Wstaję i patrzę na wadery gotowe do ataku. Myślę o słowach Tenshiego.
- Argono, nie rób nic, czego będziesz później żałować! - krzyknęła Mixi - Jesteśmy twoją rodziną!
Nie poruszam się. Cała złość przeszła. Anthitei usunął się w cień. Czuję dojmujący smutek, nawet w tym momencie moja "rodzina" jest gotowa mnie zaatakować. A może po tym co się stało będą chciały odejść?
Czuję w sobie nieznaną siłę. Daje mi możliwość, której wcześniej nie dostrzegałam. Odejście z watahy. Założenie nowej i odbici tych ziem. To będzie moja Droga.
- Argono! - krzyczy Erna - Spokojnie! Wszystko będzie jak dawniej! Znajdziemy nowych członków! Razem odnowimy watahę!
Powoli podnoszę łeb. Patrzę w oczy wadery. Jej oczy są delikatne, błękitne - moje ostre, złote...
- Nie obchodzi mnie to - mówię zimno - Odchodzę z watahy. Stworzę nową, w której nikt mnie nie opuści. Oddajcie mi moje ziemie!
- One nie są twoje! - krzyczy Mixi - Należą do Watahy Krwawej Nocy!
- Więc je zdobędę siłą... - uśmiecham się kpiąco
Odwracam tyłem do wader. Skaczę w mrok rozwierający się przede mną...
"Ja tu jeszcze powrócę" myślę i znikam w mroku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz