Legenda
Camille
Argona
Hurdurbumhukbrzrzrzrzrz... długopis Argony zaczął kreślić bliżej nieokreślone fale na kartce, aż nie wypadł poza jej krawędź, marząc po moraczu dziewczyny. Alpha uniosła wzrok, by się rozejrzeć po, jak dotąd pustym, placu zabaw. Huśtawka cicho skrzeczała na wietrze, a ciemne chmury, wiszące nad pobliskimi blokami doskonale odzwierciedlały nastrój dziewczyny. Argona już chciała wrócić do swoich zapisków i może nieco je przeredagować, gdy ujrzała z oddali powoli zbliżającą się postać.
Zmierzająca ku niej osóbka, mięła z niekrytą wściekłością najnowszy numer "Ainelysnart voice". Ledwie powstrzymywała się od tego, żeby podbiec do Alphy i spuścić jej niekontrolowany łomot. Szła jednak względnie spokojnie i tylko jej oczy miotały pioruny. Gdy podeszła bliżej Argony, przypominała do złudzenia burzową chmurę. Camille Belcourt podstawiła jej pod nos zmiętą kartkę.
- Co to ma być? - zapytała ze zmrużonymi oczami.
- Też chciałabym wiedzieć - mruknęła dziewczyna, zamykając notes i chowając go do kieszeni spodni. Powoli wstała, odpychając z niesmakiem stronę z gazety, wcale nie dorównując przez to wzrostem swojej rozmówczyni. - Coś słabo pilnujesz tego swojego premiera.
- Skłaniam się bardziej ku stwierdzeniu, że to TY źle pilnujesz swoich podwładnych - zauważyła zarumieniona z gniewu czarnowłosa. Zmięła gazetę i wrzuciła ją do kosza znajdującego się obok ławeczki - Mam nadzieję, że zamierzasz coś z tym zrobić.
- Skąd podejrzenie, że to moi ludzie? - spytała Argona, spoglądając zimno na Camille. - Nie mów mi, że wierzysz we wszystko, co piszą w brukowcach takich jak ten.
- Nie, nie wierzę. - odparła Camille. - Jednakże SJEW, Menthis i ZUPA odpadają. Pectis również. Noctis jest bezstronny. Etisowi by się nie chciało urządzać takiej farsy. Zgadnij, co zostaje?
- To oczywiste, że Wataha pierwsza przychodzi do głowy przy takim obrocie spraw. Co oznacza, że tylko skończony idiota zrobiłby to, będąc jej częścią. SJEW mógłby zrobić coś podobnego, żeby zrzucić winę na nas i ugruntować swoją pozycję, Menthis, a właściwie Nico, ma do nas pretensje o pewne sprawy, ZUPA nie jest taka czysta, za jaką ją uważasz, a Noctisowi ktoś mógł za to zapłacić. Tylko w jednym mogę się z tobą zgodzić, to nie był Etis.
- Czyli twierdzisz, że to nie był nikt od ciebie? - spojrzała na Alphę z uniesioną brwią - Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że nie ma u was żadnych idiotów.
Argona chciała zaprzeczyć, jednak po tych słowach ktoś przyszedł jej do głowy, więc powiedziała tylko:
- Twierdzę, że to mógł być ktokolwiek, niekoniecznie powiązany z wilkami. - powiedziała cicho i zjadliwie. - Chciałam zauważyć, że wogle nie wzięłaś pod uwagę wolnych strzelców. A to, że nie należą do żadnego z wielkich stronnictw nie oznacza, że nie posiadają żadnej siły.
Camille, której choleryczna złość zaczęła się powoli ulatniać, musiała przyznać rację Argonie. Przynajmniej troszkę.
- Odpowiedz tylko tak lub nie - postanowiła nie ustępować - Czy to któryś z członków watahy? Tylko to chcę usłyszeć - powiedziała, patrząc lodowato spokojnej Argonie w twarz, próbując doszukać się w niej jakichkolwiek oznak fałszu.
- Nie - powiedziała Alpha zdecydowanie po czym dodała złowrogo: - A nawet jeśli, to mogę ci zagwarantować, że to była ostatnia rzecz, jaką zepsuł w swoim nędznym życiu.
Camille nie była pewna, czy Argona naprawdę wierzy w to, że to nikt od niej, czy może naprawdę tak jest. Mimo wszystko uśmiechnęła się - To chciałam usłyszeć. Jeśli pozwolisz, również zamierzam prowadzić śledztwo w tej sprawie. Bezpieczeństwo byłego premiera jest moim obowiązkiem i jeśli... GDY dowiem się kto to, wyrwę mu nogi tuż przy szyi.
- To może małe zawody? - zaproponowała Alpha czując, że wypłynęły jakoś z tej rafy koralowej.
- Zawody? W szukaniu mordercy? To brzmi jak naprawdę cudowna zabawa. Może lepiej po prostu znajdźmy obie tego sukinkota i załatwmy go. Jak mówię, mi zależy tylko na znalezieniu premiera. Choć przyznam, że z chęcią zobaczę śmierć tegoż osobnika.
- Tak będzie mniej zabawy, ale jak tam chcesz. - Argona udała obojętność i wyjęła notes z moracza. Przekartkowała go powoli i wyjęła stronę ze środka. Podała ją Camille. - Jeśli będziesz chciała się ze mną skontaktować zwróć się pod adres pod spodem. Powiedz, że zginął ci pies. Zjawię się u ciebie, jak tylko będę mieć chwilę.
Camille ledwie powstrzymała się od mrocznego żartu, że to niedługo Argonie zginie jakiś pies, ale tylko wyjęła z jej dłoni kartkę.
- Cudownie - powiedziała. - Życzę nam owocnej współpracy i pięknej zemsty. - skinęła jej głową.
- I vice versa - mruknęła Alpha i gwałtownie spojrzała w bok. - Czas na mnie. Żegnaj.
Camille
Argona
Hurdurbumhukbrzrzrzrzrz... długopis Argony zaczął kreślić bliżej nieokreślone fale na kartce, aż nie wypadł poza jej krawędź, marząc po moraczu dziewczyny. Alpha uniosła wzrok, by się rozejrzeć po, jak dotąd pustym, placu zabaw. Huśtawka cicho skrzeczała na wietrze, a ciemne chmury, wiszące nad pobliskimi blokami doskonale odzwierciedlały nastrój dziewczyny. Argona już chciała wrócić do swoich zapisków i może nieco je przeredagować, gdy ujrzała z oddali powoli zbliżającą się postać.
Zmierzająca ku niej osóbka, mięła z niekrytą wściekłością najnowszy numer "Ainelysnart voice". Ledwie powstrzymywała się od tego, żeby podbiec do Alphy i spuścić jej niekontrolowany łomot. Szła jednak względnie spokojnie i tylko jej oczy miotały pioruny. Gdy podeszła bliżej Argony, przypominała do złudzenia burzową chmurę. Camille Belcourt podstawiła jej pod nos zmiętą kartkę.
- Co to ma być? - zapytała ze zmrużonymi oczami.
- Też chciałabym wiedzieć - mruknęła dziewczyna, zamykając notes i chowając go do kieszeni spodni. Powoli wstała, odpychając z niesmakiem stronę z gazety, wcale nie dorównując przez to wzrostem swojej rozmówczyni. - Coś słabo pilnujesz tego swojego premiera.
- Skłaniam się bardziej ku stwierdzeniu, że to TY źle pilnujesz swoich podwładnych - zauważyła zarumieniona z gniewu czarnowłosa. Zmięła gazetę i wrzuciła ją do kosza znajdującego się obok ławeczki - Mam nadzieję, że zamierzasz coś z tym zrobić.
- Skąd podejrzenie, że to moi ludzie? - spytała Argona, spoglądając zimno na Camille. - Nie mów mi, że wierzysz we wszystko, co piszą w brukowcach takich jak ten.
- Nie, nie wierzę. - odparła Camille. - Jednakże SJEW, Menthis i ZUPA odpadają. Pectis również. Noctis jest bezstronny. Etisowi by się nie chciało urządzać takiej farsy. Zgadnij, co zostaje?
- To oczywiste, że Wataha pierwsza przychodzi do głowy przy takim obrocie spraw. Co oznacza, że tylko skończony idiota zrobiłby to, będąc jej częścią. SJEW mógłby zrobić coś podobnego, żeby zrzucić winę na nas i ugruntować swoją pozycję, Menthis, a właściwie Nico, ma do nas pretensje o pewne sprawy, ZUPA nie jest taka czysta, za jaką ją uważasz, a Noctisowi ktoś mógł za to zapłacić. Tylko w jednym mogę się z tobą zgodzić, to nie był Etis.
- Czyli twierdzisz, że to nie był nikt od ciebie? - spojrzała na Alphę z uniesioną brwią - Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że nie ma u was żadnych idiotów.
Argona chciała zaprzeczyć, jednak po tych słowach ktoś przyszedł jej do głowy, więc powiedziała tylko:
- Twierdzę, że to mógł być ktokolwiek, niekoniecznie powiązany z wilkami. - powiedziała cicho i zjadliwie. - Chciałam zauważyć, że wogle nie wzięłaś pod uwagę wolnych strzelców. A to, że nie należą do żadnego z wielkich stronnictw nie oznacza, że nie posiadają żadnej siły.
Camille, której choleryczna złość zaczęła się powoli ulatniać, musiała przyznać rację Argonie. Przynajmniej troszkę.
- Odpowiedz tylko tak lub nie - postanowiła nie ustępować - Czy to któryś z członków watahy? Tylko to chcę usłyszeć - powiedziała, patrząc lodowato spokojnej Argonie w twarz, próbując doszukać się w niej jakichkolwiek oznak fałszu.
- Nie - powiedziała Alpha zdecydowanie po czym dodała złowrogo: - A nawet jeśli, to mogę ci zagwarantować, że to była ostatnia rzecz, jaką zepsuł w swoim nędznym życiu.
Camille nie była pewna, czy Argona naprawdę wierzy w to, że to nikt od niej, czy może naprawdę tak jest. Mimo wszystko uśmiechnęła się - To chciałam usłyszeć. Jeśli pozwolisz, również zamierzam prowadzić śledztwo w tej sprawie. Bezpieczeństwo byłego premiera jest moim obowiązkiem i jeśli... GDY dowiem się kto to, wyrwę mu nogi tuż przy szyi.
- To może małe zawody? - zaproponowała Alpha czując, że wypłynęły jakoś z tej rafy koralowej.
- Zawody? W szukaniu mordercy? To brzmi jak naprawdę cudowna zabawa. Może lepiej po prostu znajdźmy obie tego sukinkota i załatwmy go. Jak mówię, mi zależy tylko na znalezieniu premiera. Choć przyznam, że z chęcią zobaczę śmierć tegoż osobnika.
- Tak będzie mniej zabawy, ale jak tam chcesz. - Argona udała obojętność i wyjęła notes z moracza. Przekartkowała go powoli i wyjęła stronę ze środka. Podała ją Camille. - Jeśli będziesz chciała się ze mną skontaktować zwróć się pod adres pod spodem. Powiedz, że zginął ci pies. Zjawię się u ciebie, jak tylko będę mieć chwilę.
Camille ledwie powstrzymała się od mrocznego żartu, że to niedługo Argonie zginie jakiś pies, ale tylko wyjęła z jej dłoni kartkę.
- Cudownie - powiedziała. - Życzę nam owocnej współpracy i pięknej zemsty. - skinęła jej głową.
- I vice versa - mruknęła Alpha i gwałtownie spojrzała w bok. - Czas na mnie. Żegnaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz