29 maja 2017

Od Camille

Znowu się obudziłam. Po raz dziesiąty. Nie mam pojęcia z czego to może wynikać, ale mam ostatnio straszliwe problemy ze snem. W końcu wstałam zrezygnowana z łóżka i spojrzałam na zegar. Druga czterdzieści trzy. Jasny gwint. Pomyślałam, że przespaceruję się po nocnych ulicach mojego miasta. Starałam się ogarnąć swoje włosy, ale szło mi to bardzo opornie. Ubrałam czarne, obcisłe spodnie, koszulkę i czarne, sportowe buty. Jako że lato było już całkiem niedaleko, wzięłam tylko bordową bluzę z kapturem, którą sprawnie założyłam. Schowałam do kieszeni komórkę i scyzoryk. Na palec założyłam swój pierścień, który co prawda niezbyt zgrywał się z resztą stroju, ale nie zamierzałam nigdzie bez niego wychodzić. Tak przygotowana ruszyłam do wyjścia. Zerknęłam na lustro; od razu zauważyłam swoje podkrążone oczy. Westchnęłam ciężko i wyszłam ze swojego domu, następnie zamykając drzwi na klucz, które również schowałam. Zaczęłam przechadzać się po mieście, aż dotarłam na teren Areny Czwartej. Jedynym źródłem światła na ulicy były światła latarni, które właściwie dawały niezbyt wiele.
- A co pani tak sama robi? - usłyszałam męski głos za sobą. Prychnęłam i przyspieszyłam kroku. - No nie bocz się tak, kociaku. - Gwałtownie się odwróciłam i spojrzałam na nieznajomego. Był to mężczyzna, mógł mieć około dwudziestu pięciu lat. Wyglądał na typowego dryblasa w dresiku. -Kociaku? - zapytałam drwiąco. Mężczyzna zbliżył się do mnie, z dziwnym wyrazem twarzy. Poczułam odór alkoholu. Cóż, skoro jest taka konieczność... Postanowiłam skorzystać ze swojej mocy.
- Wracaj do siebie - powiedziałam spokojnym głosem, wpatrując się w mężczyznę uporczywie - Wyśpij się. - mężczyzna kiwnął głową i spokojnym krokiem oddalił się. Odetchnęłam z ulgą, gdy skręcił w jakąś boczną uliczkę.
- Masz dar przekonywania, nie ma co - usłyszałam głos za sobą.
(Ktokolwiek?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz