4 września 2016

Od Argony cd. Tiffany

- Witam szanowną delegację. Proszę, niech pani usiądzie. – Gangster wskazał mi miejsce na krześle, przed swoim biurkiem. Bez pośpiechu zajęłam miejsce i spojrzałam mężczyźnie prosto w oczy. Jego beztroska postawa i wyraz kpiny na twarzy… to, że zmuszone byłyśmy czekać wcale nie było przypadkiem.
- Witam szanownego szefa – odpowiedziałam w tym samym stylu, zakładając nogę na nogę i kładąc zaplecione dłonie na kolanie.  - Mam nadzieję, że nasze pertraktacje będą owocne.
- Ja również – odparł Nico von Alwas. – Zatem przejdźmy do konkretów. Interesują was nasze badania nad superżołnierzem, nieprawdaż?
- Owszem. Jest to zaskakujący fenomen. Połączenie istoty nie z tego świata z człowiekiem. Chętnie przyjrzałabym się temu eksperymentowi – powiedziałam, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
- Chcecie mieć wgląd w nasze badania, to tyle? – spytał gangster z udawanym niedowierzaniem.
- Chcemy mieć nad nimi kontrolę – odparłam stanowczo. Mężczyzna uśmiechnął się z wyższością.
- Niby dlaczego mielibyśmy na to przystać? – spytał wyzywająco. – Warunki umowy, zawartej z Leniniewskim są nad wyraz dla nas korzystne. Zapewniają nam legalną działalność, dają swobodę, stały przychód. Jesteś w stanie zaoferować nam coś równie cennego za ryzykowanie pogorszeniem naszych stosunków?
- Stwory z  Tartaru zabijają wielu z waszych ludzi i bardzo utrudniają pracę. W dodatku nie potraficie powstrzymać wypływu dusz z Hadesu, które niepokoją pracowników, często całymi miesiącami.
- Co to ma do rzeczy?
- Jestem w stanie zapewnić wam informacje oraz wsparcie, dzięki któremu  zminimalizujecie skutki uboczne.
- Skutki uboczne? Pracownicy? Nie rozśmieszaj mnie. – Nico parsknął. – Z większością problemów już dawno sobie poradziliśmy, a jeśli chodzi o dużą śmiertelność przy projekcie… no cóż.  W tym kraju jest wielu ludzi, których rząd uważa za zbytecznych, a którzy świetnie się sprawują w roli pokarmu dla bestii. Jakieś inne propozycje? Nie mów, że sądziłaś, że zgodzę się na te twoje tandetne informacje.
- Sądziłam, że będziesz zainteresowany możliwością kontroli wypływu stworów z Tartatu. – Uśmiechnęłam się jadowicie. – Jednak jeżeli cię to nie interesuje…
- Kontroli wypływu? – Mężczyzna zwęził oczy w wąskie szparki. – Co masz na myśli?
- Otwieranie i zamykanie wrót Akumy. – Gangster zmilkł na chwilę i wygodniej oparł się w fotelu.
- Nie możemy się zgodzić na oddanie wam kontroli nad projektem – powiedział wreszcie – jednak skłonny jestem zaoferować wam wgląd w dokumentacją.
- To za mało – pokręciłam głową.
- Za mało? Czego jeszcze chcesz?
- Spotkać się z waszym wojakiem. Móc go zbadać osobiście. – Starałam się celować jak najwyżej. Musiałam ugrać jak najwięcej się da, żeby nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
- Dokumentacja i spotkanie w zamian za wiedzę o zamykaniu przejścia. Nic więcej. – Ostatecznie zawyrokował Mężczyzna.
- Zgoda – wyciągnęłam do niego rękę nad biurkiem. W jego oczach ujrzałam niezadowolenie. Był przyzwyczajony, że to zwykle on pierwszy wyciąga dłoń. Jednak uścisnął ją i potrząsnął lekko. – Czy możemy od razu przejść do sprawy? Nie mam zamiaru następnym razem czekać w kolejce interesantów.
- Załatwmy to szybko. Pokaż mi, jak używać tych wrót… jak je nazwałaś? Wrota Makumby?
- Wrota Akumy – poprawiłam gangstera. – I proponuję, byśmy najpierw spotkali się z tym żołnierzem.
- To niestety nie będzie możliwe – oznajmił pan Alwas. – Hoinkas jest aktualnie w terenie.
Hoinkas. Dobrze znałam to imię. Nie widziałam go od… od bardzo dawna,  a jednak był przecież członkiem watahy jeszcze za dawnych dni.
- Rozumiem. No cóż. Zatem załatwmy sprawę przy wrotach – zgodziłam się. Wstaliśmy.
Skinęłam dłonią na Tiffany, by zrównała się ze mną i prowadzeni przez szefa Gangu poszliśmy do sali wrót. Za nami bez słowa podążył tamten mężczyzna, który wcześniej przyprowadził nas do gabinetu szefa.
 To, co zastaliśmy na miejscu wyglądało jak żywcem wyjęte z filmu science fiction. Wszędzie rozstawiona była aparatura o niewiadomym znaczeniu, od podłogi do sufitu ciągnęły  się przeszklone rury z zielonkawym płynem w środku i pływającymi w nim kształtami humanoidalnymi. Nico śmiało przeprowadził nas przez całą salę, by zatrzymać się przed przykrytą płachtą metalu dziurą w ziemi. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest stosunkowo nowa, a przynajmniej na jej bokach, bo środek był niesamowicie powyginany i przerdzewiały, a przez dziury w materiale widać było niezmierzoną ciemność.
- Jak często ją wymieniacie? - spytałam mimochodem.
- Dzisiaj rano nie było ani jednej rysy - odpowiedział gangster. - Zatem?
Zamknęłam oczy i wyciągnęłam dłonie przed siebie. Czułam na sobie czujne spojrzenie zarówno Tiffany, jak i Alwasa. Coś zgrzytnęło i dziura w ziemi zaczęła się powoli zamykać. W kilka sekund nie było śladu po wejściu do Tartaru. W sali zapadła głucha cisza.
- Doskonale - pogratulował. - A teraz powiedz mi, jak to zrobiłaś?
Bardzo powoli uśmiechnęłam się drwiąco.
- Tiffany - powiedziałam, a Nico spojrzał na dziewczynę. - Zbieramy się.
Gwałtownie obróciłam się w miejscu i pociągając dziewczynę za sobą, skoczyłam na cztery łapy.
(Tiffany?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz