Kiwnąłem głową. I mojej uwadze nie umknęli nowi przybysze. Można powiedzieć, że niczym członkowie Feldgaru rozpoznajemy się po bliżej nieokreślonej sobowistyczności. Wstałem, biorąc pączka do ręki.
- Dobre – powiedziałem, uśmiechając się lekko. – Wracajmy.
- No tak! Mówiłeś przecież, że musisz jeszcze posprzątać mieszkanie przed spotkaniem z dziewczyną! – wykrzyknął Anthony, uderzając pięścią o otwartą dłoń. – Już i tak za długo cię zatrzymywałem… może w ramach przeprosin ci pomogę?
Poczerwieniałem nieco na twarzy, Anthony oczywiście nie mógł wiedzieć, że nie pociągają mnie tego rodzaju stosunki z żadną płcią, a już tym bardziej kobietą.
- J-jasne – wystękałem i kiwnąłem energicznie głową. Skrzat chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia, potem dalej, w kierunku dokładnie przeciwnym do położenia mojego domu.
Poruszał się pewnie, jakby dokładnie wiedział gdzie idzie. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałem, że powodem takiego zachowania jest fakt, że wyglądająca na nieco zniesmaczoną, para wyszła za nami z kawiarni.
- A…, to nie w tę stronę – szepnąłem do chłopaka.
- Podejrzewam, zgubmy ich. – Mówiąc to przyśpieszył kroku i skręcił w najbliższą uliczkę. To nie będzie tak proste – pomyślałem, jednak dałem się prowadzić chłopakowi. Jednocześnie rozglądałem się za wejściem do podziemia. Moje serce zaczynało bić szybciej w odpowiedzi na bardziej intensywne niż zwykle emocje towarzysza. Mącąc osąd i pobudzając do gwałtownego działania. Do czegoś szalonego. Niespodziewanie rzuciłem się w bok, prosto na nie do końca idealnie odwzorowaną ścianę, pociągając za sobą siłą zaskoczenia Anthony’ego. Zapadliśmy się w ciemność. Zacząłem obmacywać ściany w poszukiwaniu paczki zapałek.
- Lorem, gdzie jesteśmy? – spytał dzieciak, a jego oczy niemal zauważalnie iskrzyły się w ciemności.
- Skryba – poprawiłem, znajdując wreszcie zapałki i zapalając jedną z cichym trzaskiem. – Witaj w ZUPA’ie.
(Anthony? Wybacz, ale wypadłam nieco z rytmu :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz