- Mamo! Tato!
Zaczęłam nawoływać swoich rodziców.
- Ślimak! Patrzcie jaki śliczny!
Cieszyłam się jak głupa, bo małe stworzonko strasznie mnie urzekło. No, cóż, mam przecież tylko rok, odkrywam świat, reakcja zrozumiała.
Sądzę, że mam wszystko, co mi potrzebne w tym wieku. Może nie wliczając szczęścia rodzinnego, opieki, miłości od nich... bliskości, której mi tak strasznie brakuje. Czuję się kompletnie niekochana. Chociaż może i jestem? Nie interesują się mną, to smutne. Teraz też. Powinni się zainteresować moimi sprawami, nawet tak błahymi. Oni nawet nie spojrzeli, idą dalej.
Właśnie - moja rodzina, jeżeli rodziną mogę ich w ogóle nazwać, chodzą z miejsca na miejsce. Ja w tym sensu nie widzę. Teraz idziemy przy jakimś lesie. Jest taki urzekający... I właśnie mam tandetny pomysł, który pomógłby mi się uwolnić od starszych, których i tak nie interesuję.
Zerknęłam na nich. Znowu. Cicho westchnęłam i zniknęłam sama wśród drzew. Chwilę starałam się iść bezgłośnie, ale zaraz mogłam biec na swoich młodych łapkach. Oczy... Zamknąłam je dosłownie na chwilę, i co? Już na kogoś wpadłam. Panicznie się wystraszyłam.
- Przepraszam!
Krzyknęłam, i w końcu otworzyłam oczy.
(dokończy ktoś? :3 )
Wataha
pierwotni mieszkańcy
liczebność: 18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz