22 sierpnia 2018

Od Camille cd. Miyashi

      Zauważyłam, że ma mokre policzki i przeszklone oczy. Gdy skłamała, już wiedziałam na pewno, że nic nie jest "dobrze".
- Spokojnie, malutka - otarłam łzy z jej policzków. - Wszystko będzie dobrze. Jestem tutaj. Ze mną nic ci się nie stanie. - dziewczynka pokiwała głową leciutko. Uśmiechnęłam się do niej uspokajająco. Po chwili do sali wszedł lekarz.
- Mam już wyniki. Zapraszam panią na korytarz - powiedział, po czym wyszedł. Miyashi drgnęła na myśl, że ją zostawię. Złapała mnie za rękę gdy wstałam.
- Hej - kucnęłam tak, że moja twarz znajdowała się tylko parę centymetrów od jej - Idę tylko na chwileczkę. Będzie mnie widać przez szybę w drzwiach. Wrócę za parę minut. Poradzisz sobie, prawda?
- T-ttak. - potwierdziła po chwili.
- No. Moja dzielna dziewczynka. - po chwili zastanowienia zbliżyłam usta do jej czoła i pocałowałam ją delikatnie. Gdy wstawałam, zauważyłam na jej policzkach rumieńce. Wyszłam z pokoju za lekarzem i stanęłam za drzwiami.
- I jak, panie doktorze? - spytałam cicho. Mężczyzna westchnął.
- Szczerze mówiąc. Nie tak dobrze - zmarszczyłam brwi. - Ma kilka obrażeń wewnętrznych... czy... czy ktoś ją pobił? - spytał lekarz.
- Z tego co mi wiadomo, nie - powiedziałam cicho, łapiąc się ściany by nie upaść.
- Zauważyliśmy także sporo obrażeń zewnętrznych. Blizn, siniaków. Zastanawiam się, czy nie przydzielić jej psychiatry, który nadzorowałby jej poczynania.
- Nie! - zaprotestowałam gorliwie - Sama się tym zajmę.  Proszę tego nie robić.
- Hm... No jak pani uważa. Proszę - wręczył mi kartkę - Tutaj jest wykaz leków. Jutro wypuścimy ją ze szpitala. Potem przez parę tygodni powinna odpoczywać, najlepiej leżeć. Nie powinna być także narażona na stres. To tyle - skinął mi głową. Jeszcze przez chwilę stałam sama na korytarzu, trzymając kurczowo kartkę. Zajmę się nią. Sprawię, że znowu będzie potrafiła się cieszyć. Że pozbędzie się swoich demonów. Obiecałam to sobie. Ale... czy mogłam to zrobić walcząc z własnymi?
(Miyashi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz