Gdy tylko Lucia zniknęła za rogiem, James również krótko pożegnał się z O'Reillym i opuścił budynek. Skierował się do jednej ze swoich klinik, gdzie miał akurat nadzorować odebranie kilku urządzeń korzystających wykonanych z użyciem najnowszych technologii. Nie myśląc wiele o Fionnie i tej dziwnej, szalonej kobiecie od butów rzucił się w wir pracy i obowiązków.
***
Rudowłosy Irlandczyk usłyszał dzwonek. Któż to dobijał się do niego o tak późnej porze? Gdy tylko otworzył drzwi zauważył wysokiego mężczyznę w eleganckiej koszuli, czarnym krawacie i narzuconym na to płaszczu.
- James, hej - przywitał się z szerokim uśmiechem - Wchodź. - gdy nieoczekiwany gość przekroczył próg, Fionn zamknął za nim drzwi. Poprowadził go do kuchni, a ciemnowłosy usiadł przy stole.
- Co cię do mnie sprowadza? - zapytał O'Reilly.
- Nadgodziny - krótka odpowiedź, a po niej pytanie - Mogę zostać?
- Jasne, jasne - Fionn machnął ręką. Taka sytuacja nie zdarzała się pierwszy raz i to czasami w obie strony. Von Alwas miał dużo pracy, a obowiązków jeszcze więcej, więc czasami zdarzało się, że jeszcze po północy był w pracy.
- Herbaty? - zaproponował gospodarz. Kiwnięcie. Zabrał się do parzenia zielonej herbatki bez cukru, którą miał w domu tylko ze względu na przyjaciela. Po chwili przed chirurgiem stała filiżanka z parującym płynem. Ujął ją w dłonie i wypił łyk. Przez chwilę panowała całkowita cisza. Właściwie przyjaźń tych mężczyzn opierała się głównie na ciszy, co odpowiadało im obojgu (Jamesowi bardziej, Fionnowi - trochę mniej, ale zdążył się już przyzwyczaić do milczącego lekarza).
- Ta jak jej tam Włoszka jest w tobie zakochana - oznajmił ni stąd ni zowąd James. Fionn w tym momencie cieszył się, że nie ma herbaty, bo najpewniej by ją na siebie wylał.
- Lucia? - spojrzał na przyjaciela z powątpiewaniem - To niemożliwe. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - zaśmiał się cicho na samą myśl o zakochanej w nim Parfavro. James tylko wzruszył ramionami, jakby było mu wszystko jedno, czy Fionn mu wierzy czy nie. Pewnie tak było.
- Jej ciało mówi co innego - stwierdził tylko, a O'Reilly zaczął się zastanawiać nad jego słowami. A w jego głowie zaczął kształtować się plan. W myślach dokonał pewnych zmian w organizacji balu, obiecując sobie, że wprowadzi je w życie.
(Lucia?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz