30 maja 2017

Od Camille do Akiro

-Jak tam wojowniczko? - usłyszałam pytanie, po czym podniosłam wzrok. Na przeciwko, przy wejściu do celi stał ten cały Akiro.
-Bon sang (przeklęty/niech cię szlag...) To znowu ty. Mam się świetnie. Jak widzisz znalazłam sobie nocleg w tym wspaniale urządzonym, pięciogwiazdkowym hotelu. A to wszystko dzięki tobie. Jak mogę ci się odwdzięczyć? - prychnęłam pogardliwie - Ale... jak już tu jesteś. Może chciałbyś się do czegoś przydać? - uśmiechnęłam się.
-Do czego dokładnie? - spytał mężczyzna podejrzliwie.
-Zostań tu, a ja w tym czasie zamknę cię z drugiej strony. Mi bardzo pasuje taki układ, a twoje zdanie niezbyt mnie obchodzi.
-Przykro mi, ale chyba się nie zgodzę.
-O jaka szkoda... - nasze przekomarzanie przerwał głos strażnika, stojącego na zewnątrz.
-Belcourt. Przyszedł po ciebie twój brat. Otrzymaliśmy od niego nakaz zwolnienia cię z więzienia.
-No nareszcie - mruknęłam cicho, nie wiem, czy ktokolwiek to usłyszał. Podniosłam się z siedzenia i wyszłam z celi, a Akiro z nieznanych dla mnie powodów ruszył za mną. Poszliśmy do sali, w której mogłam odebrać swoje rzeczy. Z ulgą schowałam telefon i klucz do kieszeni. Potem podeszliśmy do wyjścia. Stał tam około dwudziestopięcioletni mężczyzna. Miał czarne włosy i zielone oczy. Był nieco wyższy ode mnie. Uśmiechnął się na mój widok, a ja (jak na dobrą "siostrę" przystało) rzuciłam mu się na szyję z krzykiem:
-Luke!- kiedy jednak zamknęłam go w uścisku, wyszeptałam mu do ucha - Wolniej się nie dało?
-Dało się. Zawsze da się wolniej. - prychnęłam, po czym go puściłam. - Do widzenia - powiedziałam, po czym razem wyszliśmy z budynku. Pożegnałam się z mężczyzną i nasze drogi się rozeszły. Chciałam cieszyć się upragnionym spokojem, ale nie. Oczywiście, że nie.
-Czy mogę wiedzieć, czemu za mną idziesz? - zapytałam po kilku krokach.
(Aki? ;D)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz