13 sierpnia 2018

Od Miyashi C.D. Camille

    Dalej czułam na swoich policzkach łzy. Wprawdzie już otworzyłam oczy, ale dalej mi z nich ciekły łzy. Widziałam tylko Camille, ale nie byłyśmy w jej domu. Na pewno było to inne miejsce. Ale jej obecność działała na mnie uspokajająco. Jeszcze jak trzymała mnie za rękę to już nie bałam się tego miejsca tak bardzo. Chociaż i tak się bałam… Gdzie byłyśmy? Jeszcze chwilę temu pamiętam, jak byłyśmy w domu. Camille spała i lekko mnie tuliła. Ja też się do niej zaczęłam tulić.
Pomieszczenie było małe, dużo w nim było bieli. Przy próbie wtulenia się troszkę mocniej w Camille poczułam szarpnięcie – była to aparatura, do której ktoś mnie podłączył. Czyli… byłam w szpitalu? Miałam tylko nadzieję, że Camille ze mną zostanie... Nie dałabym tu sama rady. I bez tego boję się, ale obecność dziewczyny pomaga mi się uspokoić. A przynajmniej dzięki niej tu wytrzymuję. Wtulałam się w nią dalej, a swój ogon owinęłam wokół niej, ale ostrożnie, by jej nie obudzić. Spokoju nie dawało mi tylko to, że słyszałam zmieszane głosy wielu ludzi wokoło. Różne, ale były głośne. Wydawało mi się, że wokoło nas ktoś jest, choć nikogo nie widziałam. To spowodowało, że wtuliłam się mocniej. Poczułam jeszcze jak Camille się budzi.
- Jak ci się spało, kruszynko? – szepnęła.
Przetarłam tylko oczy z resztek łez, po czym odpowiedziałam:
- D-dobrze…
Tak naprawdę nie chciałam jej martwić. Nie powiedziałam jej wszystkiego, bałam się, że przeze mnie się znowu gorzej poczuje. Chociaż nie mogłam ukryć tego, że moje oczy jeszcze są przeszklone.

(CAMILLE?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz