10 sierpnia 2018

Od Fionna cd. Lucii

      Fionn westchnął ciężko (sam nie wiedząc chyba dlaczego), po czym zabrał się do pracy. Pogrzebał chwilę w dokumentach i w końcu znalazł to, co powinien był dać Lucii wcześniej. Wydrukował odpowiednie papiery, po czym przejrzał je dokładnie, starając się uniknąć kolejnych błędów czy pomyłek. Gdy już był pewien, że to wszystko wezwał Lucię za pomocą systemu.
- Tym razem powinno być dobrze - powiedział, uśmiechając się i wyciągając w jej stronę dłoń z plikiem kartek. - Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie.
- Oj tam, oj tam, nic się nie stało - odparła machając uspokajająco dłonią.
- Jak twoje badania? - zapytał O'Reilly uprzejmie, zastanawiając się jak wiele może się zmienić w ważnych badaniach w ciągu jakichś piętnastu minut.
- Dobrze, bardzo dobrze nawet. A ty? Nad czym pracujesz?
- Ja... - zająknął się mężczyzna. Nie był pewien czy może powiedzieć kobiecie o swoich badaniach, jednak po chwili zdecydował, że można jej zaufać - W pewnym sensie też coś dla premiera. Chodzi o rodzaj... - zaczął, jednak przerwał mu dźwięk dzwoniącego telefonu. - Przepraszam na chwilę, ale muszę odebrać. - Włoszka kiwnęła głową ze zrozumieniem, po czym zaczęła przeglądać dokumenty. Fionn podniósł słuchawkę.
- Tak, słucham?
- To ja, James - usłyszał.
- A cóż to sprowadza cię do mojego telefonu, zbłąkana duszo, po raz drugi już dzisiaj? - Zauważył, że Lucia patrzy na niego dziwnym wzrokiem.
- Nadarzyły się pewne... okoliczności, przez które muszę przełożyć spotkanie z Nico. Na jutro najlepiej.
- Hm... Zerknę, czy jest taka możliwość.
- Musi być. Przekażesz mu?
- Tak, tak. O nic się nie martw.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do jutra. - Fionn odłożył słuchawkę, po czym spojrzał na Lucię przepraszająco. - Musisz mi wybaczyć po raz drugi - powiedział - ponieważ muszę iść do von Alwasa.
***
  Fionn uniósł dłoń i pewnie zapukał do drzwi gabinetu Nico von Alwasa. Po usłyszeniu cichego pozwolenia wszedł do środka.
- Dzień dobry - przywitał się uprzejmie, uśmiechając się lekko do siedzącego za biurkiem mężczyzny.
- Dzień dobry, O'Reilly, o co chodzi?
- Przyszedłem przekazać, że pański syn umówił się na spotkanie. Na jutro na jedenastą. Stwierdziłem, że wolałby pan wiedzieć.
- Dziękuję - odparł przełożony, nie odrywając wzroku od dokumentów leżących na blacie. Fionn skierował się do wyjścia, jednak gdy otworzył drzwi, von Alwas dodał jeszcze:
- Lubię cię, O'Reilly, ale zapamiętaj sobie to w końcu. Ja nie mam żadnego syna.
(Lucia?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz