28 grudnia 2017

Od Camille cd. Lorema

Przez całą moją podróż z Loremem dałam radę nauczyć się kilku rzeczy, Jednak dość ważną było to, że kiedy boli mnie głowa, dzieje się coś złego. A że głowa bolała cholernie, wręcz pulsowała, czułam, że coś jest bardzo, ale to bardzo nie tak. I to wcale nie dlatego, że moje nogi i ręce były związane. I na ustach miałam knebel. Najbardziej bałam się, bo wyczułam brak mojego pierścienia. Otworzyłam oczy. Niewiele to pomogło, bo ciemność była nieprzenikniona. Dopiero po kilku minutach moje oczy trochę się przyzwyczaiły. Za plecami wyczułam kamienną ścianę. Byłam w zimnej i wilgotnej celi. No świetnie. Jedynym wyjściem na zewnątrz były drewniane drzwi okute żelaznymi blachami. Zdecydowanie nie poprawiło mi to samopoczucia. W rogu zauważyłam bałdę czegoś, co wyglądało jak połączenie koców i słomy. Próbowałam się oswobodzić z więzów, jednak było to niemożliwe. Zabrali mi prawie wszystko. Zaczęłam się szamotać, czując coraz większą wściekłość. Na siebie, na więżących mnie tutaj, w ogóle na cały świat. Pierwszy raz od bardzo dawna czułam się taka bezbronna. Jęknęłam z rezygnacją. Wtedy koce poruszyły się. Wrzasnęłabym ze strachy, gdyby nie knebel.
- Camille? - usłyszałam słaby głos.
- Lorem? - chciałam zapytać, jednak z moich ust wydobył się bełkot. Po chwili znajoma sylwetka wyłoniła się z ciemności.
- Cam, jak się cieszę, że tu jesteś! Znaczy no - stropił się - nie cieszę się, że nas uwięzili, ale cieszę się, że nie jestem sam.
 Uśmiechnęłam się na ile to było możliwe.
- Jak to? - podczołgał się do mnie - Zakneblowali cię? Dlaczego mnie nie? - wzruszyłam ramionami. - Ach no tak! - powiedział nieco głośniej - możliwe że to ze względu na twoją moc.
 Pokiwałam głową, ale po chwili już musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Coś zmroziło mi krew w żyłach. Przecież nie mówiłam Loremowi o mojej mocy. Skąd. On. Wie.
(Loruś? Co tam u Ciebie, słońce? XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz