23 grudnia 2017

Od Somniatisa cd. Anabeth

  Mężczyzna wciąż wyglądał na nie do końca przytomnego, jednak słysząc swoje imię podniósł wzrok na dziewczynę. Przez chwilę jakby sobie przypominał, kim ona jest, wreszcie w jego oczach pojawił się błysk rozpoznania.
- Pani bibliotekarka... - zauważył. - Chwila, skoro zadzwoniła pani po karetkę, w takim razie jesteśmy w szpitalu?
- Zgadza się - dziewczyna usiadła na posłaniu. - I nie nazywaj mnie panią, jestem Anabeth.
  Somniatis spuścił nogi z łóżka szpitalnego, siadając obok niedawno poznanej, na co znajdujący się w pomieszczeniu lekarz zareagował natychmiast:
- Nie powinien pan jeszcze wstawać, wciąż jest pan osłabiony - zaznaczył.
- Wiem, wiem. - Somniatis uśmiechnął się uprzejmie. - Nawet nie próbuję. Ale miałbym do pana prośbę. Może pan na chwileczkę zostawić nas samych? Mam do Anabeth sprawę osobistą i... nie chciałbym, by ktoś źle mnie zrozumiał.
- Oczywiście, mam innych pacjentów. Wieczorem przyjdzie do pana pielęgniarka, podać leki - powiedział lekarz i wyszedł.
  Atis jeszcze przez chwilę patrzył w ślad za nim, jakby nasłuchując jego oddalających się kroków.
- Masz do mnie sprawę osobistą? Znowu chodzi o twoją wychowanicę? - Dziewczyna spojrzała na mężczyznę. - Jeśli o nią chodzi to...
- Zrobili mi badania krwi? - spytał czarnowłosy, patrząc na swoje wiszące kilka centymetrów nad podłogą stopy.
- Co? Przy omdleniu to chyba niekonieczne...
- Ale czy zrobili?- nalegał, spoglądając z ukosa na bibliotekarkę. - Anabeth, wiem, że życzyłaś mi jak najlepiej, jednak prawdopodobnie... jestem teraz w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Muszę wiedzieć, czy mają moją krew.
- Nie było mnie przy badaniach... Nie wiem Somniatisie - odpowiedziała po namyślę. - Czemu to takie istotne?
- Nic na to nie poradzę. - Westchnął, opuszczając ramiona z rezygnacją, by chwilę później dźwignąć się do pozycji stojącej.
(Anabeth? Aleś go wpakowała XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz