31 maja 2017

Od Camille do Lorema

Pomimo tego, że był ranek, a ja dopiero co wstałam z łóżka, byłam padnięta. Moja praca czasami naprawdę mnie wykańczała. Człowiek A, który może zabił człowieka B, człowiek C wniósł oskarżenie. Wszystko jasne, policja niby pracuje. Problem jest jednak taki, że równocześnie postać A wnosi oskarżenie na C o gwałt i próbę morderstwa na osobie D. Głowa mi pękała, od tych wszystkich paragrafów i argumentów. Na domiar złego, nie miałam nic ciekawego do czytania, a termin oddania książek do biblioteki zbliżał się nieubłaganie. Dlatego też,  szybko zjadłam śniadanie i wykonałam poranną toaletę.  Ponieważ na zewnątrz było bardzo ciepło, spięłam włosy w kucyk i założyłam białą sukienkę w kwiaty. Spakowałam potrzebne rzeczy do torebki, założyłam białe szpilki i wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Droga do biblioteki była dość krótka, a z powodu prażącego wciąż słońca dość przyjemna.  Po jakimś czasie weszłam do biblioteki. Panował w niej przyjemny chłód,  który był dość miłą odmianą od tego, co było na zewnątrz. Oddałam książki kobiecie siedzącej za biurkiem i ruszyłam na poszukiwanie kolejnych dzieł.  Minęłam szybko dział z romansami (to nie dla mnie), dział z kryminałami (przykro mi, Sherlocku,  ale morderstw to ja mam ostatnio w nadmiarze), aż trafiłam do działu mitologii. Pewna książka od razu rzuciła mi się w oczy, jednak trzymał ja jakiś mężczyzna;  ciężko byli mi stwierdzić czy ją wkładał  czy wyjmował, zbyt krótko tam stałam.
-Ekhem. Przepraszam? Czy będzie pan brał tę książkę?  - zapytałam.
(Lorem? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz