Półprzytomna przetoczyłam się po łóżku. Spadłam na podłogę, ale kołdra skutecznie zagłuszyła ewentualny hałas. Słychać było jedynie głuchy huk. Rozejrzałam się. Z perspektywy dywanu niewiele można było zobaczyć, ale szybko zorientowałam się, że jestem w domu Ash. Z trudem podniosłam się na nogi. Wyjrzałam za okno. Oceniając na podstawie pozycji słońca, nie było jeszcze południa. Ubrałam się, pościeliłam łóżko. Przy każdym ruchu czułam niedawno zadane mi rany. W głowie mi szumiało. Ból przypomniał mi o wczorajszych wydarzeniach. Wczorajszych? Może to działo się dawniej? Teraz wszystko wydaje mi się tak odległe i nierealne. Powoli dochodzi do mnie co się właściwie stało. Ludzie... wilki giną, kiedy ja siedzę sobie na miękkim łóżku u Ash. Jestem cholerną egoistką. Musimy walczyć, a nie czekać bezczynnie. Mam serdecznie dość życia w ludzkiej skórze.
Zaniosłam się kaszlem. Kąpiel w zimnej, morskiej wodzie mi nie służy. Trzeba walczyć, oczywiście, ale tylko jak ma się na to siłę.
Wstałam i zbiegłam do kuchni. Tak jak podejrzewałam, Ashura siedziała przy stole z kubkiem kawy. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Wychodzę! - Krzyknęłam szybko. - Wracam do domu.
- Nie możesz! - Ash uderzyła kubkiem o stolik, a kawa poplamiła leżącą na nim gazetę.
- Dziękuję za wszystko i w ogóle, ale na prawdę, Ash, nie jestem dzieckiem. Mogę decydować sama co chcę robić.
- Wyjście na ulice dla nas jest prawie samobójstwem. Nie mówiąc już o przejściu między arenami.
- Nie przesadzaj, robiłam to wiele razy.
- Ale wprowadzili kontrole! I godziny policyjne! - Machnęła mi przed nosem gazetą.
Zamurowało mnie. Rozumiem, że się nas boją i tak dalej, ale przecież tu mieszkają też zwykli ludzie. Czy oni są na to obojętni?
- Nie chcę tu zostać na całe wieki. - Przysiadłam się do Ashury.
(Ash? Sorry, że tak późno.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz