19 grudnia 2017

Akiro cd. Raphela "Kołaczący przybysz"

  Od zmiany władzy wiele się zmieniło z jednej strony na lepsze z drugiej strony na gorsze. Czemu na gorsze? Ponieważ gostek, który doszedł do władzy, wybił by wszystkie wilki co do joty nie zważając na to, czy mu się sprzedadzą, czy po której stronie stoją. Więc wiedziałem, że w najbliższym czasie będę musiał opuścić SJEW, ale właśnie zawsze, było to, ale musiałem znaleźć dobre miejsce, najlepiej takie co trzyma władze za głowę, a teraz taką sytuację mają artyści. Czemu, by nie dołączyć do nich.
- Boni wychodzę, masz nie roznieść mi domu.
  Krzyknąłem w głąb domu otwierające wyjściowe drzwi. Na dworze, było chłodno, więc szedłem bardzo szybko, mijają kolejnych przechodniów. Raz dwa dotarłem, pod Wieżę, nacisnąłem przycisk, po chwili wszedłem do windy. Gdy tylko postawiłem nogę w burzę, poczułem ciężką atmosferę, akurat w moją stronę zmierzał Adam.
- Hay Adam.
- Akio? - Powiedział zaskoczony mężczyzna, tak mówili na mnie w SJEW-ie.
- Co taki zdziwiony?
- Nie masz dzisiaj wolnego przypadkiem?
- Mam, ale mam sprawę do góry. A ty mi powiedz, co się dzieje, że taka napięta sytuacja?
- Szef wzywa do siebie ludzi i po prostu wszyscy boją się, że stracą pracę.
  Mężczyzna zobaczył, że w dłoni trzymam jakieś papiery.
- A to co?
- To? - Powiedziałem, podnosząc rękę na wysokość żeber - Wypowiedzenie.
  Chłopak zrobił wielkie oczy.
- Rezygnujesz dlaczego?
- Sprawy prywatne. - Odparłem jak zwykle na luzie, mężczyzna posmutniał na twarzy.
- Szkoda, ale życzę ci powodzenia.
- Dzięki.
  Minęliśmy się, a ja ruszyłem prosto do gabinetu szefostwa. Zapukałem delikatnie w drzwi, a następnie wszedłem do środka, na fotelu przy biurku siedział mężczyzna, na mój widok się wyprostował i wypiął klatę do przodu.
- Co ciebie tu sprowadza?
  Podszedłem do biurka i położyłem rezygnację, on od razu wziął je do rąk i zaczął czytać.
- Więc chcesz zrezygnować.
  Sam nie wiedziałem, czy mnie pyta, czy stwierdza fakt, lecz szybko odpowiedziałem.
- Tak jest.
- Wielka szkoda jesteś bardzo przydatny.
- Dziękuję.
- Jak będziesz chciał wrócić, z chęcią ciebie przyjmiemy w nasze szereg.
- Dziękuję.
  Wyszedłem z gabinetu szefostwa, zabrałem swoje rzeczy dokumenty i parę kopii, po pożegnaniu się z ludźmi opuściłem, Wieżę. Skierowałem się do domu, by odnieść rzeczy, po drodze kupiłem parę rzeczy na obiad. Gdy tylko otworzyłem drzwi, przywitał mnie dzieciak, dałem mu zakupy, które zaniósł do kuchni, ja natomiast odłożyłem pudło z rzeczami do gabinetu. Po zrobieniu schabowego z ziemniakami na obiad i nałożeniem ich na talerze, oboje poszliśmy do salonu, w telewizji leciała jakaś bajka dla „szczeniąt”, mimo to była ciekawa.
- Po obiedzie, idziemy szukać jednej grupy, postaram się do nich dołączyć, a pod wieczór się z tobą pobawię, jak pomożesz mi w badaniach.
  Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem, wiedziałem, że to lubi. Po obiedzie pomogłem mu się ubrać, po czym sam się ubrałem i wyszliśmy. Wiedziałem, gdzie mogę znaleźć artystów, a nawet jeśli bym nie wiedział to, teraz się nie ukrywają więc łatwiej ich znaleźć.
Zapukałem do drzwi, po chwili otworzył je blondyn z farbowanymi końcówkami, był pożądanie zaskoczony.
- W czym mogę pomóc?
- Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. Możemy wejść?
Dopiero teraz zauważył, że jest ze mną dzieciak i wpuścił nas do swojego domu. Rozebraliśmy się i poszliśmy do salonu.
- Więc jaka to sprawa.
- Chciałbym, żebyś mnie zaprowadził do przywódcy swojej grupy. Chciałbym dołączyć.

(Raphel?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz