, bo czułam jak krew spływa mi po nogach. Powoli zaczynało mi się robić słabo.
- Ashura! - krzyknęłam.
- Tak? - Wychyliła się zza framugi najbliższego pokoju. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Masz bandaże?
- Jasne, poczekaj tutaj.
- I jeszcze gazę! - Krzyknęłam za nią.
Muszę przyznać, że stanie w bieliźnie i ręczniku w obcym domu nie było moim hobby. Dziewczyna wręczyła mi wszystko o co prosiłam.
- Będę za chwilę. - Rzuciłam szybko i już miałam się odwrócić, ale przypomniało mi się, że nie mam się w co ubrać. - Masz jakieś ubrania w moim rozmiarze?
(Ash?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz