27 grudnia 2018

Od Somniatisa cd. Akiro

    Zgadza się - powiedział mężczyzna, nazwany właśnie P.M-em. - Chodźcie za mną.
  W ciszy zaprowadził ich do ciemnego i dusznego pomieszczenia, o stosunkowo niewielkich rozmiarach, zawierającego jedynie stolik i dwie ławy. Somniatis razem z Akiro usiedli na jednaj, jednak ta na przeciw nich pozostawała pusta.
- Już są? - usłyszeli kobiecy głos od wejścia i przytaknięcie. Do pomieszczenia weszła kolejna postać w masce i usiadła na przeciwko towarzyszy. - Czego ode mnie potrzebuje Alpha?
- Upewnić się, że nie byłaś zamieszana w zniszczenie Wieży - odparł Akiro, wyręczając w ten sposób Atisa.
- To potrwa tylko chwilę - upewnił ją czarnowłosy.
- Nie byłam... - westchnęła Dragonixa.
- Połóż dłoń na stole, musimy być pewni, że mówisz prawdę - oznajmił Aki, a dziewczyna z ociąganiem zrobiła o do prosił. Somniatis dotknął swoją dłonią jej dłoni. - Teraz możesz mówić.
- Nie byłam zamieszana w zniszczenie Wieży. - W ciemności nie było tego widać, jednak dziewczyna przewróciła oczyma.
- Może wiesz coś o tym z innych źródeł? - dopytywał dalej chłopak.
- Nie.
  To zakończyło dyskusję. Dziewczyna wyswobodziła swoją rękę i wyszła. Akiro dał znać towarzyszowi, by również stamtąd spadali.
  Już na zewnątrz powiedział:
- Wygląda na to, że została nam do odpytania ostatnia osoba, a jak na razie nic nie wskazuje na to, żeby winny był ktoś z Watahy. - Szli powoli i mówiąc nie patrzyli na siebie. Wszędzie było pełno ludzi w maskach, więc nie zwracali na siebie zbytniej uwagi.
- Na to wygląda. - Sominatis uśmiechnął się pod maską. - Prawdę mówiąc cieszę się, że do żaden z naszych. Argona też powinna być z tego powodu zadowolona. A teraz... skoro jesteśmy umówieni na spotkanie z Vincentem dopiero jutro może skorzystamy z tego, że tu jesteśmy?
- Co masz na myśli? - spytał Akiro nieufnie.
- Możemy pójść do klubu kabaretowego albo na film do kina. Albo nawet na sztukę do teatru! - Na samą myśl mężczyźnie zaświeciły się oczy. - Tak bardzo brakuje mi teatru... ale odkąd artyści uważają mnie za zdrajcę wolę im się nie pokazywać na oczy... Jest jednak szansa, że tutaj mnie nie rozpoznają. Co o tym sądzisz, Akiro?
(Akiro? Bądź w dzielnicy wszelkich rozrywek - chciej iść do teatru xD Cały Atiś.)

26 grudnia 2018

Od Lorem cd. Tiffany

    Mężczyzna wracał właśnie ze spotkania z prasą. Był wykończony. Maltretowali go cały poranek, nie dając chwili wytchnienia i jedynym, o czym teraz marzył była samotność. Bez ciągłego natłoku emocji, otaczającego go ze wszystkich stron. Na ulicy było spokojnie, o tej porze większość ludzi była w pracy, dzieci uczęszczały do szkół i tylko nieliczni pozostawali w swoich domach. Lorem ściągnął krawat, który niczym szubienica zwisał z jego szyi. Jego myśli odpłynęły do tamtego dnia, w którym nie zastał Jego w domu.
  Nagle poczuł uderzenie i zobaczył, jak niewielka postać odbija się od niego i upada na tyłek. Oprzytomniał nieco i wyciągnął dłoń do nastoletniej dziewczyny o czarnych włosach i nieco nieobecnym wyrazie twarzy. Gdy na niego spojrzała mężczyzna poczuł się dziwnie... jej uczucia były tłumione, jakby dziewczyna zamknięta była w szklanym pomieszczeniu. Loremowi się to nie podobało. Ludzie nie powinni wysyłać tego typu emocji w przestrzeń.
  Ciemnowłosa chwyciła jego dłoń i bez słowa wstała. Żadne z nich się nie odezwało i nastolatka wyminęła jasnowłosego. Chwiejnym krokiem ruszyła w dalszą drogę do sobie tylko znanego celu. Lorem odprowadzał ją wzrokiem, aż do pierwszego skrzyżowania, na którym tamta najwyraźniej zamierzała skręcić i zniknąć mu z oczu. Musiał podjąć decyzję. Szybko. Mężczyzna nie był przyzwyczajony do decydowania o własnym losie. Nie lubił sytuacji, w których tylko od niego zależało, jak potoczą się wydarzenia. Poruszył się lekko, chcąc zrezygnować i odejść, jednak nie mógł oderwać od niej spojrzenia. Przypominała mu kogoś i to nie było przyjemne wspomnienie. Było jednym z tych, które za wszelką cenę chciał wypchnąć ze swojej pamięci.
  Gdy czarne włosy nieznajomej zniknęły za załomem budynku coś popchnęło Impsuma jej śladami. Szybkim krokiem doszedł do rogu ulic i przystanął, znów jakby niezdecydowany. Nastolatka szła przed siebie, dalej powoli się zataczając. Co powinienem zrobić? Lorem nagle uświadomił sobie, że nawet jeśli chciałby jej pomóc, to nie wie jak... Ile ona wogle mogła mieć lat? Czy powinien zadzwonić po... opiekę społeczną? A może zapytać ją, gdzie są jej rodzice i ją do nich odprowadzić? Zadzwonić na policję? Do SJEW-u? Nie, nie do SJEW-u, co mu wogle strzeliło do głowy? Myśli mężczyzny galopowały z zawrotną prędkością, a tymczasem czarnowłosa skręciła, otworzyła drzwi kawiarni i zniknęła wewnątrz. Kawiarnia? Jasnowłosy ruszył w jej kierunku. Czemu nie? Mężczyzna zazwyczaj miał całe popołudnia dla siebie, które zwykle poświęcał na leżenie i wpatrywanie się w sufit. Odkąd On zniknął nawet pisanie straciło dla niego sens. Postanowił więc kontynuować, co zaczął.
  Otworzył drzwi i wszedł do środka. Rozejrzał się, jednak nigdzie nie było widać dziewczyny, zajął więc stolik pod oknem i czekał.
(Tiffany?)

Od Akiro cd. Somniatisa - "Poker" cz.3

    Gdy Atis opuścił mieszkanie i Zniknął mi z oczu wypuściłam gwałtownie powietrze, ze swoich płuc, przechyliła głowę do tyłu i oparłem się całym ciężarem ciała na fotelu.
- Muszę znaleźć tras tę dziewczynę, ogarnąć typa z karty i podkręcić się na planszy, bo wszystko pójdzie na próżno. -Sięgnąłem po napój stojący przed sobą i wziąłem parę łyków napoju gazowanego. Wstałem z kanapy i opuściłem mieszkanie, musiałem udać się w parę miejsc. Po zachodzie słońca zrobiło się chłodno, więc ubrałem czarne rękawiczki. Przed sobą ujrzałem mężczyznę, którego wcześniej spotkałem w barze otoczonego gromadą kobiet, postanowiłem iść za nim. Po przejściu paru przecznic, skręcił do jednej z kamienic. Wyszedłem za nim do klatki, po czym użyłem iluzji, dzięki czemu po paru chwilach znaleźliśmy się w piwnic. Podszedłem do typa, łapiąc go za szyje i podnosząc do góry, w jego oczach pojawiła się tak bardzo pożądana iskierka strachu i niepokoju.
-Jak się zwiesz! -Popuszczałem szyje, by się białowłosy nie udusił nie udusił.
-Toshio Nidemoe
-O członek gangu Noctis. -Puściłem jego szyje, a ten wylądował na tyłku, na posadce łapiąc powietrze.
-Czego chcesz?
-Co wiesz, na temat wierzy!
-Wierzy?
-Tak jej upadku.
-Tylko tyle, co ogłosiła władza.
-Kłamiesz! -Wbiłem dość grube ostrze, tuż przy jego głowie.
-A o zaginionym Władysławie Leninieskim i jego ludziach też nic nie słyszałeś? -Mężczyzna pokiwał przecząco głową, wbiłem w jego nogę zaostrzony patyk z dango, a jego skowyczący głos rozległ się po korytarzu. -Nie kłam, mnie nie oszukasz.
-Co powinienem teraz zrobić. -Te słowa biły w jego głowie niczym dzwon. Przyłożył ostrze do jego ciała.
-Nie mam czasu na zabawę, gadaj albo giń.
-Dobrze, dobrze powiem. Podobno w to zaplątani są dawni towarzysze Władysławowa, usunęli go w cień, by mieć wolną rękę. Podobno ktoś z jego podwładnych eksperymentował na ludziach, z wierzy, ale nie jestem pewien. Mówi się, o praniu umysłów.
-Eksperymenty powiadasz.
-Tak.
-Wielkie dzięki. -Po tych słowach zdzieliłem go po pysku, by stracił przytomność. Zostawiłem go pod jakimś murem z butlą piwa, by myślał, że to jego wytwór wyobraźni. Wyjąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem.
-Halo? -Odezwał się głos.
-Mam sprawę. Koebfs Dragonixa.
-Dobra. -Spojrzałem na kartę, którą dostałem od zamaskowanego ludzika, która zaczęła znikać z napisem Gratulacje.
[....] zadzwonił telefon. -Tak.
-Ta osoba znajduje się na arenie 8, Gang M. Powodzenia.
-Dzięki. -Ruszyłem po Atisa.

[...] Wyszliśmy na arenę 8, Atis spojrzał na mnie, gdy podałem mu maskę. – Trzymaj nie ściągaj jej ani się nie oddalaj, bo zginiesz. Po chwili, byliśm w mroczniejszej częsci areny.
-Witaj Fox.
-Miło cię widziec P.M
-Masz kogoś z kim musze pogadac
(CDN napisze go Atis xd)

Od Est cd. Somniatisa

   
(Panie S.? :D)

Od Somniatisa cd. Est

Somniatis wstał, pozostawiając nieco skonfundowaną Est klęczącą na podłodze.
- Zaraz wrócę - obiecał. Dziewczyna otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, jednak zrezygnowała. Zdeterminowany wyraz, jaki przybrała ta zwykle łagodna i delikatna twarz ciemnowłosego onieśmielał ją.
  Atis wyszedł na korytarz. Przed celą czekała na niego Halszbiet, oparta nonszalancko o ścianę korytarza.
- Widzę, że udało ci się przeżyć - zauważyła żartobliwie, jednak cały dobry humor wyparował, gdy zobaczyła minę mężczyzny. - O co ci chodzi, coś się stało?
  Ciemnowłosy wziął głęboki oddech i spróbował nieco się rozluźnić, jednak nie bardzo mu to wyszło.
- Nie zabija się posłańca - mruknął. - Chcę się zobaczyć z Leniniewskim. Zaprowadź mnie do niego.
- A co ja jestem? Jakaś pokojówka - fuknęła dziewczyna
- Nie mam nastroju na kłótnie - odparł zniecierpliwionym tonem Somniatis. - Proszę. Zaprowadź mnie do Leniniewskiego.
- Dobrze, dobrze. Skoro tak bardzo ci zależy - Halszbiet wzruszyła ramionami i dała znać Atisowi, by szedł za nią. Pustym korytarzem, jak cień, podążył za nimi strażnik. Ciemnowłosy zdawał sobie sprawę, że jeśli coś będzie się działo to zainterweniuje, jednak prawdę mówiąc w tamtej chwili miał to gdzieś. Pragnął jedynie zrobić coś z tą parszywą sytuacją i pomóc Est. Nie ważne, jak wysoki byłby koszt.
  Szli przez dobre kilka minut. Wreszcie dziewczyna zatrzymała się przed masywnymi drzwiami, wpisała kod, jednak gdy Somniatis chciał wejść za nią, został powstrzymany przez strażnika. Widać w środku znajdowało się coś, czego nie chciano pokazać mężczyźnie.
  Po chwili z pomieszczenia wyłonił się jak zawsze elegancki blondyn, z tym irytującym, uprzejmym uśmiechem na ustach.
- Chciał pan się ze mną zobaczyć, panie Tenebris - oznajmił równie uprzejmie, jak uprzejmy był wyraz jego twarzy.
- Owszem. - Atis próbował panować nad kłębiącymi się w jego sercu emocjami. - Żądam natychmiastowego przeniesienia Est do jakiejś lepszej kwatery.
- Żądasz? - zdziwił się Leniniewski. - Sądzi pan, że ma prawo czegoś żądać?
  Ciemnowłosy zamilkł na chwilę. Powoli odzyskiwał panowanie nad sobą. Nie mógł rozmawiać z tym mężczyzną przy pomocy swoich uczuć. Jeśli cokolwiek docierało do tego mężczyzny to tylko zimna logika.
- Sądzę, że mam prawo negocjować - oznajmił  ponuro.
- Znacznie lepiej. - Uśmiech Władysława stał się odrobinę szerszy. - Słucham więc.
- Ona nie jest dla was cenna sama w sobie - powiedział powoli, ostrożnie dobierając słowa. - Jednak ja będę w stanie z nią porozmawiać i wydobyć dla was przydatne informacje. Nie jestem jednak w stanie nic zrobić w... takich warunkach.
- Słuszna uwaga. - Premier zastanowił się przez chwilę. - Jednak nie wystarczająca. Ostatecznie i tak z niej to wydobędziemy. Użycie ciebie miało tylko zminimalizować wysiłek.
- Dodatkowo... - myśli Somniatisa rozpoczęły szaleńczy bieg, próbując znaleźć odpowiednie wyjście z sytuacji. - Dodatkowo... gdy już będziecie wiedzieć wszystko, co chcecie wypuścicie ją. - Atis zrobił pauzę, jednak Leniniewski czekał na ciąg dalszy. Tu musiał być ciąg dalszy. Nie było innej opcji. - A wtedy... zapewne was zainteresuje moja osoba. - Atis przełknął ślinę. - Ponieważ nie jestem człowiekiem.
  Władysław się uśmiechnął jeszcze szerzej i pokiwał głową.
- Niech i tak będzie. Zaraz wydam rozkaz do jej przeniesienia. Możesz przy tym towarzyszyć, jeśli chcesz... Wężu.
(Est? U mnie też trochę tekstu, ale chyba nie miałabym siły tego wszystkiego ilustrować XD A chciałam, by to się wydarzyło.)

Od Somniatisa cd. Akiro

    Somniatis westchnął. Nie dowiedzieli się niczego nowego od przesłuchiwanych. Właściwie... jedyną osobą, która wiedziała cokolwiek o upadku Wieży, był Akiro. Jeszcze zostało dużo osób do przesłuchania, jednak jak tak dalej pójdzie Argona zapewne nie będzie za bardzo zadowolona wynikami śledztwa. Z drugiej strony powinna się raczej ucieszyć, że w zniszczenie jej nie jest zamieszany żaden członek Watahy. Być może same informacje, zgromadzone przez Akiro mogą okazać się na tyle użyteczne, że ta tajemnicza sprawa zostanie pchnięta nieco na przód.
  Mężczyzna spojrzał przez okno na ulicę i ku swojemu zdziwieniu zauważył na niej powoli idącą postać w bluzie z kapturem. Widać Akiro załatwił, co miał załatwić i wracał do niego. Somniatis zastanawiał się, czy wypytać chłopaka o to, co zaszło, jednak obawiał się, że ten nie będzie chciał nic powiedzieć.
  Kilka chwil później drzwi od mieszkania zaskrzypiały i jasnowłosy wszedł do pomieszczenia, w którym czekał jego towarzysz.
- Jak przesłuchanie? - spytał, siadając na kanapie.
- Nic nie odkryłem - westchnął Atis. - Jak się okazuje Mixi, Ashura, Ookami, Erna, Narcyza, Shailene nic nie wiedzą o upadku. Zostały nam do sprawdzenia cztery osoby. Vincent, Est i Dragonixa. W tym z tą ostatnią nie mamy zbyt wiele kontaktu, więc ciężko będzie ją znaleźć. Z Vincentem umówiłem się na jutro po południu, a do Est możemy wpaść w każdej chwili.
- To może ty przesłuchasz Est, a ja spróbuję odnaleźć Dragonixę. W ten sposób przyśpieszymy sprawę.
- Dobrze - przytaknął Somniatis. - Zatem spotkajmy się jutro przed południem na roku ulicy Otison i Travolty. - Akiro pokiwał głową, a czarnowłosy wstał ze swojego miejsca. Przeciągnął się, prostując zastane mięśnie. - Jak chcesz możesz tu chwilę zostać. Narcyza zgodziła się udostępniać nam mieszkanie jak długo będziemy potrzebować. Wychodząc nie musisz zamykać. Ludzie w tej dzielnicy są dostatecznie mądrzy, by jej nie okradać.
- Chyba zostanę tu przez chwilę. Muszę przetrawić... pewne rzeczy. I dychnąć trochę - odparł Akiro, uśmiechając się kącikami ust.
- W takim razie do jutra.
- Do jutra, Atisie.

[...]- Nie podejrzewam cię o nic takiego! - próbował bronić się Somniatis. - Nie uważam, że mogłabyś... to zrobić. Ale sama rozumiesz... Argona chciała wszystkich przesłuchać. Nie strzelaj do posłańca!
  Est westchnęła. Stała w progu niewielkiego pokoiku w motelu, który wynajmowała i patrzyła ze smutkiem na próbującego się wytłumaczyć mężczyznę.
- Wejdź - poprosiła, odsuwając się i robiąc czarnowłosemu przejście.
  Atis wkroczył do skromnie urządzonego pokoiku, a gospodyni poprosiła, żeby usiadł przy małym stoliku. Sama usiadła na przeciw niego.
- Więc... pytaj - powiedziała.
- Połóż dłoń na stole - poprosił Atis, a białowłosa spojrzała na niego ze zdziwieniem. Ale wykonała polecenie. Somniatis położył swoją dłoń na jej dłoni, a dziewczyna gwałtownie ją cofnęła, rumieniąc się.
- C-co ty?!? - wydukała.
- Będę w ten sposób kontrolować twoją prawdomówność - oznajmił. Est speszyła się i z powrotem położyła dłoń na stole. I tym razem nie cofnęła jej, gdy poczuła dotyk mężczyzny. - Możemy zaczynać?
- Tak

[...]Gdy już było po wszystkim oboje odetchnęli z ulgą.
- Cieszę się, że to koniec - wyznała Est, a Atis pokiwał potwierdzająco głową.
- Atisie... - zaczęła dziewczyna, ale zamilkła.
- Tak?
  Ten właśnie moment wybrał Akiro, by otworzyć drzwi i wślizgnąć się do pokoju. Obaj rozmówcy odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Wiem gdzie jest Dragonixa - oznajmił chłopak. - Ale nie spodoba ci się to.
(Akiro? To gdzie jest? XD)

8 grudnia 2018

Od Est cd. Od Somniatisa do Est

   
 Dziewczyna poczuła wielką ulgę słysząc jego słowa. Cieszyła się ponownie słysząc jego głos oraz czuć jego ciepło poprzez chusteczkę, którą ocierał jej mokrą od łez i czarnego szlamu twarz. Tęskniła za nim tak bardzo, że nie była w stanie tego opisać. Często płakała, ale z łatwością umiała się uspokoić po kilku minutach, kiedy jednak dotknął jej prawie, że martwe ciało, serce dziewczyny wybuchło emocjami. Wszystko na raz zaroiło się w jej sercu od bólu i złości do szczęścia. Jej serce kołatało jak szalone, kiedy jego dłoń okryta chusteczką powoli zjeżdżała po twarzy, ścierając odrobinę szlamu. Darzyła go tak wieloma uczuciami, że słowa nigdy nie potrafiłby tego opisać jak ona czuje się w jego obecności. Z każdym jego nowym gestem i jak bliski się jej stawał, chociaż tak naprawdę nigdy się tak dobrze nie znali, nowy naparstek uczuć wlewał się do jej serca, jak do kubka herbaty, powoli wylewając zawartość, zbyt pełny różnych mieszanek emocji, które już dłużej nie mogły zostać skryte przed światem. Wiedziała, że nie może powiedzieć mu jak się czuje. Nie znają się, nigdy prawdopodobnie nie chciałby takiej kuli u nogi jak ona, prawdopodobnie jedyne co w niej widział, to słabą małą dziewczynkę, która nie potrafi poradzić sobie ze światem i własnymi emocjami. I tym właśnie była, słabą ślamazarą, która jedyne co potrafiła to ranić ludzi dookoła siebie, sprawiać pełno problemów, nawet nie potrafiła zająć się sama sobą. Serce, jednak nie potrafiło posłuchać umysłu, wciąż przywiązując się i zakochując się. Cierpiała wiedząc, że nie może oddać trochę zawartości swojego kubka, ale tak było lepiej. Ostatniej rzeczy jakiej pragnęła w tej chwili to to, by ich relacja zakończyła się, bo nie potrafiła się powstrzymać, bo nie potrafiła przestać być egoistką i zaakceptować prawdę. Wszystko tak naprawdę działo się w jej głowie, jego delikatne gesty oraz jaki miły dla niej był. Widziała w nim ciepło oraz komfort, który poprzednio tylko potrafiła widzieć u swojej rodzonej siostry, ale darzyła go uczuciami silniejszymi niż rodzinę, martwą rodzinę, która już nie istniała. W marzeniach widziała siebie i Somniatisa, w innych czasach, w innym miejscu, spotykających się w kawiarni, spędzających razem czas, uśmiechających się razem. Potem może jak by się trochę bardziej poznali, może wspólne mieszkanie oraz nowa rodzina, którą by zbudowali razem. Marzenia, jednak powinny pozostać marzeniami. Wiedza jak silnymi uczuciami go darzyła, przerażało ją. Możliwe, że to przez to, że straciła siostrę oraz siostrzenicę oraz nigdy nie posiadała osoby, o którą mogłaby się oprzeć. Może ubzdurała sobie, że go kocha, bo brakowało jej jakiegokolwiek uczucia w jej sercu, które uprzednio było wypełnione pustką zanim go poznała. Nie było teraz też po co martwić się w owej sytuacji uczuciami, które nie miały sensu. Żyli w świecie, w którym tak naprawdę nie mieli miejsca, ludzie odrzucili ich istnienie i chcą się ich pozbyć, zabijając każdego z nich. Nie było czasu na to by się zakochać. I może tak było lepiej...
BONUSOWY SZKIC (nie działo się to w historii, ale dla śmiechu narysowałam):


(Panie S? Wybacz, że napisałam też coś do tego, ale jak rysowałam owe rysunki, miałam pomysł, by od czasu do czasu pisać uczucia jakie odczuwa postać, bo ja lubię pisać takie rzeczy XD srs)

2 grudnia 2018

Od Tiffany Calveite-Rivers

    Panieneczka Calveite-Rivers z rodu Calveite, półkrwi żywiołak i pomniejsze bóstwo, z wyglądu nastoletnia gówniara i w sumie psychika również nie przekraczała lat 20. Jej oczy świeciły się z zaciekawienia. Oglądała właśnie sztylet wykonany w stylu elfickim, przyozdobiony szlachetnymi kamieniami. Oblizała się.
    - Stop czy czysty meteor? - zapytała, dotykając go ostrożnie językiem. Pomalowane, czerwone paznokcie idealnie dopasowały się do broni. Prezent wartościowy. Od ojca. Przyłożyła go do piersi, na znak, że przyjmuje dar. Skłoniła się przed duchem szakala z uniesionym łbem. Żałowała, że nie mogła go dotknąć w tej chwili. Potrzebowała dotyku.
     - Łączenie meteoru z żelazem i tytanem. - odparł spokojnym głosem. Jak na kogoś, kto siedział obecnie zamknięty w czterech ścianach był naprawdę spokojny. Nie w mocy jego córki było uwolnienie Możana z ludzkiego lochu, chociaż bardzo chciała.
    - To co teraz zamierzasz? - dziewczę przerwało ciszę.
    - Teraz? Teraz zakończ seans, bo jeżeli ktoś cię nakryje na uprawianiu magii pewnie wezwie księdza albo jakiegoś innego, popierdolonego egzorcystę, a my oboje nie chcemy mieć potem problemów.
    Zgasiła świecę, a wizerunek boga śmierci zniknął. Została sama ze swoimi przemyśleniami i prezentem. Schowała go do szafy i zabezpieczyła, by mieć pewność, że nikt poza laską nie dotknie jej skarbu. Mogłaby go sprzedać i jeszcze trochę zarobić, jednak sumienie nie pozwalało jej oddać tego cennego dzieła pierwszemu lepszemu kupcowi. Przydałoby się więc zarobić w zupełnie inny sposób na lekarstwa. Tiffany nienawidziła pracować, jak zresztą każda nastolatka. A ona wyjątkowo nienawidziła pracować wśród ludzi, a zawód kelner polega w głównej mierze na obcowaniu z innymi osobnikami.Wzięła garść leków. Osiemnaście. Dzienna dawka wynosiła jeden, jednak nie mogła się powstrzymać. Nie miała alkoholu, aby popić.
    Wyszła z domu i zamknęła drzwi. Skierowała się w stronę pobliskiej biblioteki. Jeszcze półtorej godziny do rozpoczęcia jej zmiany, mogła odpocząć i poczekać. Dzień jak co dzień, poza tym, że wreszcie mogła zobaczyć się z tatą, dostała prezent i znowu zjadła za dużo leków. Za mało, aby zdechnąć, za dużo, aby poczuć się dobrze i nie zataczać się na nogach. Ludzie omijali ją szerokim łukiem od czasu do czasu rzucając nieprzyjemne spojrzenie w stronę czarnowłosej. Jakieś nastolatki śmiały się z niej i wyzywały od pijaczyn. Wystawiła im kulturalnie środkowy palec, zamiast warczeć i skakać do tych suk. Naprawdę nie miała już siły. Ani na użeranie się z ludzkim gatunkiem, ani na nic innego.
(Ktoś?)

1 grudnia 2018

Od Akiro cd. Akiro do Somniatisa "Poker" cz.2

    Akiro schodząc z pokładu statku czytał zawartość karty, którą dostał od tajemniczej osoby.
- "Lovely club, 4: 15" - Som spojrzał na brązowowłosego chłopaka.
- Coś mówiłeś? - Spytał czarnowłosy, patrząc pytającym wzrokiem na towarzysza, Aki podniósł głowę, by spojrzeć na Som.
-Nie. Jeszcze trochę i dojdziemy na umówione miejsce. - Mężczyźni skręcili już za kolejnym zakrętem i już po chwili ukazał im się napis „Herbaciarnia Kuri". Towarzysze weszli do Herbaciarni i zajęli miejsce, niedaleko okiennicy. Po chwili podeszła do nich, piękna kobieta o figurze klepsydry, ubrana w białą koszule, spódniczkę, czarne podkolanówki i lakierowane buciki. Włosy spięte miała dobrze uczesany kucyk, a w ręce trzymała mały notes i długopis.
- Dobry, na co się państwo zdecydowali?
-J a poproszę herbatę zieloną i kakao.
- Dobrze, a dla pana.?
- Herbatę z cytryną. - Kobieta zanotowała zamówienie i ruszyła je zrealizować.
- Jeszcze dziesięć minut.
- To może partyjkę? – spytał towarzysza, by zabić czas. Lecz bardzo szybko dostali swoje zamówienie, Aki pierwsze sięgnął po ciepłe kakao, które naprawdę było gorącą czekoladą do picia, tuż po chwili podeszło do nich czworo mężczyzn i dwie kobiety. Som wytłumaczył, że muszą się przenieść, gdy Akiro kończył pic kubek herbaty. Poszli do mieszkania jednego z członków tam zaczęło się przesłuchiwanie. Gdy została jedna osoba Aki zwrócił się do Soma.
- Poradzisz sobie? Bo muszę coś załatwić. - Powiedział naciągając kaptur na głowę, a jego aura ochłodziła się powodując ciarki u osób trzecich. Som pokazał mu kartkę z miejscem spotkania. Aki opuścił pokój przesłuchań, od razu wyczuł ich wzrok na swojej osobie, lecz szybko zdusił ich swoim spojrzeniem, po czym opuścił pomieszczenie. Skierował się do klubu z karty. Gdy wszedł do środka, od razu zauważył go ochroniarz, który zagrodził mu drogę.
- Dzieciaki nie mają tu wstępu. - Odparł grubaśnym tonem.
- Nie jestem dzieckiem. - Odparł, a następnego pokazał dowód, ochroniarz go przeprosił. Ciemnowłosy wszedł do środka i się rozgościł się, o podanej godzinie znajdywało się paru mężczyzn. Po obserwacji zauważył, jednego blondyna który się zabawiał, postanowił użyć na nim iluzji. Bo zniknięciu za kulisami, wydusił z niego każdą informacje. Po czym udał się na miejsce spotkanie, gdzie Som i Argo już na niego czekali.
(Somniatis?)

Karta Postaci - Tiffany Calveite-Rivers

Dane osobowe

Imię i Nazwisko: Tiffany Calveite-Rivers
Pseudonim: Nazywana tu i ówdzie po prostu per pani Cień, Diabolina lub Tytania.
Płeć: Kobieta
Pochodzenie: Kobieta pochodzi z równoległego wymiaru Uniarius. Jeżeli inni pytają ją o pochodzenie, odpowiada, że urodziła się na Ainelysnart
Data urodzenia: 3.07.1852 (czasu na ziemi)
Przynależność: Wataha
Stanowisko: Póki co jest "tą od magii".
Klasa: Posiadacz boskiej krwi - Posiada krew boga Setha, który przybrał postać ziemskiej istoty i nowe miano - Możana Riversa.; Posiadacz starszej krwi - Żywiołak ukrywający się pod postacią Wilkołaka. - Jest żywiołakiem, władającym mocą astralności i cienia. Ucieleśnienie nicości, chaosu, śmierci i pustki. Tym właśnie jest Tiffany. Tym, która potrafiła przybrać wilczą formę i na pytanie Argony, jaką rasą jest odpowiedziała: "tym, czym jesteś i ty".
"Żywiołaki to istoty zrodzone z żywiołów. Wiele osób myli ich z magami. Przy narodzinach wybierają oni rodzaj magii, jakim się posługują i swoją namacalną formę (w przypadku Tiffany jest to wilkołak, ale mogą być też żywiołaki, które przybierają postać kota, smoka, psa, zwykłego człowieka). Każdy żywiołak posiada swój przeciwny żywioł, który jest w stanie go zranić (jeżeli żywiołem Tiff jest nicość, ciemność to jej przeciwciśnieniem będzie materia i światło). Potrafią dzięki swoim naturalnym źródłom magii uzupełniać energię. Wbrew pozorom są one bardzo wrażliwe. Starają się dostosować zachowaniem do pozostałych ras, dlatego bardzo trudno odróżnić żywiołaka od człowieka, smoka. Wiele żywiołaków posiada swoje małe społeczności, żyją w poszczególnych klanach w zależności od tego, jaką formę przybierają. Bardzo często krzyżują się z innymi asami (jak było w przypadku Tiffany. Jej matka była żywiołakiem, ojciec pomniejszym bóstwem).  Żywioł jakim posługują się rodzice nie ma wpływu na żywioł dziecka."
Praca: Dorabia sobie w barze jako kelnerka. Przez jakiś czas handlowała dopalaczami.
Orientacja: Heteroseksualna demiromantyczna.
Partner: Nie posiada partnera i póki co nie jest zainteresowana jego posiadaniem.
Rodzina: Za swoją rodzinę uważała Somniatisa, jednak od czasu jej zaginięcia, zmuszona była opuścić jego rodzinny dom. Tęskni do swojego opiekuna i pragnie go odnaleźć, jeżeli jej sytuacja się jakoś ustabilizuje. Posiada brata bliźniaka. Percivald Calveite-Rivers, który mieszka na innym wymiarze. Poza tym, pamiętajmy o ojcu, per panu bogu Sethowi pochodzącemu z innego wymiaru. O Darknessie pewno nie jeden człowiek słyszał. Jeszcze był jeden młodszy brat-skurwysyn, ale o nim i tak nikt nie pamięta, dlatego nie warto wymawiać jego prawdziwego imienia (Anubis).
Miejsce zamieszkania: Arena 4, dzielnica Noxtech. Niewielkie mieszkanie zdobyte przy pomocy ojca. Właściwie to burdel, nie dom. Dwa niewielkie pokoje, łazienka, kuchnia i korytarzyk. Tyle jej było trzeba. Właściwie to nie ma co się tutaj rozpisywać, bowiem mieszkanie jak mieszanie...

Charakter

©obscvritas
Zakładasz słuchawki na uszy i tańczysz w rytm muzyki. Odrywasz się wreszcie od męczącej cię rzeczywistości, bo świat realny boli bardziej od twojej imaginacji. Nie liczy się nic, tylko muzyka, taniec, twoje kroki, twój świat, twoja imaginacja. I to ona jest najpiękniejszym światem, do którego kochasz wracasz i którym kochasz się dzielić z innymi osobami. Czasami robisz to natarczywie i mówisz o rzeczach szczerze, chociaż nie powinnaś. Twoja wrażliwość jest... wręcz przeraźliwa. Ludzie myślą, żeś nie czuła, a ty po prostu nie jesteś w stanie obserwować cudzego cierpienia. Pamiętaj jednak, że empatia nie jest umiejętnością współczucia. Nie potrafisz się wcielić w drugą osobę, udawać... Uśmiechasz się, kiedy nie powinnaś, milczysz, gdy cie ktoś o coś pyta. Albo odpowiadasz, ale czasami za dużo. Jesteś paplą, która chce innym pomagać ale samej sobie przecież nie potrafisz. Wybuchy, impulsywność... Coś, nad czym po prostu nie jesteś w stanie zapanować. Ludzie to wykorzystują, irytują cię i czekają, aż w napadzie szału zaczniesz przeklinać i kaleczyć się, albo kaleczyć innych. Wiadomo, nigdy ci się nie udaje zrobić większej krzywdy osobie drugiej, ale sama siebie... krzywdzisz. I co jest przerażające w tym? Nie czujesz bólu. Do cholery, jesteś niezniszczalna, nie czujesz go! Tylko ten rozwalający łeb i myśli, to o nim, to o tabletkach. On prosił, żebyś tego nie robiła. Groził, że zerwie kontakt, mimo iż wiesz dobrze, że tego nie zrobi. Bo jest twoim najlepszym przyjacielem, chociaż marzysz o czymś więcej, niż przyjaźni. Kiedy cię coś boli nie mów, bo innych obarczasz w ten sposób swoimi problemami. Sama nie lubisz, kiedy twoi znajomi są smutni, mają jakieś problemy. Ich problemy to też i twoje. Chcesz bardzo im pomóc, czasami nawet kosztem swojego zdrowia psychicznego i naukę, którą kompletnie olałaś, bo najzwyczajniej w świecie nie masz siły na taką zabawę. Ogólnie nie lubisz droczenia się, wyzywania. Boisz się podniesionych głosów i dźwięków. Starasz się ich unikać. Jesteś miłą i pomocna, stałaś się też bardziej odważna i nie nieśmiała. Nie wahasz się obcej kobiecie powiedzieć, że ma ślicznego pieska. Bo tak jest. A pani odwzajemni ten komplement uśmiechem. Ale łatwo cię przepłoszyć, zrazić do siebie. Boisz się agresywnych zachowań po prostu. I czujesz się jak dusza błąkająca się bez celu po świecie niezauważona przez nikogo. Albo zauważana tylko w ostateczności. Jesteś zastępstwem za innych, doradzasz komuś, kiedy ktoś go zostawi. Czujesz się jak lalka przestawiana od kąta w kąt. Jak się ktoś znudzi zabawą, to oddaje cię komuś innemu. Lubisz bardzo zasady i starasz się trzymać swoich planów. Nienawidzisz, kiedy coś si umyka, nie wychodzi. Wtedy po raz kolejny dostajesz ataku. Nie potrafisz utrzymywać kontaktów z innymi. Jesteś pewna, że dobrze wiesz, o czym oni myślą, mówią. Niestety, w większości to tylko złuda. Potrafisz przyznać się do błędów i odpuścić, żeby inni nie spinali dupy. Czasami idiocie trzeba dać za wygraną, bo z nimi zwyciężyć po prostu nie można. Dużo przeklinasz. Czasami za dużo, zwłaszcza, gdy jesteś wściekła. Bywasz podatna na manipulacje, a inni często to wykorzystują. Nie wiesz, co robić. Nie potrafisz dokonywać wyborów. Ale też nie boisz się bólu, pająków i ciemności. Mówią, żeś dojrzała jak na swój wiek. I może w pewnym sensie jest to prawdą. Trudno stwierdzić. Lubisz kombinować, próbować różnych rzeczy. Kochasz swoją pasję, zainteresowania. Stajesz w obronie słabszych, kiedy trzeba, chociaż sama jesteś przecież słaba. Mówią ci, żeś kreatywna. Głowa przepełniona różnymi mądrościami, talentami i pomysłami. Nie wierzysz w to. Wydaje ci się, że to kłamstwo. Sama siebie często okłamujesz i nie doceniasz możliwości, jakie zostały ci dane. Nie zapominasz. Kiedy ktoś prosi o wybaczanie, to przepraszasz. Ale nie zapominasz. Uraz pozostanie. Czara goryczy już powolutku się przelewa. Podnosisz się, a przynajmniej się starasz. Ale kiedy dłużej jesteś w agonii myślisz "to wróciło". Idziesz się umyć, bo jakby masz wrażenie, że coś po tobie łazi. Nie lubisz tego uczucia gnijących organów. Jesteś perfekcjonistką. Chcesz sobie wszystko ubrać tak, aby poszło po twojej myśli. Czasami się nie chce, ale trzeba dać z siebie wszystko. Czasami zdarza się narzekać na życie. Ale ponoć ludzie którzy narzekają, dłużej żyją. Lub krócej. Szybko łapiesz niektóre rzeczy. Nie lubisz, gdy inni robią coś za ciebie, za ciebie ustalają zasady. Nie pokażesz w realu, że jest ci smutno, bo nikt nie może zobaczyć blizn, poczuć twojego gnijącego odoru. Zachowujesz się normalnie, na ile ci to pozwala. Nie chcesz rządzić innymi, ale... pragniesz uwagi. Chcesz, żeby to ktoś tobie pomógł. Nie chcesz być niewidzialna, dostrzegana w skrajnych przypadkach. Doceniasz, kiedy ktoś cię zauważy. Nie chcesz być złośliwa, bo wrogów ciągle zbierasz i bez tego. Pragniesz zmienić wszystko na lepsze, chociaż wiesz, że to nie jest osiągalne. Jesteś lojalna i za przyjaciół nie wahasz się skoczyć w ogień. Zwłaszcza za tych lojalnych, jak on... Cenisz sobie bardzo tę cechę. Starasz się słuchać chociaż na dłuższą metę nie zadziała, bo łatwo się rozpraszasz. Nie wywyższasz się, czasami nawet poniżasz, aby służyć innym. Ale czasem masz przebłyski. Trzcina myśląca wśród traw... *Jestem inna. Oni są inni, a ja wyjątkowa. Chcę być lepsza. Chcę by docenili. Nie, oni nie śmią nawet spojrzeć w me oblicze.* Lubisz osoby dorosłe, bo przebywając z nimi odnosisz wrażenie, że jest lepiej. Opinia jest dla ciebie bardzo ważna i starasz się do niej dostosować. Nie umiesz mieć na to wyjebane. Wyrzuty sumienia często dręczą i czujesz się bezsilna w takiej sytuacji. Bardzo słaba i bezbronna. Tak bardzo podatna na innych. Nie chcesz się dostosowywać, nie chcesz zmieniać, ale wiesz, że po prostu musisz. Też nie lubisz, kiedy ktoś przerywa ci pracę. Wolisz dokończyć, zrobić raz a porządnie. Przyzwyczajona do codziennych rytuałów, danych smaków i zapachów. Straszna z ciebie niezdara. I dziwadło, ale o tym już chyba było. Masz problemy z łapaniem piłki czy przejściem bezpiecznie po schodach. Czasami też nie rozumiesz czyiś zachowań. Nawet przeanalizować nie jesteś w stanie. Próbujesz rozśmieszać. A sama śmiejesz się z ludzkich błędów i niepowodzeń. Nie potrafisz się powstrzymać. A twoja pani pshychoterapeutka mówi, że i tak wypadasz lepiej, niż osoby z zaburzeniem. Uśmiechasz się w stronę lustra i jedyne, co dostrzegasz to oczy z tą malutką iskierką, która powoli gaśnie. A potem zdajesz sobie sprawę o jednej, bardzo ważnej kwestii: jesteś już martwa.

Aparycja

©RikaMello
Włosy: Niezbyt długie, ścięte i obszarpane. Posiadała je do pasa, jednak ze względu na swoją profesję, wygodę, postanowiła je trochę ukrócić. Czarne niczym węgiel. Dba o nie bardzo. I... och, wspomniałam o niewielkim, białym pasemku znajdującym się w jej grzyweczce, która opada panience na oko? Twarz: Dziewczynka ma duże, fioletowe oczęta, jednak ze względu na ich nietypowy kolor, zwykle stosuje brązowe, niewygodne soczewki. Nosek ma raczej drobny, podobnie jak i usta. Nie posiada żadnych pieprzyków ani krostek. Cera jej jest blada. Czasami uważa, że przez swój wygląd mogłaby zacząć udawać wampira lub albinoskę. Ciało: Jak już mówiłam - Tiffany ma blady odcień skóry. Jest drobna w budowie i łatwo można pomyśleć, że wystarczy popchnąć ją lekko, a ta upadnie na ziemię. Nie posiada dużego biustu, chociaż w jej wieku to raczej nic dziwnego. Jest strasznie wychudzona i raczej nie należy do osób wysportowanych. Ma długie, kościste palce. wyćwiczone przy wielu godzinach szycia. Znaki szczególne: Wydaje mi się, że jedyną, charakterystyczną dla dziewczynki rzeczą jest czarna maseczka, którą zakłada na twarz. Praktycznie nigdzie bez niej nie chodzi, a jeżeli i tej nie ma przy sobie , zasłania twarz czarną chustą. Zwykle nosi na sobie czarny, trochę za duży dres z kapturem, który naciąga na twarz, oraz białe legginsy i trampki. Nie ma na sobie żadnych tatuaży, czy charakterystycznych blizn, lub znamion, poza wieloma kreskami na prawej ręce. Często robi sobie żyletkami dodatkowe rany, kiedy coś jej nie wychodzi.

Historia

Co było to minęło i nie ma czasu rozpamiętywać przyszłości, jak to powiedział pewien mądry człowiek (właścicielka owej postaci która nie ma ochoty pisać historię, ale to zrobi, bo w końcu formularz to formularz i wypełnić jakoś należy). Zaczęło się od narodzin, jednak nie jestem już aż takim sadystą, by to opisywać. Na świat przyszła dwójka. Światło i noc. Płomień i astralność. Cień i oświecenie. Innymi słowy: brat i siostra. Tak oto zaczęła się przygoda dwóch istot pozaziemskich, które nauczyły się życia w swoim własnym wymiarze. Nie jest to znany wymiar, nie ma sensu go opisywać. Poczekaj, aż młoda panieneczka sama ci go opisze. Trafiła tutaj po utracie pamięci, domu i... zmiany wieku. Powinna już dawno stała się dorosłą osobą, nawet tam, gdzie większość istot słynęła z długowieczności i czas był dla nich pojęciem względnym. Trafiła tutaj. Do niewoli, poszukując sens swojego istnienia. A gdzie trafiają wszystkie, złe dzieci? Do sierocińca. A stamtąd do domu pewnego zegarmistrza. I była tam z nim, mieszkała... Do czasu. Do czasu pewnego wydarzenia w jej życiu. Zakochała się, została porwana, jej ojciec wrócił i zażądał powrotu nastolatki do domu. A ona nie chciała. Została więc siłą przeniesiona do swojego wymiaru i zamknięta. Popadła w depresję, przeżyła atak i śmierć kliniczną. Wróciła. Nie wiedzieć jakim cudem, ale ponownie znalazła się na Ainelysnart, uciekając przed swoim bratem. Tak, właśnie przed Percivaldem, którego coś opętało i który pragnie wyniszczyć siostrę. Teraz ma przy sobie tylko ducha ojca.

Moce, umiejętności i zainteresowania


  • Persephone - możliwa do aktywowania jedynie w nocy. Bo jedynie w nocy zobaczyć można najgorsze poczwary tego świata. Umiejętność ta pozwala Tytanii na rozmowę ze zmarłymi oraz demonami.Widzi tych, którzy nie należą już do tego świata. Przy większym wysiłku jest nawet wkroczyć do ich umysłu, jednak zwykle zaraz przy pierwszej próbie zdarza jej się stracić przytomność. Wnikanie w historię zmarłego bywa okropnie męczące. Moc otrzymana od ojca.
  • Samookaleczenie - magia, polegająca na dobrowolnym przyjmowaniu cudzych ran. Zaklęcie ma też swoją zaletę, ponieważ rana szybciej się goi, a Tytania odczuwa mniejszy ból. Jest też odporna na wykrwawienia. Typowe śmiertelne rany nie są dla Cienia zagrożeniem życia. Problem leży jedna w tym, że rany przyjęte nie można uleczyć żadnym zaklęciem, gdyż... no... są one "darem".
  • Władca Strachu - wilk wytwarza wokół siebie czarną mgłę. Może się ona roznieść do kilku metrów kwadratowych. Z mgły dziewczyna potrafi utworzyć różne, twoje najgorsze lęki i najbardziej skrywane. We mgle mogą ukazać się też sceny z życia danej postaci. Innymi słowy: w czarnej mgle gra toczy się według zasad Diaboliny. Wytworzenie takiego środowiska kosztuje waderę również ogrom energii.
  • Panienka to chyba z innego wymiaru? - Tytania potrafi o godzinie 3:33 nocy przywołać jedną, magiczną istotę pochodzącą z jej świata oraz otworzyć do niego portal. Niestety, ale zużywa to sporą część energii dziewczyny. Portal ów otwarty jest przez pół cztery minuty co najwyżej. Automatycznie sam odcina się od ziemi.
Na swoje zainteresowania poświęca niewiele czasu. Wcześniej jej jedyną "pasją" było gotowanie i sprzątanie po swoich braciach. Te przydatne umiejętności, potrzebne każdej przyszłej matce uwięzionej w domu, której zadaniem jest również usługiwanie swojemu przyszłemu mężowi opanowała do perfekcji. W swojej głowie ma naprawdę wiele przepisów na różne smaczne potrawy. I desery. Odkąd zamieszkała w Ainelysnart zaczęła interesować się kulturą i historią owej wyspy. Dużo czasu przesiaduje w bibliotece, przeglądając stare księgi i jeszcze starsze zwoje, wypełnione runami, które powoli zaczyna sama sobie tłumaczyć. Nałogowo bawi się magią. Trenuje swoje umiejętności, wiedzę i stara się być coraz lepsza w nowo odkrytym talencie. Wiele osób powiada, że posiada go po matce i byłaby dawniej świetną kapłanką pani Mroku. Ona nie uważa tego za komplement i nie osiada na laurach. Ciągle trenuje. Od jakiegoś czasu z pewnym mądrym panem na Youtubie uczy się również samoobrony. Jako księżniczka powinna umieć się obronić w razie napaści. Świetnie radzi sobie w wilczej formie, jednak z ludzką jest trochę gorzej, bowiem bez małego sztyletu nie będzie już sobie sama w stanie dać radę. Co jej jeszcze wychodzi? Z pewnością taniec i śpiew. Wadera, szczególnie w swojej dwunożnej formie świetnie tańczy, głównie solówki. Daje się łatwo ponieść rytmowi i oddaje się muzyce, często przy tym śpiewając. I to jak śpiewając! Nie jest najszybsza, ani najsilniejsza, za to sprytna za dwóch. Formą... ogólnie nie grzeszy. Łatwo się męczy. Ale logiczne zagadki, daty, gry pamięciowe, nie są jej straszne. Dobrze się również ukrywa i skrada, w dodatku ma lepkie palce, idealne do pracy kieszonkowca. Nie korzysta z tej umiejętności poza treningami, gdyż uważa to za zbędną umiejętność. Szkicuje, od czasu do czasu, kiedy nie ma nic do roboty. Talent odziedziczyła po ojcu.

Przedmioty

  • Katana magiczna z uwięzionym Belzebubem w środku. Ale nie, nie korzysta z niej dosyć często. Kiedy używa magii, broń pokrywa się pentagramami i zaczyna świecić na czerwono. Czy ma jakieś właściwości poza trzymaniem w środku bestii? Nie. Niestety. Po prostu fajnie wygląda.

Ciekawostki


  • Przeżyła śmierć kliniczną. Przeżyła, jednak ona sama uważa, że powinna być już od dawna martwa. Pomimo wielu zaburzeń psychicznych i aspergera, dziewczynka jest odporna na choroby. Ma znakomity układ odpornościowy, a i z urazami organizm laski całkiem szybko jest się w stanie uporać. Zresztą, tyle już rzeczy przeżyła... Ma za sobą jakieś osiem prób samobójczych.
  • Wbrew pozorom - myje się. Jedzenie ojciec wciskał jej siłą i robi specjalnie potrawy, aby je przełknęła. Głównie te ulubione Tiffu.
  • Boi się chorób psychicznych u innych ludzi. Jej bardzo bliska przyjaciółka, Żywiołaczka, nie raz straszyła ją swoim samobójstwem. Między innymi przez to, że Tytania się jej poświęciła całkowicie jej ojciec. Ilekroć dowiaduje się o problemach swoich znajomych - zaczyna panikować.
  • Ma bardzo wrażliwy nosek. Nienawidzi ostrych zapachów i większości damskich perfum. Kocha za to zapach pomarańczy, czekolady, trawy oraz nowych książek.
  • Zwykle jada sama, bowiem irytują ją odgłosy jedzenia (ciamkanie, przeżuwanie, stukanie sztućcami o talerz). Wynikiem jest kolejna nadwrażliwość na kolejny bodziec - słuchowy.
  • Myje się przynajmniej trzy razy dziennie. Cała. Czasami nawet więcej i jej ojciec siłą zmuszony jest wyganiać ją z łazienki.
  • Brzydzi się palenia, alkoholu nienawidzi, jednak marzy, aby się kiedyś zaćpać i poczuć mocniejszy efekt. Nie raz i nie dwa dawkowała leki przepisane od psychiatry, jednak nigdy mocniejszych skutków ubocznych poza bólami brzucha i głowy nie odczuwała. Być może to przez strach.

Achievementy


Kontakt: girlsdarkwolf@gmail.com || Fragonia [howrse]