22 grudnia 2017

Od Anabeth CD. Somniatis

Chłopak poszukujący dziewczynki był niezwykle blady. Jeszcze mi tu gdzieś zemdleje! No ale cóż... Chciałabym w jakikolwiek sposób pomóc mu w poszukiwaniach. Nigdzie nie jest teraz bezpiecznie, szczególnie dla młodej dziewczynki plątającej się gdzieś samej. Spytałam czy mogłabym jeszcze w czymś pomóc. Brązowowłosy odpowiedział że nie. Nim zdążyłam spostrzec, chłopak padł na podłogę. Mówiłam że zemdleje! 
- Halo? Słyszy mnie pan? - przyklękłam przy chłopaku. Próbowałam jakoś mu pomóc, zadzwonię po karetkę. To powinno załatwić sprawę. Mam przynajmniej taką nadzieję. Wykręciłam szybko numer alarmowy. Najważniejsze było to że facet oddychał. Karetka przyjechała po paru minutach. Może poradziłabym sobie sama ale wolę nie ryzykować. Mam z nim jechać? Wytłumaczę mu co się stało. A co jeśli to może być ważnego? Mam nadzieje ze nie... Panowie z pogotowia szybko się uwinęli, dobrze. Pojechałam razem z chłopakiem do szpitala, upewnię się czy wszystko ok, a poza tym wyrwę się z pracy na chwilkę. Facet odzyskał przytomność dopiero w szpitalu, siedziałam przy recepcji i oczekiwałam. Może niepotrzebnie dzwoniłam od razu po karetkę... Sama już nie wiem. Mam mętlik w głowie, to przez te rachunki! Co z biblioteką? Niby zamknęłam ją przed wyjściem, ale ludzie mogą mieć pretensje. Zadzwonię do szefowej! Szybko wykręciłam numer, nie odbiera. Cudownie. Dobra, Ana myśl pozytywnie. O, dzwoni. Odebrałam telefon, wytłumaczyłam się szybciutko. Wyprostowałam nogi, zauważyłam dziurę w moich rajstopach. Chwila, ale kiedy to się stało? Nie przypominam sobie bym się o coś opierała. Nie widać tak bardzo, chyba. Skrzywiłam się patrząc na tą dziurkę w materiale. Nie ma co, oczekiwanie trwało dla mnie wyjątkowo długo, a minęło zaledwie pięć minutek. Idę na tą sale! Otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry. Można wejść? - stanęłam przy drzwiach oczekując reakcji lekarza. 
-Tak, oczywiście. Pacjent już odzyskał przytomność. - Skinęłam głową i podeszłam bliżej. 
- No wiesz, tak jakoś wyszło że zemdlałeś no i... Zadzwoniłam po karetkę, może niepotrzebnie, ale tak było bezpieczniej.
-Somniatis? Żyjesz? 

(Sorki że zwlekałam z odpisaniem trochę)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz