19 stycznia 2019

Od Tiffany C.D Lorema

    Początek niczym w prawdziwym, ckliwym romansie. Sytuacja niezwykle mało komfortowa. Ona i nieznajomy białowłosy. Zwykle księżniczka oczekiwała księcia na białym koniu, a nie siwego rumaka, zażartowała sobie ponuro Tiffany.
    - Ekhem... dziękuję za reanimację. - powiedziała czarnowłosa, zasłaniając swoimi czarnymi kłakami oczęta. Nie chciała pokazać, że sytuacja ta jest dla niej wielce niekomfortowa. On również wstydził się tego, a przynajmniej tak pomyślała Tytania. Wyszłaby. Teraz. W jednej z kieszonek komórka zaczęła ostro wibrować.
      - Kurwa jego mać. - wyszeptała cichutko dziewczyna, wyczytując imię i nazwisko dzwoniącego. Miała ochotę odebrać, ale jak wyglądałaby rozmowa z jej bratem w miejscu publicznym? Skończyłoby się kolejny atakiem paniki i wysadzeniem całej restauracji. Już i tak miała ochotę zapaść się pod ziemię. Upokorzenie, którego doznała było nie do opisania przez czarnowłosą białogłowę. - Nic tak mnie nie wkurwia, jak głupota innych ludzi i sam dwunożny gatunek. Dlaczego większość istot rozumnych nie może posiadać chociażby o dwie piąte więcej punktów IQ?! Albo inaczej, dlaczego tyle osób nie umie się nimi posługiwać?
    Odebrała telefon od brata z nerwowym uśmiechem na twarzy. Anubis miał poddenerwowany głos i gadał nieskładnie. Nie zważając na obecność nowo poznanej osoby, wstała i ruszyła przed siebie, nawet go nie przepraszając. A dorosły z zainteresowaniem w swoich ślepiach przyglądał się poczynaniom nastolatki. Ostro wkurzonej na cały świat.
    - Nie dzwoń do mnie. - syknęła, biorąc serię szybkich oddechów. - Wiesz, że on może mnie w ten sposób namierzyć?
    - Nie miej pretensji do mnie, tylko do ojca, który kazał mi poinformować cię o dalszym losie...
    - GDYBY CHCIAŁ TO BY SAM POWIEDZIAŁ! - wykrzyknęła w końcu zniecierpliwiona, rzucając na bok komórkę. Ta wpadła pod najbliższy samochód i tyle było z rozmowy. Kiedy dziewczę zdało sobie sprawę z tego, jaki ta chwila przybrała obrót, chciało jej się płakać. Bo straciła ważny sprzęt do komunikacji z powodu swojego nieopanowania. I ponownie stała się pośmiewiskiem wielu przechodniów na ulicy.
   W głowie krążyło tysiące myśli i emocji, których nie potrafiła nazwać. W takowej sytuacji zwykle albo waliła głową w ścianę, czekając, aż mózg wypłynie uszami lub rozwalić swoją czaszkę. Bywały chwile, w których się cięła, albo wrzeszczała jak bita świnia. Po takich akcjach sąsiedzi byli w stanie nawet zawiadomić policję o jej dzikich wybrykach. Nienawidziła swojego wewnętrznego, kruchego świata przepełnionego nienawiścią do ludzkiej egzystencji. 
(Lorem? Wyczuj wkurw.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz