6 grudnia 2013

Erna - Konkurs na Szamana

Podniosłam się na chwilę.
- Lepiej leż, chyba jeszcze do końca nie doszłaś do siebie.
- Przestań - prychnęłam.
- Naprawdę, zostań i się lecz.
- Mam to samo stanowisko co ty! 
- Ale to ja jestem zdrowy! - odwrócił się do mnie.
- Nie trzymaj mnie tu ciągle... Percy, czy ja wyglądam na chorą? - zapytałam pretensjonalnie - To, że ogłuszyło mnie drzewo, to już inna sprawa.
Basior patrzył na mnie przez chwilę. Zmierzył mnie wzrokiem, raz, drugi.
- Jak chcesz, to idź po składniki do wywarów i innych takich.
- Jest zima!
- No i co z tego? Jak skończysz, to możesz iść do swojej jaskini. Żałuję, że to nie Laurel cię znalazła. - uśmiechnął się sarkastycznie.
Już przy wyjściu z jaskini przywitał mnie zimny wiatr. Odwróciłam się do Percy'ego.
- No idź! - zachęcił mnie.
W głowie lekko mi się zakręciło. Leżałam w tej jaskini już dwa dni, ale dalej czułam się osłabiona. Przede wszystkim, tam było ciepło!
Dość niedawno, może wczoraj, pod łapy upadł mi spis ziół Perseusza. Z nudów wszystkie grupowałam i z tego co pamiętam, to w zimę można spotkać tylko dwa zioła lecznicze. Szczęśliwie rosną w tych samych miejscach.
Jako że znajdowałam się w Lesie Eteru, to właśnie w nim rozpoczęłam poszukiwania. Nawet, jeśli na ziemi leżało tylko trochę śniegu, to trudno mi było odnaleźć te rośliny. Podreptałam przed siebie rozglądając się na boki.
- Tu nic, tu nic, tu nic, nic, nic... - mruczałam pod nosem.
Przystanęłam zrezygnowana. Za mną rysowały się ślady moich łap. Zdecydowałam się iść do Północnej Puszczy. Podróż nie zajęła mi dużo czasu, jednak wolałabym, żeby poszukiwane przeze mnie zioła znajdowały się w Lesie Eteru. Przez gęste drzewa Puszczy przedzierały się promienie słońca. Spojrzałam na nie. Przypomniała mi się uwielbiana przeze mnie wiosna. 
- Już niedługo - pomyślałam z uśmiechem.
Z lewej strony zauważyłam źdźbła trawy, wyjątkowo zielonej i długiej, wznoszącej się ponad cienką warstwę śniegu. Przyjrzałam się jej bliżej, powąchałam. Nie znałam tego zapachu. Zerwałam ziele. Podeszłam jeszcze do dębu, na którym wisiał ostatni liść. Ten też zerwałam. Może coś się z tego zrobi. Szłam dalej, próbując wyszukać rośliny wyglądające na lecznicze, jednak w szale zrywałam co popadnie.
Do nowo otrzymanej jaskini wróciłam z łapami pełnymi ziół. Odłożyłam je wszystkie na bok. Rozpaliłam ognisko i podwiesiłam nad nim wielki kocioł. Wlałam do niego wodę. Spojrzałam na zebrane składniki. Nic szczególnego, kilka leczniczych, większość neutralnych i nieznanych. Wrzuciłam na próbę same zioła mającego właściwości lecznicze, powiedziałam "magiczny" wierszyk, ale... nic. Sięgnęłam po kilka ziół mi nieznanych. Bałam się tego, bo nie miałam pewności co się stanie, ale mimo tego wrzuciłam je do kotła. Spowodowało to mały wybuch, a woda stała się niebieska. Rozlałam wywar do butelek i ustawiłam na półce z podpisem "Nieznane, niepewne, kategoryczny zakaz spożywania"
Nie wiem czy mogę być z siebie zadowolona. Wiem, że coś stworzyłam, tylko co? To już tylko bogowie wiedzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz