Fionn w towarzystwie Lucii opuścił budynek i skierował się na parking. Wyciągnął kluczyki i otworzył swojego czarnego Mercedesa, uprzednio klepiąc lekko maskę samochodu. Otworzył Lucii drzwi pasażera, poczekał aż wsiądzie i zamknął je za nią. Kobieta położyła łokieć na oparciu, a mężczyzna w tym czasie usadowił się za kierownicą. Silnik zamruczał, gdy tylko mężczyzna przekręcił kluczyk.
- Zamknąć dach? - spytał uprzejmie, wyjeżdżając z parkingu.
- Nie trzeba - odparła szybko Lucia, przymykając oczy i czując na swojej twarzy delikatny powiew wiatru.
- Nie chcę, żebyś oskarżała mnie potem o niszczenie ci twojej misternej fryzury. - powiedział, uśmiechając się lekko.
- Nie będę, obiecuję - zapewniła ciemnowłosa, teraz z kolei przyglądając się jego uśmiechowi. Poczuła, jak czerwienieje, więc szybko odwróciła głowę. Droga nie była zatłoczona, gdyż godziny szczytu już dawno się skończyły. Zapadał zmrok. Latarnie jeszcze się nie zapaliły, więc jedynymi mocniejszymi źródłami światła były lampy samochodu i okna przydrożnych bloków.
- Jeszcze raz dziękuję, że tak szybko się z tym uwinęłaś - powiedział Fionn, zerkając na nią. Machnęła lekceważąco ręką.
- To naprawdę nic takiego. - uśmiechnęła się do mężczyzny, a ten zerknął na nią kątem oka. - A co tam w pracy? Planujesz coś konkretnego?
- Właściwie to tak - przyznał O’Reilly. - co sądzisz o tym, żeby urządzić bal?
- Bal?
- No… dla pracowników i sojuszników Menthis.
- Och. Myślę, że to naprawdę dobry pomysł. - warto było powiedzieć to zdanie tylko po to, żeby zobaczyć jak się uśmiecha.
- Dziękuję.
- Jeślibyś potrzebował pomocy, to wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda? - zapytała Lucia. Już wjeżdżali na ulicę, gdzie było jej mieszkanie
- Oczywiście, że wiem - Fionn uśmiechnął się, zatrzymując się na poboczu drogi. Oboje wysiedli z samochodu
- Bardzo dziękuję za podwózkę - powiedziała Parfavro cicho.
- Ależ nie ma za co - powiedział O’Reilly podchodząc do niej o krok. - To była czysta przyjemność spędzić czas z taką kobietą jak ty - serce brunetki zabiło jakieś sto razy szybciej, gdy rudowłosy przytulił ją na pożegnanie - Jesteś naprawdę super przyjaciółką. - uśmiechnął się jeszcze raz, po czym odjechał, zostawiając ją samą z uczuciem pustki w sercu.
(Lucia?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz