26 sierpnia 2018

Od Calii cd. Camille

    Zmroziło mnie przez chwilę, jednak mój rozgrzany już po egzaminie umysł zaczął pracować trochę szybciej.
– Zaraz, zaraz... – mruknęłam do Camille, poważniejąc prawie natychmiast. – Z kiedy jest ten artykuł?
Brunetka zmarszczyła brwi.
– Uhm, 21 maja 2010...
– A do sierocińca trafiłaś 23 czerwca, tak?
– Noo... tak, ale co to ma...
– Co by działo się z tobą przez ponad miesiąc? – rzuciłam natychmiast. – Nie ma tego w żadnej dokumentacji, przejrzałyśmy naprawdę większość z tego okresu. Poza tym w 2010 moja mama nie miała jeszcze problemu z tymi bandziorami. I... to w ogóle chyba była inna mafia... W sensie... No, rozumiesz. Zajmowali się inną działką.
– Może wynajęli sobie kogoś innego? – podsunęła Cam, ale natychmiast obaliłam tę teorię machnięciem ręki.
– Bez sensu. Poza tym, imię Camille nadali ci już dopiero w sierocińcu, nie? Myślisz że aż takie zbiegi okoliczności istnieją? – Pstryknęłam palcami, a w mojej głowie już kształtował się plan. Myślałam szybciej niż nadążałam układać myśli w słowa, więc Camille patrzyła na mnie, jakbym urwała się z jakiejś innej planety.
– Czekaj, bo już się pogubiłam – przyznała po chwili, marszcząc brwi. – Czyli co ty teraz tak właściwie sugerujesz? Do czego to wszystko zmierza?
– Sugeruję, że nie mogłaś być Camilą A. z tego artykułu – powiedziałam natychmiast. – Ale żeby się upewnić... – na moją twarz wstąpił przebiegły uśmieszek – trzeba ją znaleźć. Albo prościej, jej rodzinę. Dzieci jest tylko czworo, więc nazwisk też będzie tylko cztery.
– I jak ty to niby zamierzasz zrobić? – Cam spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Uruchomię moje stare kontakty w Londynie. I rozwiążemy tę zagadkę. 
(Cam?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz